Polskie rodziny wydają na energię i paliwa 100 mld zł rocznie. Z tego niemal połowę na energię zużywaną w domu lub mieszkaniu. Słabo orientują się jednak za co dokładnie płacą i jak ograniczyć te wydatki.
Polacy w większości są "analfabetami energetycznymi", a rządowi nie śpieszy się, by to zmienić - wynika z raportu poświęconego konsumentom na rynku energii.
Przeciętna polska rodzina wydaje 36 tys. zł rocznie, z czego ponad 4 tys. zł na energię elektryczną i ogrzanie swojego domu lub mieszkania. Gdy posiada samochód, wydatki rosną do niemal 10 tys. zł rocznie. Tak przynajmniej sytuacja wyglądała w 2012 roku, bo ostatnie dane GUS dostępne są dla tego roku. Nowsze powinny być opublikowane jeszcze w tym kwartale. Z pewnością kwoty będą już wyższe.
Analfabetyzm energetyczny
Chociaż energia zajmuje jedno z kluczowych miejsc w wydatkach polskich rodzin, to orientacja Polaków co do tego ile jej zużywają, ile za nią płacą i jakie przysługują im prawa wobec sprzedawców jest relatywnie mała - wynika z raportu "Rola konsumenta w transformacji energetycznej", opublikowanego w ubiegłym miesiącu przez Fundację ClientEarth Prawnicy dla Ziemi.
Z raportu wynika, że jedynie 38 proc. Polaków jest świadoma swoich praw na rynku energii elektrycznej. Natomiast do końca 2015 r. z jednego z podstawowych praw - prawa do zmiany sprzedawcy - skorzystało zaledwie 2,5 proc. gospodarstw domowych. Polacy zwykle nie wiedzą też jaki poziom oszczędności może im przynieść np. termomodernizacja ich domu lub zainstalowanie na nim własnego źródła energii elektrycznej lub ciepła.
Konsumenci mogliby pomóc, za darmo
Brak wiedzy sprawia, że nie są aktywnymi uczestnikami rynku energii i wobec tego nie wspierają jego funkcjonowania, np. poprzez redukcję zapotrzebowania na moc w chwilach bardzo dużego obciążenia systemu lub wzrost zużycia, gdy na rynku jest dużo niewykorzystanych zdolności produkcyjnych.
Rząd nie wykorzystał także ogromnego potencjału, który niesie za sobą wzrost świadomości ekologicznej i zamożności Polaków. Z badania zleconego przez ClientEarth na potrzeby raportu wynika, że aż 26% Polaków mieszkających w domach byłoby zainteresowanych instalacją paneli fotowoltaicznych nawet mając świadomość, że inwestycja nie zagwarantuje im zwrotu z kapitału.
To oznacza, że już sam pozytywny stosunek państwa do takich inwestycji, jak to ma miejsce na Zachodzie, pozwoliłby na powstanie instalacji fotowoltaicznych o istotnej mocy. Gdyby połowa spośród tych zainteresowanych właścicieli domów zdecydowała się na instalację fotowoltaiczną o średniej mocy 5 kW, oznaczałoby to ponad 3 GW (3 mln kW), a więc dokładnie tyle, ile rząd chce osiągnąć do 2020 roku, ale za pomocą systemu wsparcia.
Autorzy raportu zwracają ponadto uwagę, że gdyby odbiorcy dysponowali narzędziami, takimi jak inteligentne liczniki i dynamiczne taryfy (informujące domowe urządzenia, takie jak np. piece elektryczne, bojlery, klimatyzację czy pompy ciepła o aktualnych cenach energii), mogłoby to pozwolić uniknąć ogłaszania dwudziestego stopnia zasilania.
Przypomnijmy, że niedawno z takiego narzędzia - aplikacji na smartfony informującej odbiorców o trudnej sytuacji w systemie - planował w ostateczności skorzystać francuski rząd. Szacował, że będzie w stanie dzięki temu zmniejszyć szczytowe obciążenie nawet o 3 GW, a więc 3 proc. przewidywanego zapotrzebowania.
Edukacja i [modernizacja](https://msp.money.pl/wiadomosci/poradniki/artykul/modernizacja-jak-ulepszyc-srodki-trwale,140,0,2424460.html) pomogłyby najbiedniejszym
Odbiorcy mogliby także na stałe ograniczyć zapotrzebowanie na energię, gdyby wiedza o kosztach i korzyściach płynących z audytów energetycznych i głębokiej termomodernizacji budynków była szerzej upowszechniana - przekonują prawnicy z Fundacji ClientEarth.
Tymczasem w Polsce brakuje nawet informacji o aktualnym zużyciu energii. Rachunki za prąd i gaz najczęściej są prognozowane na pół roku do przodu, a ciepło w budynkach wielorodzinnych zwykle nie jest w ogóle rozliczane indywidualnie.
Ustawa o efektywności energetycznej, która mogła to zmienić, weszła w życie w październiku 2016 roku, nakładając na spółdzielnie mieszkaniowe obowiązek zainstalowania takich liczników ciepła (o ile będzie to uzasadnione ekonomicznie) do... grudnia 2016 roku.
Jak zmiana podejścia rządu mogłaby rozwiązać także problem tzw. ubóstwa energetycznego? O tym w dokończeniu artykułu na WysokieNapiecie.pl.