Dwadzieścia skontrolowanych przez NIK spółek Skarbu Państwa wydało ponad 1,5 mld zł na działalność sponsoringową oraz zakup usług doradczych i medialnych od 2015 do połowy 2017 roku, łamiąc własne zasady i procedury.
Najwyższa Izba Kontroli w opublikowanym w środę raporcie wskazała, że państwowi giganci prowadzili sponsoring pomimo ujemnego wyniku finansowego, finansowali przedsięwzięcia, które nie były ujęte w planach, a także niegospodarnie wydawali środki.
Tego samego dnia, gdy ukazał się druzgocący raport NIK, w mediach pojawiła się nieoficjalna jeszcze informacja, że kontrolowana przez rząd spółka PKN Orlen zamierza zainwestować 100 mln zł we wznowienie kariery Roberta Kubicy w Formule 1. Dla niej samej też byłaby to okazja do promocji. Oficjalny komunikat pojawił się w czwartek.
Potwierdziły się więc krążące na ten temat od tygodni plotki, choć suma spuchła 2,5-krotnie. Jak wskazują złośliwi, Kubica może dziękować za angaż kelnerom z restauracji "Sowa i Przyjaciele".
Dlaczego? Na potajemnie nagranych rozmowach z udziałem Mateusza Morawieckiego z 2013 r. ówczesny prezes banku BZ WBK nie chciał sponsorować Roberta Kubicy i w kontrowersyjny sposób wypowiadał się na temat wypadku polskiego kierowcy. Zaraz po publikacji Onetu ze sportowcem spotkał się premier i prezes Orlenu, ale spółka unikała tematu angażu Kubicy.
Niesłuszny wzrost cen
Psucie radości kibiców w tym momencie jest może okrutne, ale czy kontrolowana przez rząd spółka z taką pozycją rynkową jak Orlen naprawdę potrzebuje tak gigantycznego wydatku na promocję swego wizerunku?
Pozostaje jeszcze kwestia poważnego niedofinansowania innych dziedzin sportu w Polsce, ale to temat na odrębną dyskusję.
Od kilku dni głośno jest także wokół planowanych na przyszły rok podwyżek rachunków za prąd dla odbiorców indywidualnych. Cztery działające na polskim rynku wielkie państwowe spółki energetyczne domagają się urzędowej zgody na podniesienie cen nawet o 30 proc.
Planowana gwałtowna podwyżka cen, która najbardziej uderzy po kieszeniach najuboższych, już wywołała nerwowe działania resortu energii. Minister Tchórzewskiego obiecał, że do rachunków za prąd wszystkim gospodarstwom domowym - niezależnie od dochodów - dopłaci państwo. Powiedział nawet, że wzrost cen prądu jest... "niesłuszny".
Wypowiedzi Tchórzewskiego spotkały się z silną krytyką, ministrowi zarzucano sięganie po wzorce z krajów socjalistycznych i przelewanie pieniędzy obywateli z jednej państwowej kasy do innej. Podkreślano też, że wynikają z politycznej kalkulacji - rząd nie może pozwolić sobie na drastyczny wzrost kosztów utrzymania rodzin w roku wyborów do parlamentu.
Sponsoring bez uzasadnienia
Trzeba oczywiście zaznaczyć, że spółki mają solidne argumenty na obronę podwyżek cen. Zarówno węgiel, z którego wytwarzamy 80 proc. energii w Polsce, jak i prawa do emisji CO2 gwałtownie podrożały. We wrześniu za prawa do emisji płacono nawet 25 euro za tonę, a jeszcze pod koniec 2017 r. tylko kilka euro.
Argumenty spółek energetycznych można by uznać za całkowicie racjonalne, gdyby nie ich nieracjonalna polityka finansowa w dziedzinie wydatków na szeroko rozumianą promocję, którą właśnie wypunktowała Najwyższa Izba Kontroli.
Od początku 2015 roku do połowy 2017 roku 19 spośród 20 skontrolowanych przez NIK spółek przeznaczyło na sponsoring ponad 760 mln zł, a wraz z darowiznami i mecenatem - prawie 896 mln zł.
_ Źródło: NIK _
Na co poszły te pieniądze? Jak wyjaśnia NIK, środki te stanowiły źródło finansowania lub współfinansowania m.in. klubów sportowych, zarówno zawodowych, jak i amatorskich, obiektów sportowych oraz przedsięwzięć artystycznych, kulturalnych i biznesowych.
NIK wskazuje, że aż 12 spółek nie przestrzegało własnych regulacji związanych z działalnością sponsoringową. Przykład? W jednej z dużych firm energetycznych w 2016 r. zawarto dwie nowe umowy sponsorskie na sumę 2,65 mln zł, pomimo że w poprzednim roku spółka odnotowała ujemny wynik finansowy. "Przedstawiciele spółki nie potrafili wskazać żadnego uzasadnienia dla podjętej decyzji" - podkreśla NIK.
Konkurencja? Jaka konkurencja?
Czy tak ogromne wydatki na sponsoring państwowych spółek mają rację bytu? To pytanie ma sens szczególnie w odniesieniu do spółek energetycznych, które działają na rynku, na którym konkurencja jest albo pozorna, albo bardzo ograniczona.
NIK w raporcie z 2 listopada wskazał, że ceny energii elektrycznej dla gospodarstw domowych nadal podlegają regulacji, a wymóg ich taryfowania tłumi realną konkurencję na rynku energii. "Ceny, skalkulowane na poziomie podstawowych kosztów sprzedaży energii wraz z obsługą tego procesu, nie były impulsem dla spółek energetycznych do walki o nowych klientów" - napisano w raporcie.
"Tracił na tym odbiorca końcowy pozbawiony korzyści płynących z liberalizacji rynku, takich jak dopasowanie oferty handlowej do indywidualnych potrzeb czy poprawa jakości świadczonych usług" - zwrócił uwagę NIK.
Ogromnie wydatki spółek energetycznych na sponsoring i promocję mogą budzić wątpliwości także w kontekście starzejącej się infrastruktury. NIK podkreśla, że spółkom dystrybucyjnym nie udało się zapewnić odbiorcom końcowym gwarancji nieprzerwanych dostaw energii. "Jednym z czynników wpływających na awaryjność sieci i ich wrażliwość na zjawiska atmosferyczne, jest ich wiek" - czytamy.
Spółki energetyczne nie inwestują także wystarczająco w inteligentne sieci elektroenergetyczne. NIK wskazuje, że Polska jest spóźniona we wdrażaniu do prawodawstwa krajowego unijnych przepisów dotyczących inteligentnych sieci.
Zabawa w biznes
Wydatki państwowych spółek na promocję, sponsoring i organizację różnego rodzaju wydarzeń to część szerszego zjawiska, które można złośliwie nazwać zabawą w biznes. Przedsiębiorstwa dostarczające energię elektryczną, gaz czy inne usługi potrzebne do funkcjonowania rodzin i firm najczęściej działają w warunkach ograniczonej konkurencji, a klientów mają zapewnionych niemal z urzędu.
Nie przeszkadza im to odgrywać z całą powagą roli firmy, która sama wywalczyła swoją pozycję na rynku - za ciężkie pieniądze zamawiają logotypy, gadżety reklamowe i inne materiały promocyjne, tworzą stanowiska dyrektorów ds. strategii, itp., którzy posługują się biznesową nowomową z obowiązkowym "efektem synergii".
Innym przejawem fikcji, w jakiej często funkcjonują, jest polityka kadrowa i płacowa państwowych firm. Na stanowiska kierownicze, nawet te najwyższe, są awansowane osoby wprost z samorządów czy ław sejmowych, często z zerowym doświadczeniem biznesowym. Mimo to mogą liczyć na płace idące w dziesiątki tysięcy złotych miesięcznie, jak w prywatnych firmach.
Skoro płace są rynkowe, to w czym problem? Zasadnicza różnica polega na tym, że wysokie płace na stanowiskach menedżerskich w sektorze prywatnym to efekt konkurencji o najlepszych fachowców. W przypadku spółek państwowych dobór kandydatów zazwyczaj odbywa się według klucza partyjnego, a tutaj o żadnej konkurencji rynkowej nie może być mowy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl