Cztery analizy dotyczące "puczu" opozycji Sejm wycenił na 8 tys. zł. Dwie wciąż czekają na kosztorys. Eksperci radzili marszałkowi Markowi Kuchcińskiemu jak ograniczyć mediom wstęp do Sejmu, jak wyprowadzić posłów czy wprowadzić uzbrojonych funkcjonariuszy BOR na mównicę. Za 1 stronę dostali nawet po 175 zł brutto.Wystarczy więc 11 stron tekstu, by zarobić ustawową pensję minimalną. Jak dowiedział się WP money, tylko za cztery zewnętrzne analizy dotyczące protestu opozycji, Sejm zapłaci 7919 zł brutto. Na dodatek dwie analizy wciąż czekają na wycenę. Łączny koszt może przekroczyć 10 tys. zł.
O co chodzi?
Mowa o kontrowersyjnych opiniach, które na początku roku wydała grupa ekspertów Biura Analiz Sejmowych. Marszałek Marek Kuchciński postanowił sprawdzić, jakie ma możliwości prawne zakończenia protestu posłów Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Zapytał również, czy mógł przenieść posiedzenie do Sali Kolumnowej. Kuchciński przeanalizowanie sytuacji zlecił już 17 grudnia. Drugą prośbę wystosował 21 grudnia.
Zlecenie trafiło do siedmiu ekspertów - czterech zewnętrznych i trzech pracujących w Biurze. Jak tłumaczy Kancelaria - wybór ekspertów polega na ocenie ich "fachowości" oraz "dostępności". Na początku stycznia na biurko Marszałka Sejmu trafiło dziewięć analiz. Wśród nich m.in. takie:
"Infantylizm i irracjonalizm postępowania niektórych opozycyjnych posłów (...) skłaniają raczej do oceny tego zachowania jako nieodpowiedzialnego wybryku, do którego bardziej niż kodeks karny należałoby stosować, gdyby to było prawnie możliwe, środki wychowawcze przewidziane w ustawie o postępowaniu w sprawach nieletnich" - sugerował prof. Romuald Kmiecik z Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Kmiecik to były opozycjonista, w czasach PRL-u działał w "Solidarności". W ostatnich miesiącach często wypowiadał się o Trybunale Konstytucyjnym.
Inną ocenę protestu w Sejmie miał prof. Grzegorz Górski, prawnik z Toruńskiej Szkoły Wyższej. Prof. Górski jest byłym sędzią Trybunału Stanu z rekomendacji Prawa i Sprawiedliwości. Ze środowiskiem PiS związany jest już od prawie trzech dekad. W 1990 roku dołączył do Porozumienia Centrum. Później z list tej partii próbował zostać prezydentem Torunia (nieskutecznie) i radnym (już skutecznie).
Profesor Górski zaproponował trzy rozwiązania kryzysu. Sugerował usunięcie mediów, utajnienie obrad lub w ostateczności wprowadzenie funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu na salę. Mieli chronić mównicę, marszałka i ministrów. Profesor działania opozycji nazywa wprost. Są" niedemokratyczne".
"Tolerowanie nielegalnych działań grupy posłów oraz kierownictw ich partii powoduje poczucie bezkarności, które może przerodzić się w niebezpieczne zjawisko społeczne" - pisze prof. Górski i sugeruje nawet, by obywatele składali zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez posłów.
Fragment opinii prof. Grzegorza Górskiego dla Biura Analiz Sejmowych. Cały dokument dostępny jest tutaj
Ile za ekspertyzy dostali poszczególni eksperci? Kancelaria Sejmu odmówiła odpowiedzi na to pytanie. "Osoby, które sporządziły opinie (...) nie pełnią funkcji publicznych. Udostępnienie informacji o otrzymanych przez nie wynagrodzeniu naruszałoby ich prywatność" - argumentuje Kancelaria. Dostaliśmy jedynie wykaz analiz i cenę całości.
Więcej szczęścia miał poseł Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej. On też wnioskował o dostęp do tych danych. Kancelaria w odpowiedzi na jego wniosek zawarła informację o średniej stawce za stronę tekstu. Dlatego jesteśmy w stanie oszacować, że prof. dr hab. Romuald Kmiecik za 5 stron analizy mógł dostać 875 zł. Z kolei prof. Grzegorz Górski mógł się wycenić nawet na 1575 zł (przy maksymalnej stawce podanej przez Kancelarię).
Fragment odpowiedzi Kancelarii Sejmu na wniosek o udostępnienie informacji publicznej posła Marcina Kierwińskiego
Średnio za jedną analizę Sejm zapłacił więc prawie 2 tys. zł brutto. Z zarządzenia szefa kancelarii Sejmu z września 2007 roku wynika, że stawki za jedną stronę analizy sięgają od 2 do nawet 7,5 proc. średniego wynagrodzenia z kwartału poprzedzającego podpisanie umowy. To oznacza, że za stronę można dostać od 81 zł do nawet 304 zł. 10-stronicowa analiza może być warta 3 tys. zł brutto.
W przypadku analiz dot. "puczu" opozycji i przeniesienia posiedzenia stawki wyniosły od 120 do 175 zł brutto za stronę tekstu.
Trzech ekspertów - prof. Jarosław Szymanek, dr hab. Jarosław Wyrembak i dr Piotr Chybalski - jest pracownikami Biura Analiz Sejmowych. Za zlecenie marszałka Kuchcińskiego nie dostali więc żadnych pieniędzy.
Kim są eksperci marszałka Kuchcińskiego - o tym na drugiej stronie
Prof. Jarosław Szymanek do Biura Analiz Sejmowych trafił w połowie ubiegłego roku. Ale w Sejmie był znany już wcześniej - w listopadzie 2015 roku opiniował między innymi pomysłu PiS na reorganizację Trybunału Konstytucyjnego. W marcu 2016 Szymanek trafił do "Zespołu Ekspertów do Spraw problematyki Trybunału Konstytucyjnego", który stworzył marszałek Kuchciński. W tym samym miesiącu Szymanek trafił też do komitetu redakcyjnego "Przeglądu Sejmowego". To czasopismo naukowe dotyczące prawa, które działa od 1992 r. W ubiegłym roku cała redakcja została odwołana. Zasiadali w niej m.in. sędziowie Trybunału Konstytucyjnego.
W tej kadencji Sejmu napisał trzy analizy jako "zewnętrzny ekspert". Opiniował sytuację w Trybunale Konstytucyjnym i sugerował zmiany w kodeksie wyborczym. Sprawdzał też, czy Polska powinna podpisać deklarację "Większa integracja europejska: droga naprzód".
Szymanek Od 4 lipca jest stałym pracownikiem Biura Analiz Sejmowych. Za pisanie analiz dostaje już regularną pensję.
Opinię nt. sytuacji w Sejmie i możliwości kontynuowania posiedzenia w innej sali pisali też prof. Bogusław Banaszak z Uniwersytetu Zielonogórskiego oraz dr hab. Paweł Sobczyk z Uniwersytetu Opolskiego.
Dr hab. Paweł Sobczyk tytuł magistra zdobył na kierunku prawo kanoniczne - takie informacje można znaleźć w recenzji jego osiągnięć naukowych, którą przygotował Uniwersytet Opolski przy okazji habilitacji. Sobczyk ma na swoim koncie również tytuł magistra prawa, ale doktorat zrobił właśnie z prawa kanonicznego.
Prof. Bogusław Banaszak z Uniwersytetu Zielonogórskiego od dawna tworzył dla ekipy rządzącej analizy. To głównie jego opinie były wykorzystywane podczas kryzysu wokół Trybunału Konstytucyjnego. W tej kadencji Sejmu na swoim koncie ma 9 analiz - 8 z 2016 r. i 1 z 2015 r. To właśnie prof. Banaszak był zdania, że bez złożenia ślubowania, sędziowie wybrani przez poprzednią kadencję Sejmu nie mają prawa orzekać. Później sugerował, by TK oceniał ustawę naprawczą o Trybunale właśnie na podstawie ustawy naprawczej. W partyjnych przekazach PiS słowa prof. Banaszaka pojawiały się wyjątkowo często.
Profesor jest obecnie w radzie legislacyjnej przy premierze. Wrócił w to miejsce po kilka latach rozłąki - wcześniej zasiadał w niej do 2010 r. Banaszak od kwietnia jest też polskim przedstawicielem w Komisji Weneckiej. Dokładnie tej, którą zapraszał minister Waszczykowski, by później nie zgadzać się z jej rekomendacjami.