Przed wrocławskim sądem rozpoczęła się rozprawa w sprawie eksmisji rumuńskich Romów z koczowiska przy ul. Kamieńskiego. Od kilku lat w barakach bez bieżącej wody mieszka tam około 60 osób, które do tej pory nie zalegalizowały pobytu w Polsce.
Pozew o eksmisję złożył w kwietniu wrocławski magistrat. Wcześniej miasto zawiadomiło policję o popełnieniu wykroczenia polegającego na nielegalnym zajmowaniu przez Romów terenu. Grozi za to grzywna.
Dziś przed sądem przesłuchiwani są Romowie zamieszkujący koczowisko. 40-letnia kobieta, która w barakach na Kamieńskiego mieszka od ponad trzech lata, zeznała, że trafiła tam po tym, jak zostało zniszczone obozowisko w innym miejscu Wrocławia._ _
_ - Ja i moja rodzina opuścilibyśmy baraki na Kamieńskiego, gdybyśmy mieli, gdzie się podziać. Nie mamy jednak gdzie iść. W Rumunii mieszkaliśmy również w barakach i były tam gorsze warunki niż w Polsce _ - mówiła kobieta, która ma czwórkę dzieci. Pytana przez sąd, czy miasto oferowało jej inne miejsce zamieszkania, odpowiedziała, że nie było takiej propozycji.
Kobieta zeznała, że żyje z żebractwa, a jej mąż zbiera złom. _ - Nie umiem pisać, ani czytać, nie wiedziałam o obowiązku zalegalizowania w Polsce pobytu po trzech miesiącach _ - mówiła.
Pod koniec marca rumuńscy Romowie z obozowiska przy ul. Kamieńskiego otrzymali od magistratu dwa pisma. W jednym z nich urzędnicy napisali, że mieszkańcy koczowiska łamią prawo, zajmując nielegalnie teren miejski. Drugie pismo zawierało wezwanie do opuszczenia koczowiska.
Jak tłumaczyła wówczas Anna Bytońska z biura pasowego wrocławskiego magistratu, miasto zdecydowało się na podjęcie kroków prawnych m.in. po wielokrotnych skargach na _ uciążliwe sąsiedztwo _ ze strony mieszkańców okolicznych bloków.
Romowie nie opuścili koczowiska w terminie wyznaczonym przez magistrat. Przedstawiciele pomagającego Romom stowarzyszenia Nomada, tłumaczyli, że nie mają oni się gdzie przenieść. - _ Jeżeli wyprowadzą się z koczowiska, to przeniosą się na inny teren we Wrocławiu i to nie rozwiąże sprawy _ - mówiła wówczas Agata Ferenc ze stowarzyszenia Nomada.
Władze miasta wielokrotnie podkreślały, że pomagały Romom z koczowiska. Twierdzą, że oferowano im m.in. ciepłe posiłki, dostarczano wodę, a w zimie straż miejska proponowała im noclegi w miejskich noclegowniach. Urzędnicy twierdzą również, że wiele form tej pomocy było odrzucanych przez Romów. Według magistratu miasto nie może podjąć innych form pomocy, dopóki Romowie nie zalegalizują swojego pobytu w Polsce.
W kwietniu ówczesny rzecznik wrocławskiego Urzędu Miasta Paweł Czuma, powiedział, że jeśli sąd zdecyduje o eksmisji, to miasto zaproponuje Romom lokale socjalne. Wrocławscy urzędnicy zadeklarowali to również podczas spotkania z przedstawicielami Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka oraz Amnesty International Polska, które odbyło się w kwietniu w Warszawie.
Głos w sprawie rumuńskich Romów zabrał też prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce Roman Kwiatkowski. W liście otwartym do prezydenta Wrocławia napisał, że z niepokojem obserwuje _ jak podsycane są przez niektóre grupy z Wrocławia antyromskie nastroje, które po ostatnich doniesieniach medialnych na temat obozowiska obywateli rumuńskich pochodzenia romskiego przy ul. Kamieńskiego, zaczęły gwałtownie narastać _.
Romowie z Rumunii mieszkają na koczowisku przy ul. Kamieńskiego od kilku lat. W barakach, w których nie ma bieżącej wody, a prąd dostarczany jest przez agregaty, mieszka ok. 60 osób, w tym wiele dzieci. Mieszkańcy koczowiska żyją m.in. ze zbierania złomu oraz datków, które zdobywają na ulicy.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Mają opuścić kolejne koczowisko Rodzinom grozi kara grzywny. Muszą też opuścić teren w ciągu 14 dni. | |
Wrocław złożył pozew. Chce eksmisji 60 osób _ Stan, który teraz władze próbują zmienić, trwał przecież przez lata i nikt nie reagował. _ | |
Zabili żołnierza z pobudek religijnych? Obaj mężczyźni urodzili się w Wielkiej Brytanii, w chrześcijańskich rodzinach pochodzących z Nigerii, jednak przeszli na islam. | |
"To, co się dzieje z Romami, to nasza wina" _ Są dyskryminowani na każdym kroku, z kim mają się integrować? _ - pyta Joanna Kos-Krauze, reżyserka filmu _ Papusza _. |