Czy płacimy wyższe rachunki za prąd niż powinniśmy? - Cyfrowe liczniki prądu nie są przystosowane do współpracy np. z żarówkami diodowymi, mogą pokazywać dużo wyższe zużycie niż w rzeczywistości - twierdzą holenderscy naukowcy. - Tezy o przekłamaniach liczników są dyskusyjne - odpierają firmy energetyczne.
Przypomnijmy: trzej naukowcy z uniwersytetów w Amsterdamie i Enschede przeprowadzili test cyfrowych liczników energii elektrycznej. W czasie eksperymentu okazało się, że wszystkie urządzenia - pomimo właściwych homologacji - pokazywały błędne odczyty, w zdecydowanej większości zawyżone. Rekordzista przekłamywał aż o 582 proc.
Czy wyniki eksperymentu oznaczają, że płacimy zawyżone rachunki za prąd? W ostatnich latach wszyscy dostawcy energii elektrycznej w Polsce sukcesywnie zastępują starego typu liczniki mechaniczne urządzaniami cyfrowymi.
Najprostsze z możliwych metod pomiarowych
- Elektroniczne liczniki energii elektrycznej, nawet w przypadku renomowanych producentów, są produkowane w Chinach. I ze względu na cenę jednostkową stosuje się w nich najprostsze z możliwych metod pomiarowych - mówi nam dr inż. Jerzy Szczepanik z Wydziału Inżynierii Elektrycznej i Komputerowej Politechniki Krakowskiej.
Jak wyjaśnia, liczniki nie są przystosowane do pomiaru zużycia energii przez nowoczesne urządzenia. Chodzi m.in. o żarówki diodowe, zasilacze komputerowe, ładowarki elektroniczne, sterowniki silników elektrycznych.
- We wszystkich urządzeniach tego typu, kształt prądu wejściowego jest niesinusoidalny, a napięcie często odkształcone, co powoduje, że mogą występować duże przekłamania pomiaru - mówi Szczepanik. Jego zdaniem przekłamania mogą dotyczyć także klasycznych liczników elektromechanicznych.
- Stosowane w Polsce liczniki są certyfikowane i legalizowane dla prądów i napięć sinusoidalnych o częstotliwości 50 Hz. Sercem takiego urządzenia elektronicznego jest prosty procesor, który jest zaprogramowany dla określonej procedury pomiarowej. Procedura ta nie jest jednak ujawniana przez producentów w danych technicznych urządzenia, ponieważ jest ona uznawana za tajemnicę firmy - tłumaczy dr Szczepanik.
Naukowiec podkreśla, że problem nie dotyczy tylko energii czynnej, za którą płacą odbiorcy indywidualni. W przypadku firm pojawia się też problem pomiaru przepływu mocy biernej. - W przypadku odkształceń napięć i prądów, nie wiadomo, co taki licznik poboru mocy biernej w ogóle mierzy - zwraca uwagę dr Szczepanik. - Opłata pobierana jest po prostu za wskazania przyrządu - mówi.
Gdy tylko opublikowano wyniki badań holenderskich naukowców, zwróciliśmy się do instytucji państwowych odpowiedzialnych za rynek energetyczny. Już w połowie marca pytaliśmy, czy problem błędnych wskazań liczników prądu występuje w Polsce.
Urząd Regulacji Energetyki, który z mocy ustawy Prawo energetyczne zajmuje się między innymi "równoważeniem interesów przedsiębiorstw energetycznych i odbiorców energii" uznał, że sprawa liczników nie należy do jego kompetencji i odesłał nas do Głównego Urzędu Miar. Jak się dowiedzieliśmy, GUM wciąż przygotowuje odpowiedź na nasze pytania. Żadnej odpowiedzi nie otrzymaliśmy od Ministerstwa Energii.
Dystrybutorzy: urządzenia spełniają unijne i polskie normy
Operatorzy sieci energetycznych zgodnie podkreślają, że wszystkie stosowane przez nich urządzenia spełniają unijne i polskie normy oraz podlegają prawnej kontroli metrologicznej. Równie zgodnie zaprzeczają, by pomiary prądu mogły być przekłamane.
Marcin Marzyński, rzecznik prasowy Tauron Dystrybucja, mówi, że stosowane przez tę firmę liczniki elektroniczne są dostosowane do pomiaru zużycia energii elektrycznej różnych rodzajów odbiorników, w tym lamp LED. A niedokładności w odczytach mogą występować tylko w przypadku niskiej jakości urządzeń energooszczędnych. Takich, które w Polsce nie są dopuszczone do obrotu.
- Na przestrzeni 10 lat w sieci Enea Operator zainstalowano około 35 proc. liczników elektronicznych różnych producentów a prowadzone statystyki rozliczeń finansowych z klientami w żaden sposób nie wskazują na opisany wzrost wielkości rozliczanej energii - mówi z kolei Danuta Tabaka, rzecznik prasowy Enea Operator.
Z kolei według Adama Rafalskiego, rzecznika prasowego PGE Dystrybucja, sporadyczne przypadki zawyżania zużycia energii elektrycznej przez liczniki elektroniczne, z jakimi w ostatnim czasie spółka miała do czynienia, miały związek z uszkodzeniem układu pomiarowego.
Energa-Operator podważa wiarygodność badań Holendrów
Do badań holenderskich naukowców bezpośrednio odniosła się jedynie spółka Energa-Operator. - Przedstawione w publikacji autorów z Holandii tezy są dyskusyjne i wymagają weryfikacji w zakresie zastosowanej metody badawczej i przyjętych założeń - pisze Lidia Serbin-Zuba, rzecznik prasowy spółki.
- Wątpliwość budzić może np. wykorzystanie jako urządzenia referencyjnego tylko licznika elektromechanicznego, bez zastosowania dodatkowego urządzenia wysokiej precyzji, jak w akredytowanych laboratoriach wzorcujących, które pozwoliłoby na weryfikację pomiarów dokonywanych również przez licznik elektromechaniczny - pisze Serbin-Zuba.
Jak przekonuje rzeczniczka spółki, w eksperymencie Holendrów założono, że licznik elektromechaniczny poprawnie dokonuje pomiaru energii zużywanej przez odbiorniki nieliniowe (np. świetlówki LED), wprowadzające duże zniekształcenia napięcia i prądu.
- Ponadto wyniki badań wskazują, że największe błędy wykazują liczniki, których metoda pomiaru oparta jest na cewce Rogowskiego, co jest dużym zaskoczeniem, ponieważ ta metoda pomiaru często wykorzystywana jest w wysokiej klasy urządzeniach pomiarowych - dodaje.
- W Energa-Operator dla odbiorców komunalnych instalowane są statyczne liczniki wykorzystujące ustroje bocznikowe, w których panowie z Holandii nie zaobserwowali różnic w stosunku do liczników indukcyjnych - podkreśla Lidia Serbin-Zuba.
Należy przyjrzeć się procedurom legalizacyjnym pomiarów energii
Jak reakcje dystrybutorów ocenia dr Szczepanik? Jak mówi, w ich odpowiedziach podkreślany jest fakt legalizacji urządzeń pomiarowych i zaznacza, że takim procedurom - zgodnym ze wskazaniami normatywnymi obowiązującymi w Unii Europejskiej - podlegały także liczniki przebadane w Holandii.
- Należy zatem przyjrzeć się samym procedurom legalizacyjnym pomiarów energii i to nie tylko procedurom dla samych urządzeń pomiarowych, ale także dla urządzeń pośredniczących w pomiarze takim jak na przykład przekładniki prądowe - postuluje naukowiec z Politechniki Krakowskiej.
Jak się jednak okazuje, niektórzy operatorzy już prowadzą wraz z naukowcami testy liczników elektrycznych. Spółka Tauron Dystrybucja poinformowała nas, że w najbliższych tygodniach opublikuje wyniki prowadzonych z Akademią Górniczo-Hutniczą oraz Politechniką Wrocławską badań liczników elektronicznych przeprowadzonych w latach 2015 i 2016.