Gazeta opisuje, że w internecie rozpoczęła się "licytacja" na faktury za użytkowanie pomp ciepła: niektórzy płacą 180 zł rocznie, inni aż 5 tys. zł. Skąd takie różnice?
Węgiel zalega na składach
"Wyborcza" przypomina, że w portach i na składach rosną góry węgla. Według dziennika łączne zapasy wynoszą już prawie 12 mln ton - najwięcej od czasu pandemii w 2021 r., kiedy to węgiel był niepotrzebny, ponieważ przemysł i energetyka pracowały w trybie lockdownu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ilość węgla jest tak duża, ponieważ energetyka potrzebuje go mniej: w recesji spadło zużycie prądu, a prąd, który jest produkowany, pochodzi w dużej mierze z instalacji fotowoltaicznych. Chociaż tylko część tego węgla nadaje się do wykorzystania w gospodarstwach domowych, trzeba go dosłownie spalić - kopalnie już teraz znacznie ograniczają produkcję, ponieważ elektrownie nie chcą kupować węgla. Po co im to, skoro mają już zapasy? - zauważa dziennik.
"GW" pisze, że teraz pojawił się nowy problem - różnice w rachunkach za użytkowanie pomp ciepła.
Różne rachunki za ogrzewanie pompą ciepła
"Polskich użytkowników pomp ciepła dzieli mur postawiony przez rząd 31 marca 2022 r. To wtedy zmienił się system rozliczenia nadwyżek prądu sprzedawanego do sieci przez prosumentów z ich instalacji fotowoltaicznej. Jeśli prąd został wprowadzony do sieci do tego czasu, to prosumenci rozliczają się przez kolejnych 15 lat w starym, bardzo korzystnym systemie, tzw. net-metering, dzięki któremu rachunki za pompy ciepła spadają" - pisze "GW".
Jeżeli jednak ktoś się już rozlicza na nowych zasadach, to - jak informuje gazeta - korzyści z fotowoltaiki są ograniczone. "Rozliczenia są w cyklu miesięcznym, a zimą jest zbyt mało słońca, żeby zasilić pompę ciepła i naładować magazyn" - przekonuje dziennik.