Donald Trump zaproponował w poniedziałek spotkanie chińskiemu prezydentowi Xi Jinpingowi - podaje Reuters. Dopiero pod koniec przyszłego miesiąca na obradach G20 w Japonii, ale to i tak lekki oddech ulgi dla światowych rynków finansowych.
Trump mówi, że spodziewa się "owocnych rozmów". Wskazał też, że w najbliższych trzech-czterech tygodniach okaże się czy negocjacje, rozpoczęte w maju, dadzą pozytywny rezultat. Jednocześnie dodał, że spodziewa się sukcesu.
Akcje w Szanghaju co prawda spadły we wtorek po raz kolejny, ale jeśli od początku miesiąca kluczowy indeks Shanghai Composite traci 9,3 proc., to te 0,7 proc. w dół we wtorek wygląda na ruch spokojny.
Zobacz też: Pokaz siły USA na Bliskim Wschodzie
W Europie widać za to we wtorek lekkie odbicie na akcjach. Odbijają też w górę notowania w Warszawie. Poniedziałek był jednak bardzo nerwowy.
Na Wall Street nastąpiło wręcz tąpnięcie. Kluczowy indeks S&P500 spadł o 2,4 proc. Wszystko przez plany kontruderzenia ze strony Chin w reakcji na amerykańskie cła. Co prawda jeszcze w piątek, po wprowadzeniu 25-centowych ceł przez USA, ze strony Chin odzywały się głosy, zwiastujące pozytywne przyśpieszenie rozmów, to jednak w poniedziałek rząd drugiej gospodarki świata zaprezentował twarde stanowisko.
Chiny zapowiedziały wyższe 25-procentowe cła m.in. na amerykańskie mrożone warzywa i gaz płynny. Od 1 czerwca mają zostać podniesione cła na ponad pięć tysięcy produktów o wartości 60 mld dol. Według redaktora naczelnego Global Times Xu Xijin’a, Pekin rozważa też ograniczenie zamówień od Boeinga, oraz restrykcje dla amerykańskich firm usługowych, handlujących z Chinami.
Nic dziwnego, że akcje Boeinga spadły o 4,9 proc. Tracił też Apple (-5,8 proc.), który nie dość, że w Chinach miał poważny rynek zbytu, to jeszcze obustronne sankcje zachwieją stworzonymi łańcuchami dostaw. Debiutujący w ubiegłym tygodniu Uber spadł o 11 proc., a tracił też jego główny konkurent Lyft (-5,8 proc.).
Spadały też akcje Tesli (-5,2 proc.), która dopiero od niedawna pokazuje zyski, a przecież w Chinach zainwestowała duże pieniądze w fabryki.
"Nie kupimy już więcej obligacji"
Największa groźba Chińczyków dotyczy jednak amerykańskich obligacji. USA w ostatnich kilkunastu latach potężnie się zadłużyły, ratując gospodarkę od kryzysu finansowego, a sporą część długu przejęły właśnie Chiny.
- Wspólnie ze środowiskiem naukowym prowadzona jest dyskusja nad możliwością rezygnacji z zakupów amerykańskich obligacji skarbowych przez Chiny - podaje Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ - Ten ostatni wątek uderzył w dolara, gdyż mógłby zachwiać wyceną amerykańskich obligacji. Chociaż plotka mówi o wstrzymaniu zakupów, a nie sprzedaży posiadanych już obligacji - dodał.
Chiński rząd wskazuje, że rozmowy nie są na "ulicy jednokierunkowej" i oczekują traktowania jako równorzędnego partnera. Oczekuje osiągnięcia porozumienia, na którym skorzystają obie strony.
Najbardziej dotknięci sankcjami Chin będą amerykańscy farmerzy, szczególnie ci produkujący soję. Trump ma uruchomić fundusz z 15 mld dol., by zrekompensować ich straty.
Nie ma pośpiechu
Tymczasem amerykańskie biuro ds. handlu planuje w przyszłym miesiącu rozmowy na temat wprowadzenia 25-procentowych ceł na inne, dotąd nieoclone chińskie produkty, warte 300 mld dol. rocznie. Ma to dotyczyć telefonów komórkowych, laptopów, ale nie farmaceutyków - informuje Reuters. W ubiegłym tygodniu podniesiono cła do 25 proc. na towary o wartości 200 mld dol. w tym modemy i routery.
Trump deklaruje, że nie ma pośpiechu w finalizacji umowy z Chinami. Ekonomiści wskazują jednak, że konsekwencją ceł będzie podwyższanie cen produktów. Amerykańskie korporacje, które tracą na wojnie handlowej przeniosą koszty na klientów.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl