- Nasza 3,5 letnia córeczka na kilka, kilkanaście minut zniknęła podczas wakacji na Kanarach. Nikomu takiego przeżycia nie życzę. Dopada nas wielki stres i bezradność. Gdzie się zwrócić, jak pytać, jak ją opisywać? Po chwili mała odnalazła się. Bawiła się z kotkiem między stolikami innej restauracji. Ale co się nabiegaliśmy, to nasze – mówi money.pl autor pomysłu Marcin Lorych.
OGLĄDAJ: *Jedna trzecia Polaków kupuje za pomocą smartfona. Aplikacja zakupowa zastępuje sprzedawcę *
**
**
Po tym nieprzyjemnym wydarzeniu narodził się pomysł, aby stworzyć aplikację, która byłaby pomocna właśnie w takich nagłych przypadkach. Pan Marcin jednak rozszerzył swoją koncepcję. Postanowił z grupą znajomych stworzyć aplikację, która będzie chronić nie tylko najbliższych, ale też nasze zwierzęta czy cenne przedmioty. Rower, auto, walizka? Tutaj granicą jest tylko nasza potrzeba.
Jak to działa
Najpierw trzeba ściągnąć aplikację na telefon i zainstalować ją. Dziś produkt jest dostępny w sklepie Google Play. Można go pobrać na smartfony z systemem Android (iOS to kwestia najbliższej przyszłości). Przy konfiguracji konta warto od razu zdefiniować, co chcemy chronić. Jeśli coś zaginie, jednym przyciśnięciem uruchamiamy "Alert". Informacja o zdarzeniu dociera do wszystkich użytkowników w promieniu dwóch kilometrów, którzy posiadają aplikację.
Jeśli to my otrzymamy wiadomość o zaginięciu, warto abyśmy się rozejrzeli dookoła. Może akurat zguba jest blisko nas. Wtedy wystarczy nacisnąć przycisk "Widzę". Lokalizacja dotrze do osoby zgłaszającej. Aplikacja ma też wbudowaną funkcję czatu. Dzięki niej możemy się komunikować w sprawie tego, co widzimy, bez konieczności przekazywania swoich numerów telefonu.
Premiera aplikacji odbyła się w Dzień Dziecka. Do tej pory ściągnęło ją ok. 600 osób. Marcin Lorych przyznaje, że liczy na więcej.
- Rozmawiamy z Itaką i policją. Potrzebujemy czyjegoś autorytetu, aby móc intensywnie o aplikacji opowiadać. Oczywiste jest, że potrzebną masę krytyczną będziemy budować nie tydzień czy miesiąc. Obliczyłem, że potrzebnych jest w Polsce kilkaset tysięcy zainstalowanych aplikacji na telefonach, aby każdy alert mógł trafić do kilkudziesięciu użytkowników. Jak wyjdzie w Polsce, to pokażemy aplikację światu – zaznacza autor IseeYou.
Podobne narzędzia
Na świecie nie ma wielu podobnych wynalazków. W 2014 roku w Stanach Zjednoczonych powstała aplikacja Lassy Project. Jej założenie polegało na tym, aby rozsyłać wśród członków lokalnej społeczności informację o zaginionej osobie.
W Polsce popularne są różnego rodzaju opaski. Np. dzięki narzędziu Kid Protect możemy sprawdzić, gdzie dziecko aktualnie przebywa. W sytuacji, gdy oddali się od nas np. o więcej niż 50 metrów, uruchomi się alarm.
Znacznie prostszym i tańszym rozwiązaniem jestopaska ID. Posiada ona zapisane imię i nazwisko dziecka oraz dane kontaktowe do opiekunów. Opaski produkują m.in. firmy Infoband i LittleLife. Sprawdzają się też tzw. Niezgubki. Są to opaski zrobione z hipoalergicznego silikonu. Graweruje się na nich imię dziecka, numer telefonu opiekuna oraz grupę krwi i inną informację medyczną. Niezgubki posiadają też znak ICE (in case of emergency), który honorują służby ratunkowe.
Zaginięcie to niejedyny problem, z jakim mierzą się rodzice. Datarino, firma technologiczna z Wrocławia, stworzyła produkt, który ma przeciwdziałać przestępstwom seksualnym. Aplikacja Everybody pozwala z kolei sprawdzić, do kogo należy numer kontaktujący się z naszą pociechą. Jeśli numer jest w bazie, aplikacja przyporządkowuje go do osoby. Bardzo dobrze przyjęła się ona za granicą. Na przykład w Serbii pobrano ją już 120 tys. razy.
Twórcy aplikacji IseeYou mają ambitny cel. Mają nadzieję, że dzięki swojemu pomysłowi uczynią świat bezpieczniejszym.
- Najbardziej marzy mi się sytuacja, w której np. samochód z naklejką z naszym logo jest omijany przez złodzieja, bo pomyśli: IseeYou - tego nie kradnę, nie opłaca mi się, od razu mnie wszyscy namierzą” – wyjaśnia Lorych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl