Osiemdziesiąt lat temu dumą polskiej kolei była Luxtorpeda. Szybki pociąg spalinowy, symbol nowoczesności. Do tych czasów świetności odwołuje się rząd Mateusza Morawieckiego, który chce inwestować w kolej. I startuje z nowym programem. Tyle że sukcesy w przemyśle kolejowym już mamy, ale państwowe koleje nieszczególnie je wspierają.
W środę przedstawiciele PKP Intercity i Narodowego Centrum Badań i Rozwoju podpisali list intencyjny dotyczący realizacji programu "Luxtorpeda 2.0". Program jest jednym z pomysłów z planu Morawieckiego. Ma wspierać rozwój i badania w branży kolejowej. W zamyśle kolej ma być bowiem jednym z silników polskiej gospodarki.
Sam pomysł nie jest zły. Mamy się wszak czym pochwalić. W Polsce działają przynajmniej dwie potężne rodzime firmy produkujące tabor kolejowy - bydgoska Pesa i nowosądecki Newag. Pociągi produkowane w zakładach w naszym kraju jeżdżą niemal w całej Europie. Tabor kolejowy jest najbardziej zaawansowanym technicznie polskim produktem eksportowym.
Co może rząd
Tyle że nie jest to zasługą polskiego rządu. Zarówno Pesa, jak i Newag dzisiaj by już nie istniały, gdyby nie determinacja i sporo szczęścia, które mieli menedżerowie dźwigający te zakłady z ruiny. W przypadku Pesy był to były już prezes Tomasz Zaboklicki, a Newagu - inwestor giełdowy Zbigniew Jakubas. Jakubas zasłynął w kolejowym środowisku żarcikiem, że "kto ma w głowie olej, inwestuje w kolej".
W przypadku zagranicznych producentów z powodzeniem produkujących w Polsce, jak Bombardier czy Stadler, władze państwowe miały na nie jeszcze mniejszy wpływ. Biznes się jednak rozwijał coraz lepiej. Kiedy rządy objął ponownie PiS, ówczesny wicepremier Mateusz Morawiecki uznał, że przemysł taborowy zasługuje, by stać się jedną z wizytówek polskiej gospodarki na świecie. Stąd właśnie program "Luxtorpeda 2.0", o nazwie nawiązującej do przedwojennej chluby, a jednocześnie kojarzącej się nowocześnie.
Jednak czym innym są deklaracje i chęci, a czym innym realne działania. A tych od czasu ogłoszenia planu Morawieckiego dwa lata temu wiele nie było.
Wręcz przeciwnie. Pesa w tym czasie z czempiona eksportu stała się firmą potrzebującą głębokiej restrukturyzacji i inwestora. Kłopoty spółki są poniekąd efektem jej sukcesu. Zebrała z rynku tyle zamówień, że nie była w stanie im podołać. Problemów nastręczył jej jednak państwowy partner, czyli PKP Intercity. Bo właśnie z myślą o nim bydgoski producent stworzył pociąg Dart, zwany nawet "polskim Pendolino". Nowa konstrukcja, zgarniająca nagrody za wzornictwo, zaprojektowana i wykonana w Polsce. Czyli niby to, o co chodziło w programie "Luxtorpeda 2.0". Ale PKP Intercity Dartów nie chce.
Co z "polskim Pendolino"
PKP Intercity, kupując Darty, miało opcję na kolejne pojazdy. To oznacza, że przewoźnik mógł, ale nie musiał, kupować dodatkowe pociągi. Powiedział "pas", o czym informowaliśmy w money.pl jako pierwsi. Przewoźnik w korespondencji do producenta powoływał się na argumenty prawne. Nie jest jednak tajemnicą, że nie był zadowolony z pociągów. W trakcie eksploatacji okazało się, że są bardziej awaryjne od produktów zagranicznych konkurentów Pesy. Ta ostatnia zwracała uwagę, że to "choroby wieku dziecięcego" i z czasem będą eliminowane, ale to przewoźnika nie przekonało.
Dla Pesy - a także pracujących dla niej poddostawców - to był potężny problem. Dart został zaprojektowany do ruchu dalekobieżnego. PKP Intercity - jako należący do państwa przewoźnik międzywojewódzki - był naturalnym klientem. Gdy przestał być zainteresowany, to nie ma już w Polsce innego potencjalnego nabywcy Dartów. Homologacja pociągu na rynki zagraniczne wiąże się z ogromnym wysiłkiem organizacyjnym i finansowym, więc nic dziwnego, że pogrążona Pesa odłożyła "projekt Dart" na półkę.
Tam też wylądował pomysł projektowania pociągów dla metra. Pesa dostała nawet grant, ale w przetargu warszawskiego metra nie wystartowała. Oferty złożyli - jakżeby inaczej - sami silni zagraniczni konkurenci. Z Polskich miast metro ma tylko stolica, więc jeśli producent odpuścił tam, to wiadomo, że nigdzie indziej nie będzie miał nawet okazji spróbować.
Reasumując. Dwa lata po zapowiedzi rządowego wsparcia dla przemysłu kolejowego mamy zniweczone marzenia o polskim Pendolino i polskim metrze. Jak wynika z prasowych zapowiedzi, podpisywany w środę list intencyjny między Narodowym Centrum Badań i Rozwoju a PKP Intercity ma dotyczyć "dużych inwestycji" i "innowacyjnej przyszłości".