Zdaniem gen. Gocuła zakup czołgów z pewnością zwiększy potencjał rodzimych sił zbrojnych. Jest jednak pewne "ale". Plan zakupu czołgów powinien być - w jego ocenie - wpisany w szerszy plan rozwoju sił zbrojnych i ich finansowania. Tak się jednak nie stało.
Czytaj także: MON kupuje uzbrojenie za prawie 25 mld zł. "Dla polskiej zbrojeniówki to tragiczna wiadomość"
- Po pierwsze, trzeba uwzględnić możliwości finansowe kraju. Koszty i efektywność użytkowania sprzętu - uzasadnia swoje wątpliwości w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". - Trzeba też ocenić, jakiego konkretnie uzbrojenia potrzebują nasze siły zbrojne w pierwszej kolejności. I jakie potrzeby mogą zabezpieczyć nasi sojusznicy - dodaje.
Tym, czego zabrakło przy inwestycji w "Abramsy", jest jego zdaniem skoordynowanie planu z zamiarami NATO. - Musimy określić konfiguracje, w jakiej można sprzęt wykorzystać efektywnie: zaplecze techniczne, zaplecze logistyczne, warunki klimatyczne czy ukształtowanie terenu - mówi dalej.
Generał pozwolił sobie na dozę uszczypliwości. Największy w historii kontrakt na dostawę dla polskiej armii odbył się bowiem a podstawie "Pilnej Potrzeby Operacyjnej" i nie został on ujęty w Planie Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych.
- Przecież każdy wie, że nie prowadzimy operacji wojskowej ani w kraju, ani na misji. To jest zupełny absurd. Mam podejrzenia, że "Pilna Potrzeba Operacyjna" jest "Pilną Potrzebą Polityczną" - spuentował.
Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu prezes PiS, Jarosław Kaczyński ogłosił, że polska armia wzbogaci się o dużą liczbę najnowocześniejszych czołgów Abrams. - Pierwsze dostawy, jeśli wszystko dobrze pójdzie, już w przyszłym roku - zapowiedział w połowie miesiąca. W sumie to ponad 23 mld zł, które rząd wyda na zbrojenie armii.
Jak dodał prezes Prawa i Sprawiedliwości, czołgi Abrams mają być jednymi z najnowocześniejszych na świecie. Polskie wojsko zostanie wzmocnione o nową inwestycję w przyszłym roku.