Nie 500 zł, a prawie 3 tys. zł. Gdyby mandaty karne za przekroczenie prędkości miały rosnąć wraz z pensją Polaków, to już od dawna piraci drogowi płaciliby grube tysiące za przewinienia na trasach - wynika z wyliczeń money.pl.
Wartość mandatów nie rośnie, więc statystycznego Kowalskiego już tak bardzo nie bolą. Powód? Bo zarabiamy więcej. Niezmieniany od 16 lat taryfikator mandatów karnych znacznie rozjechał się i ze średnią pensją w Polsce, i z płacą minimalną. - Dla kogoś w aucie za 200 tys. zł lub więcej mandacik o wartości 500 zł nie jest żadnym problemem. Wyciąga kasę, płaci i jedzie dalej. I moglibyśmy go co wioskę zatrzymywać za złamanie ograniczeń. Czy kierowcy się z nas śmieją? Bogaci po prostu lekceważą - przyznaje wprost jeden ze stołecznych policjantów.
Jak wynika z analizy money.pl, dla budżetu spokojnie mogłoby trafiać prawie 3 mld zł więcej każdego roku. Walka z piratami drogowymi po prostu się opłaca. A w zależności od "gniewu" polityków - mogłaby uratować zrównoważony budżet.
Obecny taryfikator mandatów pochodzi z 1997 roku. Limit mandatu karnego za przekroczenie prędkości został ustawiony na sztywno. I do dziś się nie zmienił. To 500 zł. Rzeczywistość zaś, zwłaszcza finansowa, od tego czasu mocno się zmieniła.
I tak w 1997 roku pensja minimalna w Polsce wynosiła... 391 zł. Miesięczny urobek nie pozwalał na opłacenie nawet jednego najwyższego mandatu. Szalałeś na drodze? Płaciłeś i płakałeś.
Średnie wynagrodzenie z kolei oscylowało wtedy w okolicach 877 zł. Polaka zarabiającego średnią wciąż mandat bolał. I w tym wypadku ponad połowa jego pensji mogła zniknąć, gdy na drodze nie przestrzegał przepisów.
Dziś? Mandaty są ułamkiem tamtych finansowych problemów.
W ciągu 16 lat pensja minimalna urosła o… 575 proc. Od 1 stycznia 2020 roku wskaźnik ten przekroczy już 640 proc. A taryfikator? Bez zmian. Z kolei pensja średnia (dane roczne, wynagrodzenie w przedsiębiorstwach) urosła o 553 proc.
Gdyby w identycznym tempie rząd podnosił maksymalne kary, to mandat za przekroczenie prędkości w tym roku byłby wart już blisko 2875 zł. I stanowiłby dokładnie tak samo bolesną karę jak w momencie tworzenia taryfikatora. W przyszłym roku byłoby to już 3,2 tys. zł.
Najwyższy mandat karny za przekroczenie prędkości to zaledwie 10 proc. obecnej średniej pensji. To również niewiele poniżej 25 proc. ustawowego minimalnego wynagrodzenia. Tymczasem walka z piratami drogowymi rządowi po prostu by się opłacała. Mandaty już dziś są wsparciem dla budżetu. A mogłoby być większym.
800 mln zł - tak co roku budżet zarabia na mandatach. Część wystawia policja, część Żandarmeria Wojskowa, odrobinę Lasy Państwowe i inne służby. Nie ma jednak wątpliwości, że to właśnie policjanci stanowią o największej liczbie (i wartości mandatów). Widać to po statystykach. W 2017 roku wszyscy mundurowi zapewnili budżetowi aż 786 mln zł wpływów. Tak wynika z danych Ministerstwa Finansów.
W 2018 było to o blisko 270 mln zł mniej. Powód? Krótkotrwały protest policjantów, którzy zamiast mandatów wydawali pouczenia. Śmiało można jednak uznać, że standardem jest blisko 700-800 mln zł wpływów. W sumie co roku Polacy dostają do ręki 5 mln mandatów karnych. Średnia kwota mandatu to niewiele ponad 139 zł.
Podniesienie maksymalnych kar momentalnie odbiłoby się z korzyścią na budżecie. Zamiast 800 mln zł do kasy państwa popłynęłoby o 3 mld zł więcej (gdyby waloryzować wszystkie mandaty karne co roku i gdyby nie spadła liczba wykroczeń drogowych). W wariancie optymistycznym dla polityków byłoby to nawet 3,8 mld zł. Mało? Wręcz przeciwnie. To więcej niż rząd wydaje każdego miesiąca na program "Rodzina 500+".
To też niewiele mniej niż rząd planował ściągnąć od najlepiej zarabiających pracowników i przedsiębiorców po zniesieniu limitu 30-krotności składek ZUS. Zniesienie limitu miało przynieść mniej więcej 5 mld zł dodatkowego zysku do budżetu. Zmian nie będzie, bo oprotestował je Jarosław Gowin i jego Porozumienie. W efekcie stworzenie zrównoważonego budżetu jest niezwykle trudne. Mandaty mogłyby być łakomym kąskiem.
Wpływy z mandatów karnych co roku są ujęte w planie budżetu państwa - mówi money.pl Paweł Jurek, rzecznik resortu finansów. Na razie jednak projekt budżetu na 2020 rok żadnych podwyżek nie zawiera.
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji też nie wypowiada się na temat zmian w taryfikatorze. Przedstawiciele resortu przekonują, że żadne zmiany nie są planowane. Nie trwają również żadne prace. Według dziennikarzy RMF FM w ostatnich tygodniach pojawił się pomysł, by mandaty maksymalne podnieść z 500 do 1,5 tys. zł. Projektu jednak nie ma. Również policjanci nie chcą wypowiadać się na temat wysokości kar. Wlepiają takie mandaty, jakie akurat mogą.