Spółka Three Square Market z River Falls w stanie Wisconsin zajmuje się projektowaniem automatów sprzedażowych np. takich z napojami i przekąskami. W tym tygodniu ma się stać pierwszą amerykańską firmą, która wszczepi swoim pracownikom, podskórne mikrochipy - czytamy w artykule.
"Co z tego będą mieli pracownicy?" - zastanawia się "Gazeta Wyborcza". I odpowiada: "Wolne ręce. Do pracy wejdą bez konieczności szukania karty magnetycznej w zakładowej stołówce, zalogują się na swój komputer bez konieczności nadwerężania palców".
Chęć wszczepienia sobie chipu wyraziło 50 spośród 85 pracowników Three Square Market. Koszty (300 dolarów na osobę) pokryła firma, która chce by mikrochipy z czasem "zastąpiły zawartość portfela". Motywacja pracowników jest prosta: "chcemy być częścią przyszłości!" - powtarzają.
Gazeta przypomina, że mikrochipy, które wyglądają jak prostokątne ziarenko ryżu, używane są w kilku innych krajach. Od dwóch lat ich wszczepianie praktykuje się w Szwecji. "Piersi byli pracownicy szwedzkiego start-upu Epicenter. Zdecydowało się na to 150 osób spośród dwutysięcznego personelu". Próby trwają w Belgii. Mikrochip wszczepił sobie też Jewgienij "Che" Czereszniew, ekspert ds. cyberbezpieczeństwa w Kaspersky Lab.
"Wszczepianie ludziom chipów wywołuje dylematy etyczne" - pisze "Gazeta Wyborcza".
Krytycy chipowania zauważają, że pracodawca będzie wiedział, kiedy pracownik przyszedł do pracy i kiedy się zalogował. Obrońcy wskazują, że i tak to wie, ponieważ serwery i bramki magnetyczne dostarczają stosownej wiedzy.
Przeciwnicy wszczepiania mikrochipów twierdzą, że ich obecność umożliwi śledzenie ludzi. Specjaliści z firmy Three Square Market zwracają jednak uwagę w tym kontekście, że chipy zastosowane w ich firmie nie mają GPS.
Dylematy etyczne będą rosnąć i "będą tym większe, im bardziej działanie mikrochipów będzie się rozszerzać" - podsumowuje "GW".