Złoty w środę traci do euro, dolara i franka, odrabiając jednocześnie część wczorajszych dużych strat do funta. Inwestorzy czekają na popołudniowe dane z Polski i USA oraz na wieczorne wystąpienie Janet Yellen.
O godzinie 13:26 kurs EUR/PLN testował poziom 4,3710 zł wobec 4,3630 zł we wtorek na koniec dnia, kurs USD/PLN rósł do 4,09 zł z 4,0735 zł, a CHF/PLN do 4,08 zł z 4,0665 zł. Spadły natomiast notowania GBP/PLN. Za funta trzeba było zapłacić 5,0240 zł, po tym jak wczoraj jego notowania podskoczyły z 4,9610 zł do 5,0520 zł. Tym samym środa na rodzimym rynku walutowym upływa odreagowania wczorajszych zmiany.
Z najciekawszą sytuacją mamy do czynienia na GBP/PLN. We wtorek kurs funta podskoczył o 9 gr i powrócił powyżej psychologicznej bariery 5 zł. Korelował to z podobnym zachowaniem wobec innych walut i było następstwem wystąpienia brytyjskiej premier May, która przedstawiła priorytety rządu podczas negocjacji ws. wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej.
May potwierdziła wcześniejsze medialne doniesienia nt. twardego BREXIT-u. W wielu przypadkach jej wystąpienie było koncertem pobożnych życzeń, mających przekonać brytyjskich wyborców, że BREXIT wyjdzie im na dobre. Jednak z punktu widzenia inwestorów najważniejsze było to, że porozumienie z Unią Europejską ma zostać zatwierdzone przez parlament.
To dało nadzieję, że BREXIT nie będzie w "wersji twardej", odsunie się w czasie lub być może wcale do niego nie dojdzie. Stąd też gwałtowne umocnienie funta. Szczególnie, że opublikowane wczoraj dane pokazały silniejszy od zakładanego wzrost inflacji na Wyspach, co w normalnych warunkach zwiększałoby oczekiwania na podwyżkę stóp procentowych przez Bank Anglii.
Obserwowany dziś spadek GBP/PLN w okolice 5,02 zł to naturalna korekta wczorajszego skoku. I tylko tyle. Nie można z tego ruchu jeszcze wyciągać żadnych daleko idących wniosków.
Z punktu widzenia czynników fundamentalnych, wczorajsze wystąpienie May wpisuje się w dość zmienne oczekiwania rynków odnośnie konsekwencji BREXIT-u (to wciąż duża niewiadoma), ale w dłuższym horyzoncie czasu nic nie zmienia. W krótkim terminie, gdyby sytuację oceniać przez pryzmat analizy wykresu GBP/PLN, wtorkowy skok jest odreagowaniem mających swój początek w grudniu spadków. Celem tego odreagowania są okolice 5,10 zł. Później funt powinien wrócić do trendu spadkowego, kierując się najpierw do 5 zł, a następnie ku 4,80 zł.
Obserwowane obecnie zmiany na krajowym rynku walutowym nie są jeszcze ostateczne. To co dziś najważniejsze dopiero się wydarzy. Zachowanie złotego w drugiej połowie dnia będzie już pochodną popołudniowych danych napływających z rodzimej gospodarki i USA, a także wieczornego wystąpienia Janet Yellen.
O godzinie 14:00 zostaną opublikowane grudniowe raporty o płacach (prognoza: 3,95% R/R) i zatrudnieniu (prognoza: 3,1% R/R) w polskich firmach. Jest szansa, że okażą się one lepsze od oczekiwań, wzmacniając tym samym złotego. Następnie inwestorzy poznają, kluczowe w dniu dzisiejszym, raport z USA nt. inflacji CPI (godz. 14:30; prognoza: 2,1% R/R) i produkcji przemysłowej (godz. 15:15; prognoza: 0,6% M/M).
O godzinie 21:00 natomiast będzie mieć miejsce wystąpienie szefowej Fed Janet Yellen, które poświęcone będzie polityce monetarnej. Gdyby to wszystko doprowadziło do umocnienia dolara, to pośrednio uderzyłoby to również w złotego, który pogłębi straty nie tylko w relacji do "zielonego", ale też do euro i szwajcarskiego franka.