Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Grzegorz Siemionczyk
Grzegorz Siemionczyk
|
aktualizacja

Zapłacili ludziom za zawieranie małżeństw. Oto co się stało

66
Podziel się:

Czy zachęty finansowe do zawierania małżeństw mogą zahamować spadek dzietności, z którym boryka się większość państw Europy? Doświadczenia Austrii sugerują, że ta kontrowersyjna polityka zwiększyła liczbę powstających związków małżeńskich, ale nowe rodziny miały mniej dzieci niż te powstające bez interwencji państwa.

Zapłacili ludziom za zawieranie małżeństw. Oto co się stało
Czy zachęty do zawierania małżeństw mogą zwiększyć dzietność? (Licencjodawca, Karol Porwich)

W Polsce w 2023 r. zawarto niespełna 146 tys. małżeństw, o 6 proc. mniej niż rok wcześniej i aż o 24 proc. mniej niż zaledwie pięć lat wcześniej. Na każdy 1000 mieszkańców Polski w 2023 r. przypadło 3,9 nowych małżeństw w porównaniu do 5 w 2018 r.

W pewnym stopniu jest to efekt starzenia się ludności Polski. Liczba osób w wieku, w którym pary najczęściej decydują się na ślub, systematycznie maleje (szybciej niż całkowita liczba ludności). To zjawisko z pewnością nie jest jednak jedynym wyjaśnieniem spadku liczby zawieranych małżeństw, postępuje bowiem wyraźnie wolniej. Od 2018 r. liczba osób w wieku od 20 do 39 lat zmalała o 14 proc.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: BIZNES OD ŚRODKA: Jakie zmiany czekają branżę motoryzacyjną?

Bez małżeństw nie będzie dzieci?

Część komentatorów, szczególnie o konserwatywnych poglądach, uważa, że zależność przebiega w przeciwnym kierunku: to malejąca liczba małżeństw powoduje, że spada dzietność w Polsce, a w rezultacie spada liczba młodych osób gotowych do wchodzenia w związki małżeńskie - i koło się zamyka. Tę hipotezę zdaje się wspierać fakt, że większość dzieci nad Wisłą – około 75 proc. - rodzi się w sformalizowanych związkach.

"Liczba nowo zawieranych małżeństw i ich trwałość, jako element rozwoju demograficznego, ma bezpośredni wpływ na jego przemiany, ponieważ dzietność kobiet w Polsce jest determinowana między innymi liczbą zawieranych związków małżeńskich" – czytamy w opublikowanym niedawno raporcie GUS "Sytuacja demograficzna Polski do 2023 r."

Stąd już tylko krok do propozycji, która raz po raz pojawia się po prawej stronie sceny politycznej, że do zwiększenia dzietności w Polsce mogłoby się przyczynić większe wsparcie dla instytucji małżeństwa. Czy to rzeczywiście mogłoby zadziałać?

Odpowiedzi na to pytanie dostarczyć mogą doświadczenia Austrii, która w latach 80. XX w. oferowała nowożeńcom hojne świadczenia pieniężne. Skutki tej polityki można było ocenić kilka dekad później. Wyniki takich badań przywołał niedawno na X (dawniej Twitter) Lyman Stone, doktorant w dziedzinie demografii na Uniwersytecie McGill.

Austria, podobnie jak wiele innych państw, wspierała związki małżeńskie m.in. ulgami podatkowymi. W latach 1967-1971 tamtejsi nowożeńcy przez pierwszych pięć lat pożycia mogli odliczyć od dochodu wydatki na meble i artykuły gospodarstwa domowego. To rozwiązanie było jednak regresywne: przynosiło większe korzyści rodzinom o wyższych dochodach. W 1972 r. socjaldemokratyczny rząd zastąpił więc tę ulgę świadczeniem pieniężnym. Każda osoba, która po raz pierwszy wstępowała w związek małżeński, mogła liczyć na 7500 szylingów austriackich. Para mogła więc otrzymać nawet 15000 szylingów. To równowartość dzisiejszych 5800 euro – kwota niebagatelna nawet w Austrii.

Jak trwałe są małżeństwa z rozsądku?

Sposobność, aby zbadać efekty tych świadczeń, dało jednak dopiero ich nagłe wycofanie z początkiem 1988 r. Austriacki minister finansów ogłosił koniec finansowego wsparcia małżeństw – nie oferując nic w zamian – pod koniec sierpnia 1987 r. W kolejnych miesiącach pary masowo stawały na ślubnym kobiercu, aby zdążyć otrzymać prezent z budżetu państwa. W IV kwartale 1987 r. w Austrii zawarto niemal 36 tys. małżeństw w porównaniu do niespełna 8 tys. rok wcześniej.

W 2012 r. trwałości i dzietności powstałych wtedy rodzin przyjrzało się trzech naukowców z Uniwersytetu w Linzu i Instytutu Ekonomii Pracy (IZA) w Bonn. Badacze skoncentrowali się tylko na tych małżeństwach, które z dużym prawdopodobieństwem nie zostałyby zawarte gdyby nie finansowa zachęta, wykluczając te, które zostały jedynie przyspieszone. Zidentyfikowali ich około 18 tys. Chcieli ustalić, czy takie małżeństwa są równie trwałe i równie dzietne co inne.

Teoria ekonomii sugeruje, że małżeństwa, które powstały w wyniku finansowego bodźca, powinny być mniej trwałe – co podważałoby sens polityki wspierania przez państwo formalnych związków. Świadczenie, które skłania do szybkiego zawarcia małżeństwa, zwiększa bowiem koszty poszukiwania właściwego partnera. W rezultacie takie pary powinny być mniej dopasowane.

W Austrii ta teoria jednak zawiodła. Badacze z Uniwersytetu w Linzu ustalili, że ryzyko rozwodu wśród tych małżeństw, które zostały zawarte przy finansowej zachęcie, nie było wcale większe niż wśród innych małżeństw. "Dochodzimy więc do dość zaskakującego wniosku, że polityka promowania małżeństw może skutkować powstaniem trwałych związków" – napisali.

Pieniądze dla dzieci zamiast dla rodziców

Co tym bardziej zaskakujące, pomimo tego, że małżeństwa zawarte dzięki zachęcie finansowej były równie trwałe co inne, miały średnio mniej dzieci – nawet po uwzględnieniu tego, że tacy małżonkowie byli często starsi lub posiadali już potomstwo sprzed ślubu. W przypadku związków zawartych przez dwie osoby, z których żadna nie była rozwodnikiem, liczba dzieci urodzonych do 2007 r. była o 17 proc. niższa niż w hipotetycznym scenariuszu, w którym małżeństwa te powstałyby bez wsparcia rządu.

"Obawy, że krańcowe małżeństwa (te, które powstały dzięki świadczeniu pieniężnemu – red.) są mniej stabilne – a nawet mogą prowadzić do wzrostu liczby dzieci dotkniętych rozwodem rodziców – okazały się nieuzasadnione. Ale to, czy inwestowanie pieniędzy podatników w zachęty do zawierania małżeństw jest opłacalne, jest osobną kwestią" – konkludowali austriaccy ekonomiści.

Wspomniany Stone, który przypomniał o tym badaniu na X, zauważa, że nawet jeśli małżeństwa zawarte w wyniku bodźców finansowych posiadają mniej dzieci niż inne, to i tak posiadają ich więcej niż single. Według niego polityka wspierania instytucji małżeństwa ma więc sens.

Ale Stone nie jest bezstronnym naukowcem, na X przedstawia się otwarcie jako luteranin i propagator polityki pronatalistycznej. Badania, które przywołał, nie uzasadniają jego wniosku. Austriaccy ekonomiści nie porównywali bowiem dzietności małżeństw, powstałych w wyniku zachęt finansowych, do dzietności nieformalnych związków. W niektórych krajach Europy – np. w Szwecji – prawdopodobieństwo, że para będzie miała potomstwo, nie jest zaś w żaden sposób związane z tym, czy tworzy związek formalny czy nieformalny.

Z tej perspektywy patrząc, lepszym rozwiązaniem niż subsydiowanie małżeństw jest subsydiowanie związków, które mają dzieci. I to jest jedna z rekomendacji autorów austriackiego badania. Doświadczenia Polski z programem 500/800+ sugerują jednak, że i to ma krótkotrwały wpływ na liczbę urodzeń.

Grzegorz Siemionczyk, główny analityk money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(66)
TOP WYRÓŻNIONE (tylko zalogowani)
Spawacz
2 tyg. temu
Ewidentnie widać że dzietność jest tam , gdzie mężczyzna utrzymuje rodzinę , oraz tam , gdzie małżeństwo zwyczajnie opłaca się mężczyźnie. U nas się nie opłaca, a to dlatego że w przypadku rozwodu w przeważającej większości wypadków facet jest finansowo rujnowany bez względu na winę rozpadu związku. U nas państwo chce utrzymywać dzieci za pomocą zasiłków, więc w prawie połowie przypadków faceci potrzrbni są tylko do zapoczątkowania życia i do bycia bankomatem . Tak się dzietności nie zbuduje , gdy mężczyzna co do zasady nie jest szanowany. Z tego powodu można powiedzieć , że lepiej już było , a po nas w tym kraju zapanują inne zasady , gdyż wszystko ma swój początek i koniec .
Jan W.
2 tyg. temu
Skoro przyczyna kazdego rozwodu jest slub, to jaki sens jest go zawierac? W USA wiele osob zawiera sluby z obywatelami USA za pieniadze i wszyscy sa szczesliwi. Obecnie to trzeba zaplacic ok $40 tys za taki slub i nie ma za bardzo chetnych obywateli USA, na taki slub.
grazynaroman ...
2 tyg. temu
Miłość kończy się tam, gdzie się rodzą dzieci . Przychodzą obowiązki i wzrastają koszty utrzymania .
POZOSTAŁE WYRÓŻNIONE
Ferdek
2 tyg. temu
Socjalistyczna Europa ze swoimi myślicielami ideologii przeróżnej zniechęciła ludzi nawet do posiadania dzieci. A jeszcze się rozwijają w pomysłach.
Tyle w temaci...
2 tyg. temu
Brakuje niewolników we własnym kraju to trzeba coś wymyślić. Niestety skończy się to jak 500 plus, czyli krótkoterminowym boomem żeby wyciągnąć kasę również przez obcokrajowców. Teoria rozdawnictwa i dotacji jest zbadana od bardzo dawna: każdy rozdany pieniądz niszczy relacje, czy to gospodarcze czy to międzyludzkie i demoralizuje społeczeństwo. Tyle.
????
2 tyg. temu
No to ja stary kawaler już bym się zastanowił czy się nie ożenić. Mam co prawda tylko 71 lat, ale jeszcze ho, ho ile mogę. Emerytura skromna więc ta kasa by się przydała. Jest jakaś chętna pani? Oczekuję poważnych propozycji.
NAJNOWSZE KOMENTARZE (66)
dasdas
1 tyg. temu
Statystyki i badania ekonomiczne ne kłamią. Tylko trzeba je umieć czytać. Polska należy do grona państw wysoko rozwiniętych, gdzie poziom życia jest bardzo wysoki na tle reszty świata. Nigdy w historii nam Polakom nie żyło się tak wygodnie i dostatnio jak obecnie. I mamy te same problemy które mają bogate ktaje zachodnie - czyli drastyczny spadek dzietności. Niska dzietność nie wynika z biedy. Bieda to była w latach 80-tych, a dzietność wysoka. Bogate społęczeństwa (jak nasze) stają się zblazowane i rozleniwione, niezdolne do poświęceń. A dziecko wymaga poświęcenia i rezygnacji z najdroższego zasobu - czyli czasu. Ludzie nie chcą już z niczego rezygnować, bo ciągle żyją w przekonaniu że są biedni i żyją w biedzie. Przekonanie wynika stąd, że stale porównują się do innych, porównują się do ładnych pań i panów w reklamach, celebrytów którzy mają wszystko. "Jak już zdobędę to i tamto, to zdecyduję się na dziecko". To jest wyścig nie do wygrania. Zawsze będą czuli się biedni. Druga sprawa jest taka - piszę z perspektywy faceta. Faceci często jako kawalerowie, strasznie się spinają żeby zaimponować kobiecie, żeby ją zdobyć. Chcę jej zaimponować pieniędzmi. Efekt tego szaleństwa jest taki, że najczęściej trafiają na chore materialistki, które ciągle chcą więcej i więcej. Ciągłe kupowanie, i ciągłe wydawanie. Jak kasa się kończy - kończy się stabilność w związku. Dawno temu ktoś mi to objaśnił jak to działa, i wtedy zmieniłem podejście. Idąc na randki, nigdy nie imponowałem pieniędzmi, a mając je, ukrywałem ten fakt. Robiłem z siebie raczej biedną osobę. Wszystkie materialistki wtedy same spalały się już na wejściu w orbitę. I chwała za to. Po tylu latach, jestem już w 10 lat w związku małżeńskim, uważam że robiłem dobrze. Żona nigdy mie miała materialistycznego podejścia do wydawania pieniędzy, nigdy nie chciała więcej i więcej, więc dzięki temu można było oszczędzać kapitał na czarną godzinę i bezpieczeństwo finansowe. Mamy obecnie dom w Warszawie i 2 działki w Warszawie. I trójkę dzieci. Cenimy sobie codzienny spokój, a nie luksusowe samochody i nowe smartfony. Właściwy partner/partnerka, to klucz do sukcesu. I skłonność do poświęcenia. Wtedy wzrośnie dzietność.
lol
2 tyg. temu
Mała podpowiedź, jeżeli śluby będą udzielane małżeństwom jednopłciowym to dzieci z tego nie przybędzie.
Ekonomista
2 tyg. temu
Pseudo elity robią młodym ludziom wodę z mózgu i ci nie chcą mieć dzieci, a później te same pseudo elity narzekają, że system emerytalny się zawali. W Europie i w USA jest ujemny przyrost naturalny i tego problemu nie rozwiąże obecna indoktrynacja młodzieży.
Pytanie dnia
2 tyg. temu
Która Panna chce założyć Rodzinę z Kawalerem bez ,,grosza,, Pytanie dnia ..
Gość
2 tyg. temu
Alimenty na żonę przy rozwodzie bardzo zachęcają do zawarcia małżeństwa, i na dzień dobry facet w sądzie rodzinnym jest przegrany. Taka jest równość płci.
...
Następna strona