Dzień rozpoczął się od wyraźnego osłabienia naszej waluty, które spowodowane było głównie wzrostem nerwowości na rynku kapitałowym. Wahania na Wall Street i spadki w Chinach sprawiły, że klimat inwestycyjny wokół emerging markets uległ wyraźnemu pogorszeniu.
Wywołało to wzrost EURPLN aż do 3,8070 i USDPLN do 2,8280 po wtorkowym otwarciu. Rynek międzynarodowy dostarczał jednak argumentów za ruchem w przeciwną stronę - dolar wciąż wygląda słabo w stosunku do euro, GBP oraz CAD.
Inwestorzy „wstrzymywali oddech" przed danymi z rynku nieruchomości, które opublikowano o godzinie 16:00. Indeks nastrojów konsumenckich podawany przez Conference Board wyszedł na najniższym od około 12 miesięcy poziomie 103,9 pkt., sprzedaż nowych domów spadła o 1,6% przy medianie cen niższej o 0,9% w porównaniu do poprzedniego okresu. Jak zareagował rynek? Właściwie reakcji na dane nie było, eurodolar niespodziewanie spadł o około 10 pipsów, podczas gdy dane sugerowałyby raczej kierunek północny.
Na podstawie danych można mówić wręcz o załamaniu nastrojów w gospodarce amerykańskiej, indeksy oczekiwań dawno nie były na tak niskich poziomach. Z tego też powodu dziwi brak reakcji rynków.
Jutro w kalendarzu danych makroekonomicznych sporo ważnych informacji - Rada Polityki Pieniężnej ogłosi swoją decyzję w sprawie stóp procentowych, poznamy wartość sprzedaży detalicznej w Japonii (oczekuje się spadku rzędu 0,4% m/m), ale dla rynku międzynarodowego kluczowym raportem będą zamówienia na dobra trwałego użytku w USA.