Uber, właściciel popularnej aplikacji do zamawiania transportu poprzez kojarzenie kierowców z pasażerami, przegrał proces w Wielkiej Brytanii - pisze agencja Bloomberga. Sąd uznał, że firma powinna traktować swoich kierowców jako pełnoprawnych pracowników, a nie jako kontrahentów i samozatrudnionych. Sąd uznał też, że kierowcy Ubera w Wielkiej Brytanii powinni mieć prawo do minimalnego wynagrodzenia oraz płatnego urlopu. Koncern zapowiada apelację.
Londyński sąd pracy argumentację, że Uber jest dostawcą aplikacji, a nie firmą taksówkarską, uznał za "lekko śmieszną". To pierwszy taki wyrok na Wyspach Brytyjskich. Decyzja sądu może mieć konsekwencje dla ok. 40 tys. kierowców Ubera w całej Wielkiej Brytanii.
Pozew do sądu pracy złożyło w lipcu dwóch kierowców - James Farrar i Yaseen Aslam. W pozwie uzasadnili, że Uber oczekiwał od nich wielu godzin pracy i groził konsekwencjami za anulowanie zleceń. Mężczyźni domagali się płatnego urlopu i wynagrodzenia przynajmniej w wysokości płacy minimalnej.
Obecnie płaca minimalna w Wielkiej Brytanii dla osób powyżej 25. roku życia wynosi 7,20 funta za godzinę. Kierowcy informowali, że w sierpniu 2015 r., zarabiali mniej niż 6,70 funta za godzinę. Spółka zaprzecza, podając, że pracownicy Ubera w Wielkiej Brytanii otrzymywali średnio aż 16 funtów za godzinę.
Londyński sąd uznał, że kierowcom należy się wyrównanie od pracodawcy. Jeśli pozwy złoży większa grupa kierowców, to może to doprowadzić do istotnych zmian w kontraktach. Firma bowiem nie podpisuje z kierowcami umowy o pracę, a działa na zasadzie kontraktu. Tak samo jest w Polsce.
Wygrana w londyńskim sądzie pracy może wynosić maksymalnie 80 tys. funtów, chyba że wnioskodawcy udowodnią, że dodatkowo byli ofiarami dyskryminacji ze strony pracodawcy.
Obrońcy uważają, że myślenie o Uberze jako pełnoprawnym pracodawcy jest błędem. - To po prostu mobilna platforma, która umożliwia kojarzenie kierowców z pasażerami – podkreślali.
"Wolność i swoboda" – Uber odpowiada
- Zdecydowana większość kierowców, którzy korzystają z aplikacji Uber chwali swobodę i elastyczność pracy. Są w stanie jechać kiedy i gdzie chcą – odpowiedział Jo Bertram, regionalny dyrektor generalny Ubera w Wielkiej Brytanii, w oświadczeniu przesłanym e-mailem.
Eksperci uważają, że decyzja londyńskiego sądu pracy może mieć dalekosiężne skutki dla firm technologicznych, które opierają się na współpracy niezależnych pracowników z klientami.
- To monumentalne zwycięstwo, które będzie mieć niezwykle pozytywny wpływ na kierowców i tysiące osób pracujących w innych branżach, w których rozpowszechniane jest fikcyjne samozatrudnienie – powiedziała po wyroku Maria Ludkin, ekspert prawny z GMB, cytowana przez Bloomberga.
Uber to amerykański twórca aplikacji mobilnej o takiej samej nazwie, służącej do zamawiania transportu przez kojarzenie pasażerów z kierowcami, nie zaś profesjonalnymi taksówkarzami. Firma powstała w 2009 roku, a 5 lat później dotarła do Polski. W naszym kraju przejazdów mogą korzystać mieszkańcy m.in. Warszawy, Krakowa, Trójmiasta, Wrocławia i Łodzi. Działalność Ubera nie podoba się taksówkarzom, którzy tracą w ten sposób klientów, ponieważ tego typu przewozy kosztują znacznie mniej niż klasyczna taryfa.
W czerwcu amerykańska spółka została wyceniona na 69 mld dolarów, co czyni ją największą prywatną firmą technologiczną.