W nocy z czwartku na piątek (28/29 stycznia) Norwegia zamknęła granice dla wszystkich osób, które nie mają stałego zameldowania w kraju. Wyjątki od tej reguły są nieliczne.
- Decyzja o zamknięciu granic zaskoczyła nas wszystkich. Nie tylko przez sam fakt jej wprowadzenia. Zaskoczył nas także krótki czas realizacji. Licząc od konferencji prasowej, na której premier poinformowała nas o nowych restrykcjach, pozostało zaledwie 29 godzin do rzeczywistego ich wejścia w życie. To praktycznie uniemożliwiło zmiany planów, anulowanie biletów, zakup nowych – zauważa Paulina Wodzikowska, autorka bloga polkawnorwegii.pl.
Zagrywki polityczne
Kontrowersje budzi także tło rządowej decyzji, do której mogli przyczynić się polscy pracownicy tymczasowi. Ostatnio wśród robotników z zagranicy, w tym z Polski, remontujących budynek Pressens hus w Oslo, potwierdzono 34 zakażenia, a 146 osób przebywa na kwarantannie.
Dodatkowo norwescy dziennikarze telewizji NRK zdobyli w Polsce za 150 zł zaświadczenie o negatywnym wyniku testu na koronawirusa, który pozwalał uniknąć odbycia 10-dniowej kwarantanny. To rzuciło cień na wiarygodność polskich wyników.
- To nic innego jak wciąganie Polaków w zagrywki polityczne. Wielu rodaków twierdzi, że cel jest oczywisty: opozycja wyciąga takie "smaczki", by uderzyć w rząd, który jej zdaniem za bardzo sprzyja imigrantom - uważa Paulina Wodzikowska.
Co z pracą?
Zdenerwowanie jest tym większe, że wielu Polaków może przez rządowe restrykcje stracić pracę.
- W mediach społecznościowych widać oburzenie. Polacy zastanawiają się przede wszystkim, czy osoby, które wyjechały na urlop do Polski i nie mogą już wrócić, dostaną pomoc od państwa. Trudno się dziwić. Jeśli nie wejdą w życie programy pomocowe, to Polacy stracą źródło dochodu, nie mogąc wjechać do Norwegii - mówi Aleksander Mariański, dyrektor zarządzający w firmie Efirma Regnskap AS, świadczącej usługi księgowe na terenie Norwegii.
Głosy niezadowolenia docierają również do Aleksandry Fuminkowskiej, analityk finansowej w Ewa Stensrød AS, biurze doradczym, pomagającym osobom zatrudnionym w Norwegii.
- Podczas rozmów z naszymi rodakami często pada sformułowanie, że Norwegia postanowiła zatroszczyć się tylko o swoich najbliższych. Nie patrzą szerzej na zaistniałą sytuację, że przez wprowadzone zaostrzenia pozbawili wielu pracowników możliwości osiągania dochodu - mówi.
Jak dodaje, jej biuro ma styczność z wieloma takimi przypadkami. - Osoby, które kilkanaście lat pracowały na terenie Norwegii, a wyjechały do Polski spotkać się ze swoją rodziną, nagle zostają pozbawione możliwości powrotu do pracy - podkreśla.
Firmy boją się o przyszłość
Problem jest jednak o wiele szerszy. Do Norwegii nie wjadą też osoby, które dopiero miały rozpocząć tam pracę.
- Miałem jechać do pracy w poniedziałek, 1 lutego. Jestem już spakowany. Miałem pracować na budowie - mówi pan Jakub, który na profilu w mediach społecznościowych poświęconym pracy w Norwegii, pyta o interpretacje przepisów. - Dla mnie to katastrofa. Nie mam już za co żyć. Wyjazd był dla mnie ostatnią deską ratunku - twierdzi.
Martwią się także pracodawcy, którzy czekali na pracowników z Polski. - Nie wiem, jak teraz wypełnię lukę kadrową – zastanawia się jeden z właścicieli firmy budowlanej w mediach społecznościowych.
Mapa biedy i bogactwa. Tak wyglądamy na tle Europy
Sami sobie winni?
Aleksandra Fuminkowska zauważa jednak, że medal ma dwie strony.
- Wielu naszych rodaków jest odpowiedzialnych za pojawienie się opinii, że to właśnie my, Polacy, przyczyniliśmy się do rozszerzenia wirusa na terenie Norwegii. Bardzo wiele osób nie stosowało się do wymogu zachowania 10-dniowej kwarantanny po przybyciu na teren Norwegii. Przy czym nawet nie ukrywali faktu, że nie stosują się do obowiązujących przepisów - mówi
- Drugą przyczyną braku zaufania do Polaków jest również wyciek informacji na temat fałszywych wyników testów - dodaje.
Zaznacza jednak, że obecna sytuacja nie powinna być odbierana jako atak na Polaków. - Przyczyną takich dużych negatywnych emocji jest fakt, iż my, jako Polacy, jesteśmy bardzo liczną grupą społeczną mieszkającą w Norwegii, która została bezpośrednio dotknięta wprowadzonymi zmianami – mówi.