Długi konsumentów w Krajowym Rejestrze Długów sięgają już 45,2 mld zł. Liczba Polaków, którzy mają niezapłacone rachunki, faktury, raty kredytów czy alimenty, to obecnie 2,4 mln osób. Średnie zadłużenie każdego z nich wynosi ponad 17 tys. zł.
"Skończył się mój serial, płacić już nie muszę"
Długi odzyskują firmy windykacyjne. Jak informuje Kaczmarski Inkasso w komunikacie, część konsumentów odczuwa już skutki inflacji oraz podwyżek cen i nie potrafi samodzielnie poradzić sobie z zaległościami finansowymi.
– Nasi pracownicy potrafią rozpoznać, w jakim położeniu finansowym rzeczywiście znajduje się dłużnik - mówi Jakub Kostecki, prezes Kaczmarski Inkasso. - Umieją szybko ustalić, czy zaległości to efekt lekceważącego podejścia do regulowania zobowiązań, albo wręcz nieuczciwości, czy efekt nawarstwienia się problemów życiowych. Osoby, których sytuacja finansowa wcale nie jest zła, szukają wykrętów, jak uniknąć płacenia. Potrafimy jednak szybko obnażyć prawdę – mówi Kostecki.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Windykatorzy nierzadko słyszą wyjaśnienia, które potrafią wprawić w osłupienie. Jeden z zadłużonych nie płacił abonamentu za telewizję, bo skończył się jego ulubiony serial. Twierdził, że teraz już nic nie ogląda, więc nie musi regulować comiesięcznego zobowiązania. Inny przekonywał, że nie pamięta hasła do bankowości elektronicznej i PIN-u do karty, dlatego nie spłaca rat. Na pytanie pracownika, jak w takim razie żyje i płaci choćby za zakupy, tłumaczył, że korzysta z karty jedynie zbliżeniowo do 100 zł.
Inny dłużnik przekonywał, że nie ma z czego oddać zaległości, bo nie stać go nawet na opłaty za telefon. Gdy negocjator powiedział, że przecież rozmawiają przez telefon, dłużnik stwierdził, że dzwoni zawsze od pani z piekarni. Inna osoba uzasadniała, że dziecko rzekomo usunęło jej SMS-a z danymi do przelewów.
Dłużnicy wykorzystują także bieżące wydarzenia. Od kilku miesięcy zasłaniają się tym, co dzieje się na Ukrainie. "Zaraz będzie u nas wojna i wszyscy zginiemy, dlatego nie ma co płacić" - taką wymówkę usłyszał jeden z windykatorów Kaczmarski Inkasso. Inni mówią wprost, że, jak wejdzie wojsko, to uciekną z Polski i nikt ich nie zwindykuje.
- Z klasycznych wymówek często pada nieśmiertelne "Ja tylko poręczyłem", czyli wziąłem pożyczkę lub kupiłem sprzęt RTV czy AGD na raty na swoje nazwisko, ale skorzystał z tego ktoś inny - opowiada Jakub Kostecki. - Dłużnicy informują, że nie czytali, co podpisywali. Dłużnicy tłumaczą też, że przebywają za granicą, więc nie mają jak zrobić przelewu. Nie mają też oporów, aby powiedzieć wprost, że mają na głowie inne, ważniejsze sprawy, np. to, że zachorował im… kot - dodaje.
Negocjatorzy usłyszeli również: "Bank dawał, to brałem – niech się martwi ten, co dawał a nie ten, co brał", a także "Zawsze płacę po terminie, bo lubię z wami rozmawiać".
Ogłoszenie upadłości nie anuluje długu
Osobną kategorią są wymówki sezonowe. W grudniu nie płacą, bo idą święta, w maju - bo mają wydatki związane z komunią, we wrześniu rusza nowy rok szkolny i też się nie da. Nawet listopad jest problematyczny, bo trzeba kupić znicze i dekoracje na groby, dlatego w domowym budżecie nie ma już środków na spłatę długów.
- Tymczasem windykacja polubowna pozwala wynegocjować rozwiązania korzystne dla obu stron. Ważnym krokiem w kontakcie pomiędzy firmą windykacyjną a dłużnikiem jest podpisanie ugody. Pozwala ona na rozpoczęcie spłaty zadłużenia, która jest rozłożona w czasie - tłumaczy Kostecki.
Wśród konsumentów, którzy zbankrutowali w pierwszym półroczu 2022 r., większość miała problemy finansowe na długo przed oficjalną upadłością - wynika z danych Krajowego Rejestru Długów (KRD). Ponad połowa konsumentów widniała w KRD na dwa lata wstecz. Większość dłużników, którzy popadają w kłopoty, nadal aktywnie zaciąga kolejne zobowiązania. Robią to do ostatniej chwili przed ogłoszeniem upadłości. Informacja o ich problemach z płatnościami jest dostępna, jednak nie wszyscy z niej korzystają.
- Brak weryfikacji to kłopot nie tylko dla wierzyciela, który będzie szczęśliwy, jak uda mu się odzyskać choć część należności - uważą Adam Łącki, prezes KRD. - To także powiększanie problemów dłużnika. Ogłoszenie upadłości nie anuluje długu, umorzenie obejmuje tylko jego część. Ale majątek dłużnika idzie na licytację, a jeśli to za mało, aby uregulować jego zaległości, to sąd może nakazać bankrutowi aby spłacał brakującą kwotę nawet przez kolejne 7 lat. Gdyby przerwać to zadłużanie się wcześniej, to dłużnik szybciej stanąłby na nogi – dodaje.