Kradzież tożsamości to nowy typ przestępstw, na które państwo jest kompletnie nieprzygotowane. "Gazeta Wyborcza" opisuje dramat warszawskiego przedsiębiorcy Józefa Kruka, który padł ofiarą takiego oszustwa, a nie jest jedyny. Józef Kruk, w czasie gdy był u rehabilitanta, stracił z konta 1,1 mln zł.
Czytaj także: Byłe władze giełdowej spółki z szemranym interesem w tle. Przestępstwa gospodarcze i dopalacze
Zaczęło się od niewinnego SMS-a, 3 grudnia o godz. 12.24. "Dzień dobry, przyjęliśmy zlecenie wymiany karty SIM dla numeru...". Jednak pan Józef nie składał takiego zlecenia. Jak opisuje sprawę "Wyborcza", Józef Kruk w pośpiechu opuścił biuro. Jak co tydzień szedł na zajęcia z fizjoterapeutą i rehabilitantką. Do salonu sieci komórkowej dotarł o godz. 15.10. Pokazał dowód i poprosił o duplikat karty. Pracownik - wyraźnie zdenerwowany, bo zdał sobie sprawę z tego, że to kolejny duplikat jednego dnia - wydał mu ją.
Kruk włożył kartę SIM do telefonu, spojrzał na ekran i zrobiło mu się słabo. To była wiadomość z banku: "Na twoje konto nastąpiło logowanie z zainfekowanego komputera". Spróbował zalogować się na swoje konto, jednak dostęp do serwisu transakcyjnego był zablokowany.
Józef Kruk kilkukrotnie, bezskutecznie próbował wyjaśnić sprawę poprzez infolinię banku. Pojechał do pobliskiego oddziału, gdzie dowiedział się, że z jego konta przelano 1,1 mln zł na konto kantoru w Poznaniu. A jak się później okazało, pieniądze zostały zamienione na euro i od razu wypłacone.
Kruk złożył zeznania na komendzie, zgłosił reklamację u operatora i w banku, a także zastrzegł dowód osobisty. Kilka dni później wyjął ze skrzynki dwa listy - jeden na kredyt z banku w wysokości 7 tys. zł - datowany na 5 grudnia, drugi - datowany na 3 grudnia - dotyczył kredytu na zakup iPhone'a.
- Teraz kredytów jest dziewięć, na kwotę 40 tys. zł. Żadnej z tych umów nie zawarłem. Ile ich będzie? Nie wiadomo. Może 15, może 30, a może 50 – mówi "Wyborczej" pan Józef.
Z raportu Biura Informacji Kredytowej wynika, że różnego rodzaju banki i parabanki pytały o zdolność kredytową pana Józefa w sumie 58 razy. Do tego dochodzą umowy z operatorami telekomunikacyjnymi, które zawarto na jego nazwisko. Zawarto je jeszcze w listopadzie.
Cyfrowy napad
Jak to możliwe, że oszuści wykorzystali dane pana Józefa, wypłacili jego pieniądze i zaciągneli na niego kolejne zobowiązania? Jak informuje "Wyborcza", kluczem do jego konta była karta SIM. To na nią przychodziły SMS-y, którymi zatwierdzano przelewy. Złodzieje do salonu operatora przyszli z tzw. dowodem kolekcjonerskim, czyli dokumentem, który można kupić przez internet i wpisać na nim dowolne dane. Oszuści wpisali tam dane osobowe pana Józefa, dodając zdjęciem całkowicie innej osoby.
Co to jest dowód kolekcjonerski? To kopia prawdziwego dowodu osobistego. Firm, które robią takie dowody, istnieje w internecie całe mnóstwo. Dowód z hologramem kosztuje od 548 zł do 850 zł. Można w ten sposób zamówić również "kolekcjonerskie" prawo jazdy, także zagraniczne - informuje "GW". Ich posiadanie jest legalne. Posługiwanie się nimi już nie.
Czytaj także: Watykański sąd skazał biznesmena. Pierwszy taki wyrok
Kradzież tożsamości to nowy rodzaj przekrętu. Potrafi być wyjątkowo bolesny dla ofiary, a przy jego wykonaniu używa się luk w systemach bankowych i operatorów komórkowych.
– Mam coraz więcej zgłoszeń – mówi "Wyborczej" Aleksandra Falana, radca prawny, która specjalizuje się w tego typu sprawach. Prowadziła ich co najmniej kilkadziesiąt. Twierdzi, że przypadek Kruka jest wyjątkowy, bo ukradziono mu wysoką kwotę. Złodzieje zazwyczaj kradną dużo mniej. - W takich sytuacjach często klienci rezygnują z dochodzenia swoich spraw w sądzie z uwagi na obawę o koszty, czas trwania – opowiada.
Co to oznacza w praktyce? Po prostu spłacają nie swoje długi. Przestępcy często ulatniają się bez śladu. Policja bywa bezradna.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl