Pani Monika (prawdziwe imię i nazwisko bohaterka zastrzegła do wiadomości redakcji) od 18 lat leczy się onkologicznie. Ma nowotwór, następują u niej okresy zaostrzenia choroby oraz tzw. remisje, czyli okresy, kiedy nie ma objawów choroby.
ZUS przyznaje jej rentę z tytułu całkowitej niezdolności do pracy, kiedy jest pogorszenie stanu zdrowia. Kiedy natomiast jej wyniki badań się poprawiają, odbiera świadczenie, twierdząc, że może już pracować.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Cudowne ozdrowienia"
Od jednego z takich orzeczeń, w którym lekarze ZUS stwierdzili, że pani Monika "nie jest niezdolna do pracy" i odmówili jej renty, kobieta odwołała się do sądu.
– W sądzie w pierwszej instancji biegły lekarz onkolog stwierdził, że jestem całkowicie niezdolna do pracy. Sąd przyznał mi rentę, ale ZUS odwołał się od tej decyzji, a ten powołał kolejnych biegłych. Sprawa ciągnie się już 4,5 roku – relacjonuje załamana kobieta.
Pani Monika nie rozumie, dlaczego ZUS zmienił stanowisko w sprawie jej świadczenia i po wielu latach ciężkiej choroby, gdzie doszły nowe schorzenia "cudownie ją uzdrowił".
- Nie mam siły. Nie mogę pracować, w urzędzie pracy nie chcą mnie zarejestrować, gdyż jestem osobą poważnie chorą. Nowego wniosku o rentę w ZUS złożyć nie mogę, bo na rencie byłam przez 10 lat i nie mam wymaganych pięciu lat składkowych w ostatnim dziesięcioleciu – opowiada pani Monika.
Podobnych historii jest bardzo wiele. Pan Dariusz z Łodzi umieścił niedawno na jednej z grup internetowych wpis wraz ze zdjęciem pisma z ZUS. Zakład odmówił mu prawa do renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy. Mężczyzna zwraca uwagę, że decyzja zapadła na podstawie dostarczonych przez niego dokumentów, ale nie brał udziału w badaniu. Ponadto wydał ją lekarz, który ma specjalizację w medycynie ratunkowej, podczas gdy jego choroby wymagają interwencji ortopedycznych.
System orzeczeń ZUS
Radca prawny w kancelarii Goźlińska Petryk i Wspólnicy oraz były wieloletni prawnik ZUS Andrzej Radzisław mówi wprost, że przez ostatnie lata system rentowy w Polsce z bardzo liberalnego "stał się opresyjny". Chociaż samo prawo w zakresie orzekania się nie zmieniło. Jest tylko inaczej wykonywane.
– Liczba przyznawanych rent z tytułu niezdolności do pracy drastycznie się zmniejszyła w porównaniu do lat ubiegłych, ale czy stan zdrowia polskiego społeczeństwa w tym czasie istotnie się poprawił? Mam co do tego wątpliwości – mówi wprost prawnik.
Przyjrzyjmy się statystykom. Jeszcze w 2004 r. w Polsce renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy z ZUS otrzymywało 2,4 mln osób. W 2021 r. było to już 618 tys. osób, a rok temu – 571 tys.
Z roku na rok spada również liczba przyznawanych nowych rent z tytułu niezdolności do pracy. W 2015 r. było to 50 tys. nowych świadczeń, a w 2020 r. – 39 tys.
Dla porównania, w 67-milionowej Wielkiej Brytanii w 2002 r. 3,5 mln osób pobierało renty z tytułu niezdolności do pracy, a w 2023 r. było to już 6,3 mln. Jak podaje brytyjski parlament, w kolejnych latach prognozuje się, że liczba rencistów nadal będzie rosła.
Czy polskie społeczeństwo jest zdrowsze od brytyjskiego? Z danych Komisji Europejskiej wynika, że odsetek osób z niepełnosprawnościami w Polsce jest wyższy niż średnia unijna, czyli 24 proc. społeczeństwa.
Jak widzi to ZUS, a jak eksperci?
Jakie wytłumaczenie na spadającą liczbę rent ma ZUS? Rzecznik prasowy Paweł Żebrowski zwraca uwagę, że to efekt m.in. reform w systemie, które dokonały się w ciągu ostatnich lat.
Przykładowo, ZUS przyznaje emeryturę z urzędu zamiast renty z tytułu niezdolności do pracy osobie, która osiągnęła wiek uprawniający do tej emerytury. Renciści po przekroczeniu wieku emerytalnego otrzymują automatycznie (bez wymogu składania wniosku do ZUS) emerytury w miejsce pobieranej do tej pory renty i wypadają ze statystyk rentowych.
Paweł Żebrowski zwraca uwagę, że nastąpił również dynamiczny rozwój cywilizacyjny. Jego zdaniem zdrowie Polaków oraz warunki i bezpieczeństwo pracy poprawiają się.
– Odnotowujemy coraz mniej wypadków w pracy. Nasze społeczeństwo ma o wiele większą wiedzę niż poprzednie pokolenia na temat tego, jak dbać o swoje zdrowie. Do tego dochodzi postęp szeroko pojętej medycyny – podaje argumenty nasz rozmówca.
Dodaje, że "dzięki odpowiedniej rehabilitacji i leczeniu wiele osób wraca do zdrowia i może pracować".
– Zakładam, że jest, jak twierdzi ZUS, ale jak to pogodzić ze słowami premiera Mateusza Morawieckiego zapowiadającego wprowadzenie po wyborach emerytur stażowych dla tych, którzy nie mają siły, by dalej pracować? – zastanawia się prawnik oraz ekspert od systemów emerytalnych z Uniwersytetu Warszawskiego dr Tomasz Lasocki.
W spocie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości premier Mateusz Morawiecki zapowiada, że w razie wygranej PiS rząd wprowadzi emerytury stażowe jako możliwość dla osób, które nie mają sił, by dalej pracować, bo są przemęczone ciężką fizyczną pracą. – Muszą mieć szanse złapania oddechu – przekonuje premier.
Zdaniem dr. Lasockiego, zamiast tworzyć nowe świadczenie emerytalne – czyli emerytury stażowe, z których skorzystałaby bardzo ograniczona liczba osób i to wcale nie ci, którzy ciężko pracowali fizycznie przez całe życie – należałoby zreformować i unowocześnić system orzecznictwa rentowego.
– Niezależnie od kwestii emerytur stażowych, renty i tak wymagają reform i większej transparentności dla obywateli, którzy w zderzeniu z orzeczeniami lekarskimi ZUS mają poczucie krzywdy i niezrozumienia – podkreśla prawnik.
Prace nad reformą przerwano
Jak przypomina dr Lasocki, w 2017 r., przy okazji obniżenia przez rząd PiS wieku emerytalnego, wprowadzono również kilka istotnych zmian dotyczących rent. Seniorzy, którzy osiągnęli wiek emerytalny, ale zdecydowali się przełożyć przejście na emeryturę w czasie, nie mogą obecnie nabyć prawa do renty. To również ma wpływ na statystyki rentowe ZUS.
Poza tym, jak przypomina dr Lasocki, był pomysł zreformowania systemu orzecznictwa – w tym również rentowego – zgodnie ze standardami europejskimi, ale idea ta upadła.
– W jednej z rozważanych koncepcji orzekaniem miały zajmować się nowo powstałe zespoły złożone z niezależnych ekspertów rynku pracy oraz lekarzy, którzy nie byliby powiązani zawodowo z ZUS czy KRUS – przypomina nasz rozmówca.
Zadaniem takiego zespołu miała być ocena, jak dana dysfunkcja wpływa na możliwości realizacji czynności życia codziennego, a także szanse danej osoby na rynku pracy. Dziś to wyłącznie lekarz ZUS ocenia, czy dana osoba, która zgłasza się po rentę, poradzi sobie na rynku pracy.
I tak byłyby nadużycia?
Tyle że taki system nie byłby doskonały. Przykładowo, zespół z Podhala mógłby uznać, że mężczyzna, który w wyniku wypadku stracił obie nogi, nie może kontynuować pracy jako kierowca zawodowy, bo nie znajdzie pracy na lokalnym rynku pracy i przyznać mu rentę. A w podobnym przypadku np. w Warszawie, gdzie rynek pracy stwarza większe możliwości podejmowania pracy, taki wniosek o rentę mógłby być odrzucony.
Dr Lasocki uważa jednak, że takie nadużycia byłyby wyjątkiem. - Kto byłby w stanie wyprowadzić się do mniej zamożnych regionów tylko po to, aby otrzymywać niecałe 2 tys. zł brutto renty? – pyta retorycznie prawnik.
Katarzyna Bartman, dziennikarz money.pl