5 mld zł dodatkowych wpływów – na tyle Instytut Badań Strukturalnych oszacował roczne koszty śmieciówek dla budżetu. IBS szacuje, że w ostatniej dekadzie system emerytalny stracił przez nie już blisko 30 mld zł. Nic dziwnego, że rząd coraz częściej rozważa ozusowanie ostatniej luki w systemie, czyli umów o dzieło. To wspomoże ZUS, ale niestety nie rozwiąże wszystkich jego problemów.
Polska jest ewenementem w skali Unii Europejskiej pod względem liczby osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych. Na zleceniu czy dziele pracują u nas sprzątaczki, pielęgniarki, dziennikarze, ochroniarze czy sprzedawcy. Szacuje się, że w ten sposób zarabia nawet 1,5 mln Polaków.
To realny koszt dla ZUS. Choć te osoby pracują, są aktywne zawodowo, to w przeciwieństwie do etatowców dotąd praktycznie nie płacili składek emerytalnych. Z najnowszego raportu IBS wynika, że w latach 2005-2015 straty z tego powodu wyniosły 26,2 mld zł. O 21,4 mld zł uszczupliło to konta ZUS, a o 4,9 mld zł Otwartych Funduszy Emerytalnych.
IBS oszacował też co by było, gdyby śmieciówki w przyszłości zniknęły. Dzięki większej liczbie etatów, ZUS dostawałby dodatkowe 5 mld zł rocznie tylko w 2020. I z roku na rok ta kwota by rosła. W 2050 sięgnęłaby nawet 9,1 mld zł.
Jeszcze poprzedni rząd częściowo system uszczelnił. Obecnie od umów-zlecenie trzeba opłacać składki ubezpieczenia społecznego w wysokości co najmniej takiej jak przy płacy minimalnej. Nadal nie podlegają ozusowaniu umowy o dzieło. Ta zmiana powinna dać w kolejnych latach ok. 2,3 mld zł. Z roku na rok wpływy będą tu jednak maleć.
Alternatywne składki dla ZUS | ||
---|---|---|
Po ozusowaniu wszystkich umów | Po ozusowaniu umów zlecenie* | |
2020 | 5 mld zł | 2,3 mld zł |
2025 | 5,2 mld zł | 1,8 mld zł |
2030 | 5,8 mld zł | 1,5 mld zł |
2035 | 6,5 mld zł | 1,1 mld zł |
2040 | 7,4 mld zł | 0,7 mld zł |
2045 | 8,3 mld zł | 0,3 mld zł |
2050 | 9,1 mld zł | 0,3 mld zł |
*według systemu wprowadzonego od 1 stycznia 2016 roku. Źródło: Raport IBS "Segmentacja rynku pracy a sytuacja finansowa systemu emerytalnego", |
W scenariuszu nie uwzględniono tego, jak brak śmieciówek wpłynąłby na rynek pracy. Autor badań Piotr Lewandowski twierdzi, że nie miałoby to dużego znaczenia.
- Analizujemy to w kolejnym badaniu. Szacujemy, że nie spowodowałoby to gwałtownego wzrostu bezrobocia i nie zmniejszyło istotnie zatrudnienia. Dodatkowe zatrudnienie, które wynika ze stosowania umów cywilnoprawnych, to góra kilka procent wzrostu zatrudnienia, jaki nastąpił w Polsce w ostatnich kilkunastu latach - uważa szef IBS.
W jego opinii, nie straciliby też sami pracownicy. To bowiem mit, że dzieło czy zlecenie wiąże się z wyższym wynagrodzeniem niż na etacie.
- To zazwyczaj firmy zyskują na umowach cywilnoprawnych a nie pracownicy. Proszę pamiętać, że ta forma zatrudnienia dominuje głównie przy niskopłatnych miejscach pracy. Osoby tam zatrudnione mają słabszą pozycję negocjacyjną, bo muszą starać się o przedłużenie z nimi umów czasowych i przez to z reguły zarabiają mniej niż osoby, które dostały etaty - tłumaczy.
Z drugiej strony likwidacja śmieciówek nie jest remedium na wszystkie problemy ZUS. Obecnie budżet państwa dopłaca do systemu emerytalnego 37-43 mld zł rocznie. I kwota ta cały czas rośnie. IBS szacuje, że w ostatnich 10 latach ozusowanie umów oznaczałoby mniejszy deficyt funduszu emerytalnego jedynie o 5 proc. W kolejnych latach ten odsetek będzie się jeszcze zmniejszał. W 2020 ma wynieść 4,2 proc., a w 2030 roku już tylko 3,5 proc.
„Przyczyną jest przewidywany spadek udziału osób zatrudnionych na umowach cywilnoprawnych, wynikający ze zmian demograficznych oraz wzrostu udziału pracowników z wyższym wykształceniem” - czytamy w raporcie. Umowy o dzieło i zlecenie ze wszystkimi składkami nie uratują więc ZUS.
IBS zauważa jednak, że ze śmieciówkami jest inny problem. Najczęściej pracują na nich osoby do 30. roku życia oraz po 60. roku życia. Pieniądze zarobione i odłożone na starość na początku kariery zawodowej, dzięki waloryzacji mogą mieć dużo większe znaczenie, niż składki opłacone w wieku 40 czy 50 lat.
Zdaniem IBS śmieciówki zwiększają przez to liczbę osób, które w przyszłości będą pobierać emeryturę minimalną. Ta jest gwarantowana przez państwo. Jeśli więc nie odłożymy odpowiedniej kwoty w ZUS, to budżet z podatków a nie składek będzie musiał wypłacać naszą emeryturę tym, którzy dziś pracują na umowie zlecenie czy o dzieło.
„W rezultacie, segmentacja rynku pracy wywiera negatywny wpływ na saldo funduszu emerytalnego zarówno w krótkim, jak i w długim okresie. Nasze szacunki wskazują, że jej efekt w całym horyzoncie prognozy wynosi około 5 mld zł rocznie (w cenach z 2015 roku)” – czytamy w raporcie.
Problem mógł rozwiązać podatek jednolity. Zakładał on bowiem równe traktowanie wszystkich umów. Ostatecznie rząd z propozycji opracowanej przez Henryka Kowalczyka zrezygnował (kliknij, by przeczytać więcej) . Minister zwracał niedawno uwagę, że po uszczelnieniu luki związanej z ozusowaniem umów zlecenie, coraz więcej osób jest zmuszanych do przejścia na samozatrudnienie. Według Lewandowskiego to może być kolejny rodzaj optymalizacji związanej z ZUS.
- Iluzją jest pogląd, że na rynku pracy powinny być tylko etaty. Inne formy zatrudnienia powinny istnieć. Problem pojawia się, gdy nie są one wykorzystywane okazjonalnie w sytuacjach do tego właściwych, ale powszechnie jako tańsza alternatywa dla etatów. A taką sytuację obserwujemy w ostatnich latach – mówi szef IBS.
Według niego, najlepszym rozwiązaniem byłoby już nie tylko ozusowanie w równym stopniu wszystkich umów, ale zmiany w opodatkowaniu i oskładkowaniu osób zatrudnionych na etacie.
- Powinno się obniżyć klin podatkowy a tym samym koszty pracy dla najsłabiej zarabiających. To także miałoby pozytywny wpływ na wyeliminowanie problemów związanych z umowami o dzieło czy zlecenie - dodaje.
Jak zauważa, ułatwieniu zatrudnianiu na etat służyłyby też zmiany w prawie pracy tak, aby prawa pracownika takie jak okres wypowiedzenia były związane ze stażem pracownika w większym stopniu niż obecnie.