Iskrzy w rządzie Prawa i Sprawiedliwości. Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju oraz finansów, spiera się z Janem Szyszko, ministrem środowiska. Poszło o drewno, którym handlują Lasy Państwowe.
Resort środowiska chciałby, by do elektrowni trafiły bezużyteczne i już ścięte drzewa. Wysuszone, zjedzone przez korniki leżą teraz przy drogach i się marnują. I dlatego ministerstwo pracuje nad odpowiednim rozporządzeniem.
Ministerstwo rozwoju obawia się z kolei, że definicja "bezużytecznego" drewna będzie na tyle szeroka, że stracą na tym polskie firmy meblarskie. Ceny pójdą w górę, małe i średnie firmy nie będą w stanie konkurować z dużymi elektrowniami. A to właśnie segment drzewny stanowi dla gospodarki spore źródło dochodów. Generuje 2 proc. PKB, daje 300 tys. miejsc pracy i produkty o wartości 100 mld zł rocznie. Obawy są więc uzasadnione.
O sporze pomiędzy Morawieckim a Szyszką pisze "Gazeta Wyborcza". Jak wynika z informacji dziennika, oba resorty od kilku miesięcy nie są w stanie się dogadać. Ostatnie spotkania miały miejsce w grudniu i styczniu. Od tamtego czasu cisza. Bez porozumienia nie będzie ważnego rozporządzenia.
Zaskakujące "drewno energetyczne"
Wszystko zaczęło się od nowelizacji ustawy o odnawialnych źródłach energii. Wtedy w przepisach pojawiło się "drewno energetyczne".
Ustawa zszokowała branżę, bo zapiski o sprzedaży drewna na opał do elektrowni pojawiły się zupełnie znienacka. Sam minister energii Krzysztof Tchórzewski na jednej z sejmowych komisji mówił, że konsultacje tego pomysłu były po prostu za krótkie. A posłowie PiS przyznawali wprost, że to postulat Lasów Państwowych i warto go wstawić do przepisów.
Przedstawiciele Lasów tłumaczyli, że przy drogach zalega jedzone przez kornika drewno. I mają obawy, czy branża papiernicza i meblarska wykorzysta ten materiał. Marek Suski, poseł PiS, podnosił, że chodzi o gałęzie z sadów, drewno po powodzi. Ustawa poszła dalej i w takiej formie obowiązuje.
O tym, co jest drewnem na opał, decydować ma rozporządzenie. W myśl ustawy ma je stworzyć minister środowiska przy porozumieniu z ministrem gospodarki i energii. I tutaj zaczynają się schody. Na przełomie roku resort rozwoju przedstawił swoją propozycję. Pomogli eksperci, wskazali wilgotność i zakrzywienie drewna. Resort środowiska odrzucił pomysł i na tym stanęło.
Energetyczni giganci podgryzą małe firmy
"Gazeta Wyborcza" informuje, że resort Szyszki chciałby "bez zbędnych ceregieli sprzedawać drewno do elektrowni i elektrociepłowni". Bo to klient idealny. Bierze drewno w każdych ilościach. I co najważniejsze - w dużych. Ministerstwo Rozwoju obawia się, że taka sprzedaż drewna podbije cenę. A w efekcie małe tartaki po prostu padną. "Mali i średni przedsiębiorcy obawiają się, że skupowanie drewna przez duże spółki energetyczne ograniczy im dostęp do surowca i tym samym podniesie jego cenę" - mówi gazecie wprost Jadwiga Emilewicz, wiceminister rozwoju.
Resort rozwoju wcale nie zamierza tej sprawy załatwiać zakulisowo. I to widać. Kilka miesięcy temu jedna z przedstawicielek ministerstwa pojawiła się na ogólnopolskiej naradzie przemysłu drzewnego w Strykowie. Już tam resort sugerował, że Lasy Państwowe powinny zająć się czymś jeszcze, a nie tylko sprzedawać drewno. We Francji jest to doradztwo przy budowach, łowiectwo, w sumie kilka innych źródeł dochodu. Sprzedaż drewna to tylko połowa.
Poza tym przedstawicielka resortu skarżyła się na wysokie koszty zatrudnienia w Lasach Państwowych. Wyższe ma jedynie w KGHM. O przebiegu spotkania informuje portal "Firmy Leśne".
Szyszko kontra Morawiecki
Z informacji "Gazety Wyborczej" wynika, że Szyszko w ostatnim czasie chciał w pewien sposób przechytrzyć resort Morawieckiego. Zaproponował, by Lasy Państwowe sprzedawały drewno do elektrowni i elektrociepłowni dopiero po trzech nieudanych aukcjach. Jeżeli nikt nie kupi drewna wcześniej, trafi do pieca. Problem w tym, że cenę ustawiać mogły same Lasy Państwowe. Wystarczyłoby trzy razy podnieść stawkę, by mieć wolną rękę. "Polskie drewno jest bardzo cenione za granicą, gdzie eksportujemy je w postaci mebli" - mówi Emilewicz. I można odnieść wrażenie, że stawia sprawę jasno. Zgody na cięcie i palenie nie będzie.
Strony w tym sporze są jasne. Po stronie Szyszki są Lasy Państwowe, po stronie Morawieckiego - tartaki i branża drzewna. "Szyszko pozwala, by Lasy trzymały przemysł drzewny za gardło. Jak nie kupicie od nas drewna po naszych cenach, to zrobi to energetyka" - mówi "GW" Bogdan Czemko z Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. Resort środowiska reaguje spokojnie i podkreśla, że rozporządzenie dotyczy tylko części drewna. Resztę można wykorzystać w przemyśle.