Zgodnie z nową ustawą właściciele portów czy kąpielisk mają obowiązek wnoszenia dodatkowej opłaty za grunty wykorzystywane do "przedsięwzięć związanych z uprawianiem na wodach śródlądowych rekreacji, turystyki, sportów wodnych oraz amatorskiego połowu ryb”. Dotychczas była to kategoria zwolniona z opłat.
- Opłaty są ponoszone raz w roku i ich wysokość nie powinna stanowić realnego obciążenia dla przedsiębiorców i zwykłych użytkowników wód - mówił prezes Wód Polskich, Przemysław Daca, na konferencji prasowej w Giżycku. - Opłatę ponosi się jedynie za realnie zajmowany akwen, obszar bezpośrednio powiązany z urządzeniem wodnym. Użytkownicy wód ponoszą opłaty jedynie za okres, w którym zajmują dany obszar pokryty wodami, np. w okresie od maja do września - dodał.
W czasie konsultacji społecznych ustalono, że stawka dla komercyjnych portów ma wynosić 89 gr za metr kwadratowy zajętego terenu. Gdy jednak w życie weszło rozporządzenie Rady Ministrów w tej sprawie okazało się, że przepisy są tak nieprecyzyjne, że opłaty rocznie zamiast np. 1 tys. zł mogą wynieść nawet kilkadziesiąt tys.
- To nie jest opłata, to jest wymuszenie rozbójnicze - komentuje dla money.pl Adam Kowalski, właściciel portu na Mazurach. - Wszystko zależy od widzimisię urzędnika. Jeśli uzna, że moja infrastruktura jest związana z działalnością gastronomiczną, którą prowadzę kawałek dalej, to zamiast 89 gr/mkw, naliczy mi 5 zł.
Port kosztuje więcej, niż zarabia
Jeden z przedsiębiorców, który prowadzi m.in. kąpielisko o powierzchni 307 mkw., musi zapłacić: za pomost rekreacyjny 5 zł/mkw., a za pozostałą część kąpieliska 8,90 zł/mkw. Mało tego. Do obowiązkowej opłaty na rzecz Skarbu Państwa ma jeszcze doliczony podatek VAT. Razem 961 zł 22 gr brutto. Płatne do 31 marca, czyli przed sezonem.
- To jest małe kąpielisko, więc kwota nie jest jakoś ekstremalnie wysoka, ale jeśli taki przelicznik zastosujemy do portu jachtowego, który ma 200 m x 200 m to opłata wyniosłaby 350 tys. zł. To więcej, niż się na takim porcie zarabia - mówi Kowalski. - Poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie zwinąć interesu i nie przenieść się do Chorwacji, bo za chwilę się okaże, że tam jest taniej.
Jak informują przedstawiciele Wód Polskich, w połowie kwietnia przeprowadzono audyt. - Ta umowa zostanie skorygowana - pisze rzecznik prasowy PGWWP, Daniel Kociołek. - W tym przypadku za mkw. pomostu i powiązanego z nim akwenu zostanie naliczona ta sama stawka - 5,00 zł. Nie będzie też doliczany podatek VAT.
- No bardzo się cieszę, że nie będziemy płacić podatku od podatku - komentuje Adam Kowalski. - Ale naliczona za tę działkę kwota jest i tak skandalicznie wysoka. W czasie ostatniego szkolenia poprosiliśmy komisję o obliczenie opłaty za jeden z portów. Wyniosła 18 tys. zł rocznie. A taki port zarabia 12 tys zł.
Wysokie opłaty uderzą też w hotelarzy, którzy prowadzą biznes nad wodą i mają np. pomosty. - W zeszłym roku wybudowaliśmy rekreacyjny pomost. Taki nieduży, żeby goście mogli sobie na nim posiedzieć, wypić piwo - mówi właściciel pensjonatu na Mazurach. - Okazało się, że będziemy musieli za niego płacić 15 tys. zł rocznie. Nie wiem, co teraz zrobić. Może wprowadzić zasadę, że wolno tam spożywać tylko napoje kupione u nas? - zastanawia się.
Zdaniem mazurskich samorządowców prawo dotyczące naliczania opłaty dennej wymaga zmian, a naliczone opłaty są zbyt wysokie.
- Wszyscy są zgodni co do tego, że trzeba płacić - mówi money.pl Wojciech Iwaszkiewicz, burmistrz Giżycka. - Trzeba tylko pamiętać, że my mieszkamy nad wodą. Większość naszych przedsiębiorców prowadzi swoje firmy na terenach pokrytych wodą. I to jest zazwyczaj działalność sezonowa, z której wielkich pieniędzy nie ma. Ich po prostu na tak duże opłaty nie stać - tłumaczy.
Burmistrz obawia się jednak nie tyle zamknięcia prywatnych przedsiębiorstw i dramatycznych podwyżek, ile wzrostu szarej strefy i prób obejścia prawa.
- Widziałem już różne pomysły, jak np. pływający pomost, zarejestrowany jako łódź wędkarska - mówi Iwaszkiewicz. - Obawiam się, że ta infrastruktura, którą już mamy, będzie niszczona i zastępowana takimi rzeczami. A szkoda, bo ostatnio już zaczynało być nieźle. Porty były ładne, nowoczesne - dodaje.
Rozbierania infrastruktury nie boją się za to żeglarze i już zastanawiają się, jak nowe prawo obejść.
- Założymy klub sportowy "Tęcza" im. Ryszarda Ochódzkiego. Zrzeszymy w nim wszystkich właścicieli portów. Kluby są zwolnione z opłaty - ironizuje Kowalski. - Albo związek wyznaniowy, który będzie oddawał cześć Neptunowi. Kościoły też nie muszą płacić - dodaje.
Będzie państwowy monopol?
Obowiązkowa opłata denna nie dotyczy portów, które leżą na terenach samorządowych i są przez nie zarządzane. Chodzi przede wszystkim o ekomariny zbudowane ze środków europejskich.
Zdaniem właścicieli portów, nowa opłata ma sprawić, że prywatnym przedsiębiorcom przestanie się taka działalność opłacać, co stworzy pole do działania państwowej konkurencji - Wodom Polskim.
W ustawie Prawo Wodna zapisano, że Wody Polskie mogą prowadzić działalność gospodarczą, w tym m.in. "projektowanie, wykonywanie, utrzymywanie i eksploatację urządzeń wodnych, prowadzenie działalności edukacyjnej i turystycznej związanej z gospodarką wodną, czy świadczenie usług w zakresie towarowego i pasażerskiego transportu wodnego".
- Liczymy na to, że tak nie jest - mówi Kowalski. - Ale usłyszeliśmy ostatnio z ust jednej z urzędniczek, "jak nie wy, to przyjdzie ktoś inny". Za chwilę może się okazać, że wstrętnych kapitalistów i prywaciarzy zastąpi państwowe gospodarstwo - komentuje.
Jak zapewniają przedstawiciele Wód Polskich, PGWWP nie chce być konkurencją dla prywatnych portów. - Nie mamy w planach takiej działalności - pisze Kociołek.