Na polskich stołach kryzysu nie widać. Jak wiadomo, Polak nigdy na świętach nie oszczędzał.
Jednak jeszcze huczniej _ swoje _ święta obchodzą mieszkańcy Wysp Wielkanocnych. Podczas wspólnej dla całej wioski uczty nikt nie żałuje sobie jedzenia ani napojów.
Ta rozrzutność wynika jednak z całkiem innej tradycji. Otóż świąteczne obżarstwo co roku przymusowo finansuje im najbogatszy z obywateli.
Mieszkańcy tej pacyficznej enklawy pozostają daleko w tyle za tak zwanymi państwami cywilizowanymi. Ucztują bowiem na cudzy koszt zaledwie raz w roku i tylko w Wielkanoc bogaci muszą oddawać na rzecz społeczności swoją - niezaprzeczalną poza tym - własność. Bo warto zauważyć, że choć wyspiarze są nominalnie obywatelami Chile, jednak jako strefa _ Tax Free _ - nie płacą podatków.
Gdzież im do państw nowoczesnych, które już od osiemnastego wieku stosują podatki progresywne i od paru wieków technikę zabierania bogatym, a obdarowywania wszystkich, starają się jak najbardziej usprawnić.
Głośno jest ostatnio choćby o planach francuskiej prawicy (sic! szacowny Adam Smith się w grobie przewraca!) dotyczących likwidacji tak zwanej _ tarczy podatkowej _. Francuscy parlamentarzyści chcieli zniesienia ustawy, zakazującej poboru podatku większego niż połowa osiąganych przychodów.
Miesiąc wcześniej były szef Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering zaproponował, by _ bogacze _, których stać na latanie samolotem płacili od każdego biletu lotniczego 2 dolary na fundusz walki z HIV, malarią i innymi chorobami w krajach najbiedniejszych.
W Polsce od ponad ośmiu lat od zysków z oszczędności i inwestycji płacić trzeba tak zwane _ belkowe _. Bogatsi obywatele, którzy mają co lokować, od przychodów z raz opodatkowanych już pieniędzy oddać muszą dodatkowo jedną piątą.
Zniesienie _ podatku Belki _ obiecywała zresztą przed wyborami Platforma Obywatelska, no ale czegóż to oni nie obiecywali.
Ostatnio wyraźnie _ zapóźniamy się cywilizacyjnie _, bo dzięki nie najgorszej sytuacji gospodarczej, ciszej u nas o przywróceniu wyższych stawek w podatku dochodowym, które zmniejszyła nam w 2007 roku Zyta Gilowska.
Jednak jeszcze w zeszłym roku takie projekty jawiły się jako całkiem realne.
Wszystko to wynika z faktu, że powszechne - zwłaszcza w dobie kryzysu - jest w krajach rozwiniętych przekonanie, że ktoś, kto pieniądze zarobił, ma obowiązek finansować tych, którzy tego zrobić nie potrafią. W najbardziej _ sprawiedliwej społecznie _ Szwecji znana autorka książek dla dzieci Astrid Lindgren musiała w 1976 roku zapłacić 102 procent od swoich dochodów. Tak, to nie _ czeski błąd _ - zarobiła na tyle dużo, że nie tylko zabrano jej cały dochód, ale jeszcze kazano do niego dopłacić.
W Szwecji, _ najnowocześniejszym kraju świata _ skończyło się to skandalem i utratą władzy przez socjaldemokratów, jednak _ janosikowe _ podejście wciąż silne jest w Europie.
_ Prymitywne ludy _, stosujące potlacz, czyli rytualne rozdawnictwo majątku przy uroczystych okazjach, mają nad nami jedną, oczywistą przewagę.
Darczyńca zyskuje u nich prestiż, a obdarowany go traci. Natomiast w _ nowoczesnych _ gospodarkach, które swoją przewagę cywilizacyjną zawdzięczają właśnie chęci bogacenia się jednostek, słowo _ bogacz _ brzmi wciąż jak obelga.