Objęcie spółdzielni mieszkaniowych obowiązkiem udostępniania informacji publicznych zakłada poprawiony projekt ustawy o jawności życia publicznego. Oprócz członków spółdzielni, wnioski będą mogli składać praktycznie wszyscy zainteresowani. Eksperci uważają, że tak napisane przepisy idą za daleko.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", pomysłodawcy tych przepisów chcą ukrócić dzisiejszą patologię polegającą na zatajaniu przez spółdzielnie ważnych informacji nawet przed swoimi członkami.
Objęcie jawnością spółdzielni mieszkaniowej już wcześniej zapowiadał Maciej Wąsik, zastępca koordynatora służb specjalnych Mariusza Kamińskiego, który odpowiada za opracowanie projektu ustawy.
Spółdzielnie mieszkaniowe miałyby upubliczniać bardzo szeroki zakres informacji. Zobowiązane byłyby do publikowania rejestru zawieranych umów cywilnoprawnych z danymi kontrahenta, przedmiotem i wartością umowy, jej całkowitą wartość.
Szymon Osowski, prezes walczącej o jawność życia publicznego Sieci Obywatelskiej Watchdog Polska uważa jednak, że proponowane przepisy idą za daleko.
Jak podkreśla, spółdzielnie są prywatnymi podmiotami i nie powinny być traktowane jak podmioty publiczne. Osowski przyznaje, że problem zatajania przez spółdzielnie informacji istnieje, ale powinien zostać rozwiązany przez zmiany w ustawie o spółdzielniach mieszkaniowych.
Także prof. Krzysztof Pietrzykowski, ekspert prawa spółdzielczego, uważa, że nie powinno się obejmować obowiązkiem udostępniania informacji publicznych wszystkich spółdzielni mieszkaniowych, lecz jedynie takie, które korzystają z pieniędzy publicznych. Ale takie to zdecydowana mniejszość - podkreśla.
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", projekt przygotowany przez Kamińskiego i Wąsika jest przede sprzeczny z uchwałą siedmiu sędziów Naczelnego Sądu Administracyjnego z 2005 r. Napisano w niej, że spółdzielnie mieszkaniowe nie są objęte obowiązkiem udzielania informacji publicznych, ponieważ ich działalności nie można utożsamiać z wykonywaniem zadań publicznych.