Od kwietnia ok. 130 tys. salonów kosmetycznych i fryzjerskich w całej Polsce zostało zamkniętych w związku z nowymi obostrzeniami. Sytuacja branży beauty jeszcze przed pandemią nie była łatwa. Jej zaległości widniejące w bazie danych Krajowego Rejestru Długów na koniec marca sięgały 37,7 mln zł. To o 13,7 mln zł więcej niż trzy lata temu.
Czytaj też: Trzy osoby na kasę. "Przymykamy na to oczy"
Jak podaje KRD, obecny stan to dla tej branży "być albo nie być". Tym bardziej że właściciele i pracownicy salonów nie mogą teraz świadczyć usług nawet podczas wizyt domowych.
Wprowadzone zawieszenie działalności będzie bardzo trudne do udźwignięcia zwłaszcza dla małych salonów, które w ramach jednoosobowych działalności gospodarczych prowadzą głównie kobiety.
- Dane za marzec tego roku nie odzwierciedlają oczywiście wpływu koronawirusa, gdyż problemy branży zaczną się odbijać w naszej bazie dopiero w najbliższych tygodniach - mówi Adam Łącki, prezes Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Na koniec marca w bazie danych KRD widniało 2757 salonów kosmetycznych i fryzjerskich. W 2017 r. było ich 1887. Zwiększyło się także średnie zadłużenie, które dziś wynosi 13 667 zł, a trzy lata temu - 12 750 zł.
Czytaj także: Nawet 5 mln zł kary za nieuzasadnione podnoszenie cen
W reakcji na trwającą sytuację Stowarzyszenie Na Rzecz Rozwoju Kosmetyki i Kosmetologii "Przyjazna Kosmetyka" przesłało do Prezydenta RP listę problemów branży beauty, których nie rozwiązuje pakiet pomocowy dla firm opracowany przez rząd.
Wskazuje ono m.in., że przy obecnych zerowych przychodach nie mogą jako pracodawcy wypłacić pracownikom 40 proc. średniej krajowej. Jako mikro-przedsiębiorstwa nie mają żadnych rezerw finansowych. "Jedyną perspektywą dla nas jest rozstanie z pracownikami" - napisało stowarzyszenie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl