Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Materiały Prasowe
|
aktualizacja
Materiał prasowy: Baby.link

Wywiad z Agnieszką Drews – prezes spółki baby.link

Podziel się:

Pani Agnieszko, jest Pani właścicielką centrów medycznych, a obecnie skupia się Pani na nowym projekcie – spółce baby.link. Wszystko to wygląda naprawdę imponująco…

Wywiad z Agnieszką Drews – prezes spółki baby.link
Agnieszka Drews (materiały partnera)

Moje działania biznesowe zawsze wynikały z potrzeby serca. Serca matki. Zastanawiałam się bowiem, w jaki sposób mogę pomóc kobietom takim jak ja. Pierwszym pomysłem, który urzeczywistniłam, stała się więc klinika niepłodności. Kolejny ośrodek to z kolei odpowiedź na potrzeby rodziców pozostawionych bez wsparcia w ciężkich chwilach związanych ze staraniami o dziecko, a także samym rodzicielstwem. Mówię tu m.in. o depresji poporodowej, nieudanych próbach zajścia w ciążę, poronieniach. To trudne momenty, podczas których pomoc specjalistów jest niezwykle ważna. Mam wrażenie, że przez długi czas w kraju nie poświęcono wystarczająco dużo uwagi na tego typu wsparcie, a przecież ciąża, poród i jego następstwa to nie tylko ogromna radość i łzy szczęścia. Spółka baby.link narodziła się natomiast z chęci i potrzeby wprowadzania innowacji do świata ginekologii. Odpowiadamy na potrzeby idących z duchem czasu, przyszłych rodziców. To nowoczesny sposób na uwiecznianie niezapomnianych momentów w życiu. Pragniemy, aby usługa była dostępna na terenie całego kraju.

Polska znajduje się na ostatnim miejscu w Unii Europejskiej pod względem liczby wykonywanych procedur in vitro w stosunku do wielkości populacji kraju. Jak wygląda to natomiast za granicą i jakie ma Pani doświadczenia z reakcjami rodziców, jak i samego społeczeństwa? Zapewne była Pani świadkiem wielu wyjątkowych momentów w życiu innych ludzi

Dokładnie tak, w Polsce wykonuje się najmniej procedur in vitro ze wszystkich krajów Unii Europejskiej. Nie da się również ukryć, że metoda ta wciąż budzi w kraju kontrowersje. Przyczyną jest fakt, że nie wszystkie zarodki zostają wykorzystane. W związku z tym spotkałam się z wieloma nieprzychylnymi komentarzami na temat tego, czym się zajmuję, choć nie chciałabym ich tu cytować. Faktem jest, że medycyna nieustannie się rozwija, a pewne aspekty tego rozwoju mogą potencjalnie budzić wątpliwości. Zauważam jednak, że dla nas najważniejsze było to, co pojawia się później. Ogromna radość, łzy wzruszenia, szczęście. Moment, w którym rodzice dowiadywali się, że to, co z pozoru wydawało się niemalże niemożliwe, stało się faktem. To wyjątkowa chwila – zarówno dla nich, jak i całego personelu medycznego. Jako zespół byliśmy niezwykle związani z parami. Na podstawie wszystkich historii, które poznałam, których bywałam częścią, uważam, że nie ma dzieci bardziej upragnionych niż te pojawiające się na świecie dzięki metodzie in vitro.

Oczywiście inaczej wygląda to na przykład na zachodzie Europy. W Niemczech, Francji czy Holandii nie jest to metoda budząca kontrowersje. Wręcz przeciwnie. Argument na rozwój medycyny w słusznej sprawie. Będąc na konferencjach m.in. w Czechach, gdzie odbywa się tyle samo procedur in vitro, co w Polsce, choć populacja jest blisko 4 razy mniejsza, miałam poczucie, że jest to coś zdecydowanie bardziej powszechnego i – proszę wybaczyć wyrażenie – po prostu normalnego. A to przecież nasz sąsiad.

Proszę opowiedzieć nieco więcej na temat Pani najnowszego projektu – spółki baby.link. Na czym dokładnie polega działalność spółki?

Do tej pory w ramach wizualizacji i utrwalania wyników badań USG otrzymywaliśmy zdjęcie. W naszej opinii ta fizyczna forma, choć bez wątpienia jest wspaniałą pamiątką, stawiała wiele ograniczeń. Świat nieustannie się rozwija i trudno jest nie zauważyć postępującej digitalizacji, również w świecie ginekologii. Stwierdziliśmy więc, że dzięki nowoczesnej technologii, która dysponujemy, rodzice powinni mieć wybór. Dziś, poza tradycyjną pamiątką, dzięki usłudze baby.link mogą wyświetlać, a także dzielić się z innymi pełną, przestrzenną formą obrazu 3D swojego dziecka, utrwaloną podczas badania prenatalnego. A wszystko to dostępne w przeglądarce, bez potrzeby instalacji jakiejkolwiek aplikacji. Co więcej, przyszli rodzice mogą wygenerować link do obrazu i dzielić się nim z bliskimi. Można więc stwierdzić, że baby.link tworzy wspomnienia i uwiecznia niezwykłe chwile. Na zawsze. Oczywiście dostęp do zdjęć otrzymują wyłącznie partnerzy, a potencjalnie również osoby, z którymi rodzice zechcą podzielić się swoim szczęściem.

Jaka jest misja baby.link?

Oczekiwanie na dziecko to wyjątkowy, niezwykle wzruszający czas w życiu każdej z par. Misją baby.link jest umożliwienie partnerom dzielenia się tymi emocjami z innymi poprzez wizualizację swojego szczęścia. W nowoczesny sposób i na własnych zasadach.

Jest to niewątpliwie innowacyjne rozwiązanie – pierwsza tego typu usługa w Polsce. A za granicą?

Dokładnie tak, jest to pierwsza tego typu usługa w Polsce, ale nie mam informacji, czy również na świecie. To nasz autorski pomysł – odpowiedź na potrzeby nowoczesnego, zdigitalizowanego społeczeństwa. Nigdy o czymś takim nie słyszałam, jednak nie chciałabym wprowadzać nikogo w błąd.

Oferowany przez spółkę produkt docelowo jest skierowany dla przyszłych mam. Podejmują Państwo współpracę bezpośrednio z gabinetami ginekologicznymi i specjalistami?

Jak najbardziej! Zachęcamy do współpracy kliniki ginekologiczne, a także lekarzy, którzy chcieliby oferować pacjentkom w swoich gabinetach taką możliwość. Wierzymy, że wspólnie możemy tworzyć niezapomniane chwile i emocje.

Życzę więc powodzenia.

Serdecznie dziękuję!

Materiał prasowy: Baby.link

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
Materiał Partnera