W ostatnim czasie napływa na rynek wiele informacji gospodarczych, które można określić jako sprzeczne. Wynika to z braku spójnej polityki komunikacji rządu ze społeczeństwem. W związku z tym, w ostatnim czasie premier często spotyka się z dziennikarzami, między innymi po to, żeby wyprostować wypowiedzi swoich ministrów.
Ostatnio Ministerstwo Finansów poinformowało, że nie będzie obniżki podatków dopóki wzrost gospodarczy nie przekroczy granicy 6 – 7 proc. Problem w tym, że wzrostu gospodarczego na takim poziomie w najbliższych dwóch latach nie przewidujemy. Oznacza to, że nadal będą obowiązywały obecne stawki podatkowe PIT, CIT i VAT.
Problem w tym, że nie ma innego czynnika oprócz eksportu, który miałby napędzać wzrost gospodarczy. Poprzez obniżenie podatków można osiągnąć taki efekt, że znaczna część dochodów podmiotów w kraju (firm jak i osób fizycznych)
pozostałaby w ich rękach. Potem te środki mogą być przeznaczone na konsumpcję i inwestycje. Tymczasem, Ministerstwo Finansów warunkuje obniżkę podatków od wzrostu gospodarczego. Zatem, jeśli nie konsumpcja sfinansowana własnymi dochodami, to co będzie stanowić siłę napędową wzrostu PKB w najbliższych latach?
Biorąc pod uwagę to, że prawdopodobnie państwo będzie obciążone dużymi wydatkami socjalnymi oraz pojawią się nowe instytucje, które trzeba będzie utrzymać, np. urząd antykorupcyjny, oznacza to, że rząd będzie miał w najbliższych latach bardzo dużo wydatków i można zrozumieć niechęć do obniżania podatków, które stanowią podstawowe źródło dochodów budżetu państwa.
Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że zbyt rozbudowana opieka socjalna spowoduje wzrost liczby osób uzależnionych od pomocy finansowej ze Skarbu Państwa. Raczej należałoby te osoby wciągnąć do życia gospodarczego poprzez umożliwienie im podjęcia pracy. Decyzja ministerstwa doprowadzi do spadku tempa wzrostu gospodarczego i pogorszenia się warunków bytowych wielu osób. Młodzi ludzie nadal będą wyjeżdżać z kraju i szukać możliwości pracy na rynku europejskim. Negatywne skutki takiej sytuacji będą odczuwalne dopiero za kilka lat.