- Trzeba pamiętać o tym, że zasilenie polskiej gospodarki z tytułu pandemii było znacznie wyższe niż w Czechach. Dzisiaj to wspieranie gospodarstw domowych pieniędzmi z budżetu państwa jest większe, to wpływa na popyt. Wydaje się, że jesteśmy bardzo silnie narażeni na wzrost popytu konsumenckiego przez napływ uchodźców z Ukrainy. Do Czech nie przybyło tak dużo nowych konsumentów, jak do Polski. Poza tym widać bardzo wyraźnie, że Narodowemu Bankowi Polskiemu trudno będzie oddziaływać polityką pieniężną na inflację, bo rząd w taki, a nie inny sposób realizuje politykę budżetową - powiedziała w programie "Money. To się Liczy" Małgorzata Starczewska–Krzysztoszek, Wydział Nauk Ekonomicznych UW.