Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Przychodzi Kulczyk do klasztoru, czyli o "wałkach" dużych i małych

0
Podziel się:

Przedstawię dziś dwie historyjki ze sfer bankowych, które wyjmuję na chybił trafił z mojego prywatnego archiwum absurdu. W Kędzierzynie-Koźlu jakiś czas temu zniknęła Ewa W., kasjerka jednego z tamtejszych banków. A Święto Niepodległości nie przeszkodziło w odkrywaniu kolejnych pikantnych szczegółów serialu finansowo-politycznego o Giertychu.

Przychodzi Kulczyk do klasztoru, czyli o "wałkach" dużych i małych

Dwie historyjki ze sfer bankowych, które wyjmuję na chybił trafił z mojego prywatnego archiwum absurdu. W Kędzierzynie-Koźlu jakiś czas temu zniknęła Ewa W., kasjerka jednego z tamtejszych banków. Przepadła jak przysłowiowy kamień w wodę, zwalniając się przedtem z pracy na mocy porozumienia stron.
Gdy wszyscy szukali kobiety, a w mieście krążyła plotka o jej samobójczej śmierci, dyrektora banku tknęło przeczucie, więc kazał przeliczyć kasę.

Po miesiącu pani W. zgłosiła się na policję – cała, zdrowa i bez śladów wskazujących na zamiar pożegnania tego świata. Tymczasem liczenie doprowadziło do niezwykłego odkrycia: przez półtora roku kasjerka wyprowadziła z banku 250 tys. zł i jeszcze 30 patyków na pożegnanie. Wszystko przepuściła w polskich i czeskich kasynach, jako że była nałogową hazardzistką, czego czujny system kontroli bankowej dziwnym trafem nie wykrył.

Tenże system w tym samym banku zatwierdził potrzeby kredytowe dwóch biznesmenów, ojca z synem, którzy od dziesięciu lat zajmują się w Niemczech interesami z branży cukierniczej. Dostali oni 231 tys. zł i 70 tys. euro na uruchomienie podobnej firmy u podnóża Góry Św. Anny, po czym również rozpłynęli się w czasie i przestrzeni. Gdy nie spłacili w terminie pierwszej raty kredytu, zdziwieni bankowcy znów dokonali odkrycia: majątek, który miał być zabezpieczeniem kredytów, był warty dużo mniej niż stwierdził rzeczoznawca, a biznesmenów poszukiwała od dawna niemiecka policja za długi niespłacone nad Renem.

Na deser historia z wyższych sfer. Święto Niepodległości nie przeszkodziło w odkrywaniu kolejnych pikantnych szczegółów serialu finansowo-politycznego o Giertychu, który przychodzi do Kulczyka albo na odwrót. Dziennikarze ustalili, że spotkanie dwóch rzekomych adwersarzy zorganizowali jasnogórscy paulini w dowód wdzięczności za szczodrość współwłaściciela Orlenu, który miał przekazać parę drobnych milionów na częstochowski klasztor. Przy okazji przypomniano, że dzięki finansowemu poręczeniu paulinów wyszedł z kryminału inny sponsor klasztoru, śląski baron paliwowy Artur K.

W tym samym czasie Aleksander Kwaśniewski wychwalał przed Grobem Nieznanego Żołnierza osiągnięcia III Rzeczpospolitej i przestrzegał, że niektórzy politycy mogą po wyborach przekształcić wspólne dzieło w narodową karykaturę. Czyżby pan prezydent nie dostrzegał, że karykaturalną kreską znani i mniej znani autorzy rysują codzienne życie w Polsce od dawna? Niezależnie od tego, czy toczy się ono w małych bankach czy na szczeblach wielkiej finansjery, czy dotyczy drobnych cwaniaczków czy też graczy z najwyższej półki.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)