Mimo że na początku tygodnia USA przyjęły specjalną ustawę, która pozwala wprowadzić kolejne sankcje na Rosję, to w praktyce nie zostaną użyte.
Demokraci dociekają, jaki związek z decyzją o nienakładanie kolejnych sankcji na Rosję miała ubiegłotygodniowa wizyta w USA szefów rosyjskich służb specjalnych – czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Tak zwana ustawa CAATSA, która umożliwia Amerykanom wprowadzenie kolejnych sankcji, obejmujących również rosyjskie państwowe obligacje – została przyjęta na początku tygodnia.
Wielu komentatorów upatrywało w tym zaostrzenia kursu w stosunku do Moskwy. Jednak, jak podaje piątkowy Bloomberg, Departament Skarbu w raporcie dla Kongresu ostrzega przed uruchomieniem takich kroków.
Zdaniem resortu finansów, sama groźba działa odstraszająco i wiele państw porzuciło plany zakupu rosyjskiego uzbrojenia - co oznacza, że dodatkowe sankcje nie są konieczne.
Donald Trump przychylił się do tych wniosków i odstąpił od nakładania nowych sankcji za ingerencję w wybory w USA i konflikt na Ukrainie. Jak donosi "Wyborcza", na razie nie zamierza również wywierać nacisków w postaci sankcji na firmy biorące udział w projekcie Nord Stream 2.
To dobra wiadomość dla Moskwy. Druga jest taka, że Rosja powoli wychodzi z kryzysu, który był między innymi skutkiem krachu na rynku ropy oraz działania zachodnich sankcji -o czym pisaliśmy szczegółowo w money.pl.
Pod 2 latach spadków, ubiegły rok był znacznie lepszy. PKB Rosji wzrosło o 1,5 proc. Choć to mniej niż prognozowały władze, a Rosji daleko do odbudowania danej kondycji, to i tak jest to znak, że kraj wyszedł z dołka.
Jak przypomina "Wyborcza", w 2015 PKB Rosji spadło o 2,5 proc. w roku kolejnym o znów o 0,2 proc. Dopiero teraz gospodarka nabiera tempa.