Czas wolny Polaków. Od 10.30 do 12 "Leśniczówka". Krótki serial obyczajowy, dwa epizody, z małą przerwą reklamową. Nawet wstawać z kanapy nie trzeba. W tym odcinku Krzysztof zauważa bliskość między Katarzyną i jej wydawcą. Jednocześnie dowiaduje się, że Lidia flirtuje z Michałem. Olga i Patrycja postanawiają nagłośnić w mediach sprawę budowy obwodnicy. Dzieje się, trzeba oglądać.
Po 12 zmiana kanału. Dziennikarz Piotr Kraśko wraz z grupą Polaków wyrusza w podróż szlakiem, który uchodźcy pokonują w poszukiwaniu lepszego lub bezpiecznego życia, by doświadczyć ich zmagań. I godzinka minęła.
Na dobitkę Familiada. W zabawie udział biorą dwie rodziny, które odpowiadają na pytania zadane wcześniej grupie Polaków. Drużyna, która zdobędzie największą liczbę punków, przechodzi do gry finałowej. Żartami sypie Karol Strasburger.
A na koniec jeszcze jakiś film sensacyjny. Później standardowo informacje i czas spać. I niedziela zleciała. Tak wygląda czas wolny Polaków.
Jak wynika z analiz Centrum Badania Opinii Polaków co drugi Polak wolny czas spędza przed telewizorem. A gdyby zliczyć tych, którzy grają w gry komputerowe i buszujących w sieci, to mamy jasny wynik. Blisko 3/4 Polaków wolny czas przeznacza na patrzenie w ekran.
Z ostatnich badań CBOS wynika, że zdecydowanie mniej osób chodzi na spacery. Tylko 2 na 10 Polaków decyduje się na wyjście z domu na spacer. Od pewnego czasu okazji do spacerowania mają mniej. Powód? Zamknięte galerie handlowe. CBOS nie analizował, co robią spacerujący - a jednocześnie nie badał, czy wykorzystują dzień wolny na zakupy. Socjologowie i psychologowie są przekonani, że właśnie tak było.
A skoro nie ma powód do wyjścia to... Leśniczówka, Familiada i film sensacyjny. I tak w kółko.
O takich długofalowych skutkach zakazu handlu przekonany jest prof. Janusz Czapiński, socjolog z Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie i wieloletni twórca badań "Diagnoza Społeczna". Jego zdaniem zamiast przechadzek po galeriach handlowych, zaczniemy wybierać właśnie oglądanie telewizji. Masowo. - To od dawna była rozrywka numer jeden w Polsce. I tak będzie - mówi. W ciągu roku od wprowadzenia całkowitego zakazu we wszystkie niedziele już nikt nie będzie odczuwał głodu wychodzenia do galerii. Polacy, i w ogóle ludzie, mają ogromne zdolności adaptacyjne - komentował dla money.pl.
CBOS w ostatnim roku nie sprawdzał, jak Polacy planują spędzić niedziele niehandlowe. Ale zakaz handlu wciąż się zmienia - pełną parą zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2020 roku.
Zdaniem prof. Czapińskiego w zdecydowanej większości niedzielne wyjścia do galerii handlowych nie miały nic wspólnego z kupowaniem. - Owszem, są ludzie, którzy robią wtedy zakupy spożywcze. Ale to tylko część tych, którzy wybierają się na długie godziny do galerii. Reszta chodzi i ogląda. Można powiedzieć, że cieszy zmysły - żartuje. Ale podkreśla, że to i tak lepsze rozwiązanie niż kanapa. Z wielu powodów: i fizycznych, i rodzinnych.
O tym, że współczesne galerie handlowe mają już mniej związku z handlem, a więcej z rozrywką przekonuje Łukasz Marynowski z Polskiej Rady Centrów Handlowych. - Galerie już dawno zaczęły przestawiać się z tylko i wyłącznie sfery handlowej na rozrywkową. Dziś przecież nikogo nie dziwią kina, pełen pakiet restauracji oraz sale zabaw dla dzieci w galerii - mówi. I przyznaje wprost, że element rozrywkowy i handlowy doskonale się uzupełniały. Gdy brakuje jednego, to i ochoty na wycieczkę do galerii nie ma.
To widać już dziś. Zakaz handlu odebrał restauracjom obroty. Marynowski wprost przyznaje, że dla wielu restauracji biznes powoli przestaje się kalkulować. Jak zaznacza, wielkich odejść i zamknięć nie będzie, ale nowe galerie nie będą miały tego elementu. Nie będzie chętnych do wynajmowania.
- Nie ma żadnej szansy na pozytywny efekt rodzinny zakazu handlu. Żadnej. Bardzo dużo Polaków wybierało się na spacery po sklepie właśnie całą rodziną. Co będą robić już niebawem? Postawią na rozrywkę numer jeden w Polsce, czyli oglądanie telewizji - komentuje prof. Czapiński. I zaznacza, że w galerii handlowej przynajmniej rodziny ze sobą rozmawiały. A z kolei oglądając telewizję nie mówi się nic. Co najwyżej: cicho, oglądaj.
Jednocześnie prof. Czapiński nie przewiduje, by frekwencja w kościołach istotnie się podwyższała. Dlaczego? - Polacy przestają chodzić do kościoła z zupełnie innych powodów. To nie chodzi o brak czasu, tu nie chodzi o to, że zakupy wyparły modlitwę. Godzenie kościoła i zakupów to naprawdę nie jest zbyt problematyczna sprawa. Ludzie po prostu odwracają się od religii - komentuje.
- Polacy spędzali, spędzają i będą spędzać czas wolny głównie przed telewizorem. Zakaz handlu niczego nie zmieni, nie wyciągnie ich z domów. Jeżeli ma być jakiś efekt, to raczej w drugą stronę - komentuje.
Podobne zdanie prezentuje prof. Dominika Maison. W rozmowie z money.pl tłumaczyła, że na zakaz handlu trzeba jednak spojrzeć też nieco szerzej. - Z jednej strony wpływa na typowe, codzienne aktywności. Ale z drugiej strony zmienia ważny dla niektórych sposób spędzania czasu. Dla pewnej grupy Polaków weekend w galerii handlowej jest zupełnie naturalny. I to nie jest tylko polska specjalność, wcale nie jesteśmy pod tym względem aż tak wyjątkowi - przekonuje.
- Zamknięcie centrów handlowych nie sprawi, że ludzie pójdą do lasu, zaczną chodzić do teatru lub czytać książki. Jeżeli ktoś miał skłonność to bezwysiłkowego spędzania czasu, to przerzuci to na inny, ale równie łatwy typ spędzania wolnych chwil, czyli chipsy przed telewizorem - komentuje.
- Żeby ludzie zmienili swoje nawyki, np. dotyczące innego spędzania czasu, to trzeba im trochę w tym pomóc. Trzeba im pokazać możliwości, podpowiedzieć, co mogą zrobić, ułatwić, z czasem mogą wytworzyć się mody na inne spędzanie czasu. A i tak wszystkich na siłę nie można uszczęśliwiać i wybiorą telewizję - przekonuje.
- Możliwości jest wiele, ale w tym temacie debaty nie ma żadnej. Zakaz przegłosowany, obowiązuje, temat w zasadzie się zamknął. I jak zwykle w takich sytuacjach nie wiadomo co było tak naprawdę motywacją do wprowadzenia tej zmiany. Ochrona sprzedawców, żeby nie pracowali w niedzielę? W takim razie, co z innymi zawodami? Ochrona przed "złym" spędzaniem czasu? A co z innymi, niekonstruktywnymi zachowaniami, jak wspomniane chipsy przez telewizorem? Czy może ochrona konsumentów przed nadmierną konsumpcją? Jeżeli tak, to też się nie udało. Kupują więcej, tylko w inne dni - mówi.
Wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej Stanisław Szwed jeszcze przed wprowadzeniem zakazu handlu podkreślał, że resort zdaje sobie sprawę z takiego problemu. Tłumaczył, że kwestie spędzania wolnego czasu i braku alternatyw będą problemem zwłaszcza w mniejszych miastach. Od momentu wprowadzenia zakazu nie pojawił się żaden program aktywizacji lub kampania społeczna w tym zakresie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl