Jakiś czas temu Unia Europejska przeprowadziła dochodzenie ws. subsydiowania wyprodukowanych w Chinach samochodów elektrycznych, które trafiają m.in. na europejski rynek. Po zakończeniu dochodzenia Komisja Europejska stwierdziła, że Chiny dofinansowują produkcję samochodów elektrycznych, dzięki czemu mogą sprzedawać samochody po sztucznie zaniżonych cenach.
Wzbudziło to w Unii obawy, że europejski przemysł motoryzacyjny stanie się kolejną branżą, która nie poradzi sobie z nieuczciwą konkurencją ze strony Chin. Obecnie np. 90 proc. paneli fotowoltaicznych sprzedawanych w UE pochodzi z Państwa Środka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nawet 35 proc. cła
Dlatego KE zapowiedziała cła na chińskie "elektryki", które wahają się między 7,8 proc. a 35,3 proc. To dodatek do już obowiązujących w UE 10-procentowych ceł na importowane samochody. Wysokość zależy od tego, w jakim stopniu dana firma była subsydiowana i czy współpracowała z KE w trakcie dochodzenia. Cła mają dotknąć nie tylko chińskie firmy, ale także koncerny spoza Chin, które produkują w Państwie Środka - np. amerykańska Tesla ma zostać objęta cłem w wysokości 7,8 proc.
Ostateczne rozstrzygnięcie przyniesie głosowanie państw członkowskich, do którego musi dojść przed 10 października. Według sobotnich doniesień Bloomberga głosowanie odbędzie się w piątek 4 października.
Odrzucenie ceł wymagałoby tzw. większości blokującej, czyli "przeciw" musiałoby zagłosować przynajmniej 15 krajów reprezentujących 65 proc. ludności UE. Na razie swój sprzeciw wobec ceł sygnalizowały m.in. Hiszpania, Niemcy, Słowacja i Węgry.
Premier Hiszpanii Pedro Sanchez po spotkaniu na początku września z przywódcą Chin Xi Jinpingiem oznajmił, że "ponownie rozważa" stanowisko Madrytu w kwestii ceł i wezwał KE do "uniknięcia wojny handlowej" UE z Chinami.
Cło na chińskie elektryki. Bruksela podjęła decyzję
Słowa te poparł rzecznik niemieckiego rządu, określając je "kierunkiem, który podzielamy". Niemiecki przemysł motoryzacyjny jest silnie uzależniony od chińskiego rynku - ok. jedna trzecia eksportu samochodów z Niemiec jest przeznaczona do Państwa Środka.
W zeszłym tygodniu z wizytą do Berlina, Rzymu i Brukseli udał się chiński minister handlu Wang Wentao, który zapowiedział, że będzie negocjować porozumienie z Unią "do ostatniej minuty", aby przekonać wspólnotę do wycofania się z ceł. Jednak propozycja Pekinu, aby wprowadzić zobowiązania dotyczące cen sprzedawanych w UE chińskich pojazdów, została odrzucona. KE stwierdziła, że nie wyeliminują one szkodliwych skutków subsydiów.
"Zdrada zobowiązań"
"Wszczynając dochodzenie ws. subsydiowania wyprodukowanych w Chinach samochodów elektrycznych w imię ograniczania ryzyka, jakie stanowią one dla europejskich firm motoryzacyjnych, Komisja Europejska nie tylko odstąpiła od obowiązujących norm światowego handlu, ale też zdradziła swoje uroczyste zobowiązanie, aby promować wolny i sprawiedliwy handel" - napisał we czwartek w komentarzu dla "China Daily" Mei Xinyu, badacz ze związanej z ministerstwem handlu Chińskiej Akademii Międzynarodowego Handlu i Współpracy Gospodarczej.
Według niego UE przez ostatnie dekady powoli, acz skutecznie szła w stronę protekcjonizmu, co dało jej przydomek "Forteca Europa". "Polityka gospodarcza Wspólnoty, którą coraz bardziej charakteryzują ograniczające innowacje regulacje, doprowadziła do spadku jej ekonomicznej żywotności i wpływu na świat" - dodał. Skontrastował podejście Unii do Chin, którego według niego są "odpowiedzialnym członkiem światowej społeczności handlowej".