Zapisy ustawy o jawności na własnej skórze odczują boleśnie m.in. Janusz Filipiak (szef Comarchu), Grzegorz Hajdarowicz (prezes KCI) i menedżerowie innych wielkich firm - łącznie nawet kilkuset - pisze w środę, na łamach "Pulsu Biznesu", Dawid Tokarz. Tylko dlatego, że kiedyś zdecydowali się robić interesy z państwem lub samorządem.
Gazeta nazywa ustawę przygotowaną przez Mariusza Kamińskiego, ministra w kancelarii premiera i koordynatora służb specjalnych, bublem. Jak pisaliśmy w listopadzie w money.pl, zastrzeżenia do niej mieli nawet koledzy z rządu, na czele którego stała wtedy Beata Szydło. Przeciwko objęciu zapisami ustawy zaprotestowały wtedy resorty: spraw zagranicznych, obrony narodowej, sprawiedliwości oraz energii. Krytycy wskazywali na m.in. ryzyko spadku konkurencyjności państwowych spółek.
"Puls Biznesu" dopatrzył się jeszcze jednego kontrowersyjnego, dotąd niekwestionowanego, zapisu ustawy. Chodzi o rozszerzenie listy "osób pełniących funkcje publiczne". To do nich stosowane będą ograniczenia dotychczasowej tzw. ustawy antykorupcyjnej.
- Będą to wszyscy członkowie zarządów "spółek zobowiązanych", czyli takich, w których Skarb Państwa lub jednostki samorządu mają więcej niż 20 proc. udziałów lub akcji - mówi dziennikowi Konrad Młynkiewicz, radca prawny z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy.
Dziś próg jest wyższy - wynosi 50 proc. w przypadku państwowych spółek i 100 proc. w spółkach, których właścicielem jest samorząd.
Jak komentuje dla "PB" ekspert z jednej z największych firm doradczych, rozwiązanie - które w zamyśle miało zwiększyć przejrzystość życia publicznego i wzmocnić kontrolę nad sposobem zarządzania największymi państwowymi spółkami - uderzy rykoszetem w profesjonalnych menedżerów z prywatnego biznesu.
Z szacunków gazety wynika, że status "spółki zobowiązanej" będzie miało kilkaset firm, a ich menedżerów - także większościowych udziałowców - czekać będzie rewolucja.
- Nie będą mogli prowadzić działalności gospodarczej, zasiadać w zarządach i radach nadzorczych innych firm, a nawet fundacji czy stowarzyszeń prowadzących działalność gospodarczą - wylicza Dawid Tokarz.
Nie będą też mogli mieć więcej niż 10 proc. akcji lub udziałów w innych spółkach ani wykonywać na rzecz innych firm jakichkolwiek płatnych zajęć. Przybędzie im natomiast obowiązków. Jak wylicza "PB", będą musieli m.in. przekazywać szefowi CBA rejestry wszystkich umów cywilnoprawnych, w których wydatki spółki przekroczą 2 tys. zł, składać oświadczenia majątkowe czy udostępniać na stronie internetowej informacje o wydatkach dokonanych za pomocą służbowych kart płatniczych.