Tylko 2,4 proc. 15-latków w Polsce chce w przyszłości zostać nauczycielami. To dwa razy mniej niż jeszcze dziesięć lat temu, a zarazem jeden z najgorszych wyników wśród krajów OECD. Niemal nigdzie spadek atrakcyjności zawodu nauczyciela nie postępuje tak szybko.
Jak pisze "Dziennik Gazeta Prawna", z badania OECD wynika, że jeszcze dziesięć lat temu 6,1 proc. polskich uczniów w wieku 15 lat widziało się w roli nauczyciela w dorosłym życiu, ale teraz takie plany zawodowe snuje zaledwie 2,4 proc. z nich.
Badacze wskazują, że głównymi przyczynami tego zjawiska są niskie płace nauczycieli, rosnąca biurokracja i słaby prestiż tego zawodu. Częściej o pracy nauczyciela myślą dzieci osób z wyższym wykształceniem.
Z danych MEN wynika, że płace nauczycieli w 2018 r. wynoszą od 2,4 tys. zł brutto (ok. 1,7 tys. zł na rękę) w przypadku stażystów do 3,3 tys. zł (niecałe 2,4 tys. zł na rękę) w przypadku nauczycieli dyplomowanych.
Obecnie średni wiek nauczyciela to już 42 lata, a mała liczba chętnych do pracy w zawodzie nauczyciela może oznaczać braki kadrowe w przyszłości.
Mimo to Ministerstwo Edukacji Narodowej chce utrudnić dostęp do tego zawodu - prawo do pracy w roli nauczyciela mają otrzymać tylko osoby, które skończyły 5-letnie studia na uczelni posiadającej nadane przez MEN uprawnienia do kształcenia nauczycieli.
W kwietniu nauczyciele pod sztandarami Związku Nauczycielstwa Polskiego wyszli na ulicę i protestowali przed siedzibą Ministerstwa Edukacji Narodowej przeciwko "nędznym pensjom młodych nauczycieli i niedofinansowaniu oświaty". W tym roku nauczyciele otrzymali około 5 proc. podwyżkę, choć postulowali 15 proc. wzrost. I właśnie dlatego ZNP protestuje.
Przewodniczący ZNP Sławomir Broniarz wielokrotnie w tym roku podkreślał, że nauczyciele nie są w stanie samym prestiżem zawodu wykarmić rodzin. - Wielu z nauczycieli decyduje się więc na zmianę zawodu lub przynajmniej dorabianie na boku - stwierdzł.
W niektórych regionach pensje w dyskontach są już na wyższym poziomie niż w szkołach i liceach. A więc niektórzy nauczyciele po prostu wędrują do Biedronek i Lidlów. I kończą z zawodem na dobre.
Minister Zalewska już w ciągu ostatniego odpowiadała na zarzuty związkowców na licznych konferencjach. Zaznaczyła, że protestować każdy może. Przypomniała, że zaplanowała już podwyżki na lata 2019 i 2020. I to właśnie wtedy nauczyciele mają osiągnąć wzrost pensji na poziomie tysiąca złotych. ZNP ripostuje, że to perspektywa dwóch lat - tymczasem sytuacja w edukacji fatalna ma być dziś.
W ostatnim czasie nauczyciele skarżyli się na absurdalne zadania, które dostają od dyrektorów. Czego domagają się dyrektorzy? Chociażby organizowania warsztatów z zakresu psychologii rozwojowej dla rodziców. W innej szkole lepszą ocenę ma dostać nauczyciel, który poświęci swój czas wolny i za darmo poprowadzi zajęcia dodatkowe dla uczniów.
W znowelizowanej Karcie nauczyciela znalazł się zapis, zgodnie z którym nauczyciel powinien "realizować czynności i zadania zgodnie z potrzebami szkoły". Szczegóły ma doprecyzować dyrektor, a od tych szczegółów zależy ocena pracy jego podwładnych i ewentualne awanse oraz podwyżki. W szkolnych regulaminach już zaczęły pojawiać się absurdalne zapisy - informuje "Dziennik Gazeta Prawna". Więcej o sprawie można przeczytać tutaj.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez * *dziejesie.wp.pl