Fiskus jest wszechmocny. Firma może być bliska plajty, choć kluczowa dla jej działalności indywidualna interpretacja podatkowa jest korzystna. Oto historia handlującego paletami, których w ocenie skarbówki nie było, bo „papierologicznie” rzecz biorąc, nie mogło ich być.
- Moi klienci potwierdzili, że kupili ode mnie palety. Zatem skoro je sprzedałem, to musiałem je skądś wziąć. Nie wyczarowałem ich, bo gdyby to było możliwe, to czarowałbym dalej. Skarbówka stwierdziła jednak, że tych palet nie kupiłem, bo nie mogłem na podstawie przedstawionych przeze mnie dokumentów - żali się money.pl przedsiębiorca, który prosi o nieujawnianie jego danych.
Nasz czytelnik, który skontaktował się z nami za pośrednictwem platformy dziejesie.wp.pl, od 2009 r. prowadzi skup i sprzedaż drewnianych palet. Jak mówi, interes jest pracochłonny i wymaga sporego zaangażowania logistycznego, ale daje całkiem dobrze zarobić.
- Od rana do wieczora zwozimy te palety. Praktycznie non stop jeździmy na dwa duże tiry i dwa samochody dostawcze. Czasami nawet wynajmujemy firmy spedycyjne. Naprawiamy uszkodzone, czyścimy używane, odsprzedajemy i tak to się kreci. Choć powinienem był powiedzieć kręciło do momentu, kiedy nie przyszedł urząd skarbowy - mówi przedsiębiorca.
Urzędnicy zakwestionowali sposób, w jaki nasz rozmówca pozyskiwał palety od osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej. Zgodnie z przepisami, według których nasz rozmówca działa od blisko 10 lat, od takich dostawców może kupić towar do 1000 zł. Dokumentem to potwierdzającym jest tzw. dowód wewnętrzny.
- Na nim musi znajdować się nazwa towaru, ilość, cena jednostkowa, wartość i dane sprzedającego i kupującego. Te właśnie dowody wewnętrzne skarbówka zakwestionowała - przekonuje nasz rozmówca.
Dowód nie jest żadnym dowodem
Zakwestionowanie tych dokumentów jako dowodów zakupu spowodowało, że fiskus z kosztów uzyskania przychodu usunął 2 mln zł. Po tej korekcie naliczyli należny podatek z odsetkami. W sumie ponad 800 tys. zł.
- W ocenie naczelnika urzędu skarbowego palet będących przedmiotem sprzedaży nie można zakwalifikować jako odpady - oczywiście wedle ich twierdzeń - zatem nie mogą stanowić podstawy do zaliczenia wynikających z nich kwot na poczet kosztów uzyskania przychodu - wyjaśnia Karolina Kamrowska z kancelarii SCBP Cieslewicz-Bartecki-Partnerzy, która reprezentuje naszego czytelnika w tym sporze ze skarbówką.
Stało się tak, mimo że zgodnie z prawem dowodem wewnętrznym dokumentuje się przychody ze sprzedaży wyrobów, towarów handlowych i usług w sytuacji, gdy sprzedaż ta nie jest udokumentowana fakturami, np. w przypadku sprzedaży na rzecz osób fizycznych nie prowadzących działalności gospodarczej. Robi się tak również wtedy, gdy kupujący nie żąda wystawienia faktury. To właśnie miało miejsce w opisywanej sprawie.
Nasz czytelnik miał nie tylko dokumenty, ale i świadków, czyli firmy którym sprzedał palety. One potwierdziły transakcje, a ilości kupionych i sprzedanych zgadzały się. Zatem aby sprzedać, musiał najpierw gdzieś te palety kupić.
Interpretacja też nic nie znaczy
Co więcej, przedsiębiorca wystąpił o tzw. interpretację indywidualną w tej sprawie. Z przesłanego nam dokumentu wynika, że w ramach swojej działalności mógł kupować palety na dowód wewnętrzny i dalej je sprzedawać.
- Interpretacja potwierdza, że zakupione palety można zakwalifikować jako palety używane, wymagające naprawy, które stanowią odpady użytkowe w rozumieniu art. 3 ust. 1 pkt 6 ustawy o odpadach i mogą być dokumentowane dowodami wewnętrznymi - mówi Kamrowska.
Według prawniczki z interpretacji wynika, że wydatek z tego tytułu może zostać udokumentowany dowodem wewnętrznym, zawierającym dane wymienione w rozporządzeniu w sprawie prowadzenia podatkowej księgi przychodów i rozchodów. Te dane to właśnie nazwa towaru, ilość, cena jednostkowa i wartość.
W celu wyjaśnienia sprawy skontaktowaliśmy się z urzędem, który przedsiębiorcę kontrolował. Telefoniczne jednak nie udało nam się uzyskać żadnej odpowiedzi. Sprawę opisaliśmy zatem w mailu, ale do czasu opublikowania tego artykułu, nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Palety były, ale...
Nie wiemy zatem, jak urzędnicy odpowiedzieli sobie na jedno z zasadniczych pytań: skąd przedsiębiorca miał wziąć sprzedane palety, których zakup potwierdzają jego klienci? Kupił ich za 2 mln zł, zatem trochę tego było.
- Zarzutu kradzieży nie usłyszałem. Palety na te dowody wewnętrzne kupowałem od rolników, którzy trzymali na nich worki na pasze, od budowlańców czy pracowników hurtowni, którzy dostali pozwolenie od szefów, by je zagospodarować - wyjaśnia nasz czytelnik, któremu komornik na razie zajął jeden z samochodów, ale już przymierza się do zajęcia domu.
Pytaliśmy też fiskusa, dlaczego interpretacja indywidualna nie jest w tym urzędzie rozstrzygającą w tej sprawie? Czekamy na odpowiedzi.
Przedsiębiorca handlujący paletami zamierza zaś skierować swoją sprawę do sądu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl