Piątek wieczorem, siedziba PiS. Skończyło się posiedzenie Komitetu Politycznego PiS i prezes rządzącej partii Jarosław Kaczyński wraz z premierem Mateuszem Morawieckim wychodzą przed kamery ogłosić, kto znajdzie się w nowym rządzie Zjednoczonej Prawicy. Tym razem uwaga mediów skupia się na Morawieckim. To on podaje nazwiska, a personalia w rządowej układance są tym, co zawsze ekscytuje najbardziej.
Kilkuminutowe wystąpienie prezesa Kaczyńskiego nie przykuwa takiej uwagi jak zazwyczaj. A szkoda, bo padają ważne słowa, jakże inne od tych z tygodni kampanii wyborczej. - Chcemy dokonać postępu i chcemy odeprzeć także niebezpieczeństwa, które mogą się pojawić, np. związane z możliwym poważniejszym spowolnieniem gospodarczym, bo nie chcę używać słowa kryzys - mówi szef PiS.
To spora odmiana. Dotąd słuchaliśmy głównie o tym, że poziom życia Polaków pod rządami Zjednoczonej Prawicy wzrośnie, a nasz kraj może sprawnie dogonić gospodarczo Niemcy. Choć ekonomiści przestrzegali przed nadmiernym optymizmem, PiS wciągnął na przedwyborcze sztandary skokowy wzrost płacy minimalnej oraz 13. emeryturę. Posunięcia, które z przygotowywaniem się na kryzys niewiele mają wspólnego.
Tymczasem, choć w Polsce optymizm dotyczący gospodarki jest spory, z zewnątrz docierają sygnały, które wcale nie nastrajają pozytywnie. I tak, na przykład Komisja Europejska obniżyła prognozy wzrostu gospodarczego dla Polski na ten i przyszły rok. Po korekcie, wzrost PKB jest szacowany na 4,1 proc. (wcześniej było to 4,4 proc.) w 2019 roku i 3,3 proc. (wcześniej 3,6 proc.) w 2020 roku. Nie wygląda to jeszcze najgorzej, bo wyniki Polski, chociaż niższe, nadal prezentują się okazalej niż innych krajów UE. Ale warto pamiętać, że gospodarka jest systemem naczyń połączonych i nie ma siły - gorsza sytuacja u naszych partnerów handlowych, na przykład u Niemców, uderzy rykoszetem i w nas.
Jedźmy dalej. Nowa szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego uważa, że świat czeka ostre gospodarcze hamowanie. - W 2019 roku spodziewamy się wolniejszego wzrostu w prawie 90 procentach świata - twierdzi. - To powszechne spowolnienie oznacza, że wzrost w tym roku spadnie do najniższego poziomu od początku dekady - podkreśla.
Według Funduszu, Polska odnotuje w tym roku średnioroczną inflację na poziomie 2,4 proc., a w kolejnym zaś 3,5 proc. Przypomnijmy, że w kwietniu prognozowano odpowiednio: 2 proc. i 1,9 proc.
O tym, że to wskaźniki ekonomiczne będą najtwardszą opozycją dla nowego rządu, pisaliśmy tuż po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych. - Istotnym ryzykiem dla polskich finansów pozostaje głębsze spowolnienie gospodarcze (...) Rosnąca presja kosztowa na firmy i ograniczanie innych wydatków niż społeczne, może mieć negatywny wpływ na długookresowy potencjał wzrostu gospodarczego i odporność na globalne szoki gospodarcze - komentowali ekonomiści Santandera do perspektyw Polski na kolejne lata.
Warto zauważyć, że gospodarka wcale nie musi popadać w recesję, żeby PiS miał problem. Wystarczy, że tempo wzrostu spadnie do 2 proc. - To poziom, który nie pozwala na istotne zwiększenie wydatków publicznych bez wzrostu podatków. To z kolei dalej pchałoby gospodarkę w dół - ostrzega Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole.
Pozostaje mieć nadzieję, że tak źle nie będzie. Rządzenie państwem jednak oznacza też konieczność prognozowania i przygotowywania się na różne scenariusze. Dobrze więc, że prezes rządzącej partii bierze pod uwagę też to, że wcale nie musi być różowo.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl