W środę dolar nieznacznie umocnił się do złotego w reakcji na wystąpienie Janet Yellen, szefowej Fed, na forum komisji Izby Reprezentantów. Polska waluta pozostała natomiast obojętna na informacje płynące z krajowego podwórka.
O godzinie 17:25 kurs USD/PLN testował poziom 3,9380 zł, zyskując pół gorsza w stosunku do wczorajszego zamknięcia. Dolar zareagował wzrostem na dzisiejsze wystąpienie Janet Yellen na forum Komisji ds. Usług Finansowych Izby Reprezentantów, gdzie zaprezentowała półroczny raport Fed nt. polityki monetarnej oraz odpowiedziała na pytania deputowanych.
Szefowa Fed w sposób szczególny nie zaskoczyła, powtarzając w większości tezy znane już ze styczniowego posiedzenia Fed-u. Z jednej strony wskazała na ryzyka związane z sytuacją w globalnej gospodarce. Zwróciła uwagę na tanią ropę, która może obniżyć inflację w USA. Jak również zauważyła, że sytuacja w amerykańskiej gospodarce ostatnio nieco się pogorszyła.
Z drugiej jednak strony Yellen argumentowała, że nie możemy mówić o silnym spowolnieniu w Chińskiej gospodarce. Mówiła o niewielkiej ekspozycji amerykańskich banków na rynki wschodzące. Prognozowała, że poprawa na rynku pracy wpłynie na wzrost dochodów i wydatków Amerykanów. A przede wszystkim dalej twierdzi, że sytuacja gospodarcza jest na tyle dobra, że można stopniowo podnosić stopy procentowe.
Yellen kolejny też raz podkreśliła, że kolejne decyzje ws. polityki monetarnej będą podejmowane w oparciu o napływające nowe dane makroekonomiczne. To oznacza, że w tym tygodniu inwestorzy zwrócą uwagę przede wszystkim na piątkowy raport nt. wyników sprzedaży detalicznej w styczniu br. (godz. 14:30; prognoza: 0,1 proc. M/M).
Wystąpienie Yellen w szczególny sposób nie zaskoczyło. Nie mniej jednak na tle rynkowych oczekiwań, które przesuwają kolejną podwyżkę stóp procentowych w USA na przyszły rok, mogło ono wydać się nieco jastrzębie. Dlatego też dolar zareagował na nie umocnieniem do dużej grupy walut. W tym do złotego.
Od tygodnia kurs USD/PLN waha się w umownym przedziale 3,92-4,00 zł, po tym jak wcześniej spadł z poziomu 4,1545 zł wyznaczonego w końcówce stycznia br. Inwestorzy zdają się obecnie czekać na nowe impulsy, które bądź pozwolą dolarowi wrócić powyżej 4 zł, bądź też zejść do grudniowego dołka na poziomie 3,8568 zł.
Złoty osłabił się dziś do dolara, ale jednocześnie umocnił do euro i szwajcarskiego franka. Obecnie za wspólną walutę trzeba zapłacić 4,4225 zł, a frank kosztuje 4,0340 zł. Zwraca uwagę to, że złoty nie zareagował na negatywne informacje napływające z krajowej gospodarki.
Jak dziś się dowiedzieliśmy z raportu opublikowanego przez Narodowy Bank Polski (NBP), koszt zaproponowanej przez Prezydenta ustawy o pomocy dla tzw. frankowiczów sięgnąłby 44 mld zł i mógłby zagrozić stabilności systemu bankowego, doprowadzając też do osłabienia złotego i zagrożenia obniżką ratingów Polski. To negatywna informacje. Aczkolwiek nie do końca. Po tak negatywnej ocenie spadają bowiem szanse na to, że w obecnym kształcie ustawa zostanie przegłosowana.
Innym negatywnym sygnałem jaki napłyną z rodzimej gospodarki są malejące szanse na uchwalenie podatku od sprzedaży (wcześniej niesłusznie nazywanego podatkiem od hipermarketów). To o tyle istotne, że ustawodawca przewidywał z tego tytułu około 2 mld zł dodatkowych dochodów budżetowych. Tym samym otrzymujemy następny sygnał, że mogą być poważne problemy z przyszłorocznym budżetem.