O nietypowej umowie na zakup wierzytelności w grudniu 2017 roku między upadłą spółką windykacyjną a Bankiem Pekao pisze "Dziennik Gazeta Prawna".
Sytuacja finansowa wrocławskiej spółki była już wtedy katastrofalna, a jej życie było sztucznie przedłużane przez emisję obligacji na gigantyczną skalę. Zarządowi GetBacku nie przeszkadzało to jednak w szastaniu pieniędzmi, głównie w transakcjach z państwowymi bankami.
Gazeta pisze, że choć długi prawie 100 tys. osób, jakie w grudniu zeszłego roku kupił GetBack od Pekao, były nominalnie warte 1,2 mld zł, ich rzeczywista rynkowa wartość była o wiele mniejsza niż 142,8 mln zł, które dostał bank. Spółka chciała nawet dorzucić kolejnych 6 mln zł.
Sama spółka wyceniła ten pakiet na maksymalnie 66 mln zł, bo ogromna większość długów była przedawniona lub groziło im przedawnienie w ciągu pół roku.
Na przygotowanie wyjątkowo korzystnej dla Pekao oferty miał naciskać jeden z członków zarządu GetBacku. Z umowy został nawet usunięty zapis, który pozwalał na odzyskanie pieniędzy od banku w przypadku niekorzystnych dla spółki rozstrzygnięć sądów w sprawie długów.
Zanim były prezes spółki Konrad K. został odwołany ze swojej funkcji 17 kwietnia 2018 r., zdążył napisać dwa listy do premiera Morawieckiego i jeden do szefa KNF Marka Chrzanowskiego. Próbował wymusić w ten sposób na rządzie pomoc dla swojej spółki.
Konrad K. podkreślał wsparcie finansowe swojej spółki dla "obozu wolnościowego" i ostrzegał, że upadek GetBack będzie oznaczał wstrząs na rynku finansowym.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl