Stopy procentowe w Polsce wzrosły w dwa miesiące z 0,1 do 1,25 proc. A jeśli wierzyć ekonomistom, już w grudniu główna stawka może skoczyć do 1,75 proc., przebijając poziom sprzed pandemii. Przez wiele lat przed pandemią wynosiła 1,5 proc.
To oprocentowanie ma różne praktyczne zastosowanie, ale niemal bezpośrednio i najbardziej dotkliwie jest odczuwalne w przypadku milionów polskich kredytobiorców. Około 99 proc. klientów banków, którzy spłacają kredyty w złotych, ma raty zależne od zmiennej stawki z rynku międzybankowego - WIBOR. A ta spada wraz ze spadkiem stóp procentowych w NBP i rośnie w przeciwnym przypadku.
Uważny obserwator widzi jednak, że główna stawka oprocentowania w NBP nie jest dokładnie taka sama jak WIBOR. W tej chwili WIBOR 3-miesięczny wynosi 1,82 proc., a 6-miesięczny jest na poziomie 2,19 proc. To odpowiednio o 0,57 i 0,94 pkt proc. wyższe wartości od głównej stopy procentowej w banku centralnym.
Wynika to z faktu, że aktualnie banki komercyjne pożyczają między sobą pieniądze po wyższym koszcie, niż wynikałoby z głównej stawki w NBP. Średnia wyliczana z tego typu transakcji między bankami to właśnie WIBOR. Miało to być sprawiedliwe rozwiązanie, pokazujące, że bank oczekuje od klienta zapłaty za pożyczone pieniądze w takiej wielkości, w jakiej sam chciałby pożyczyć je z innego banku.
Wszystko jest zgodne z przepisami. Problem w tym, że na rynku międzybankowym często zdarzają się okresy, gdy banki między sobą praktycznie nie zawierają transakcji, a i tak każdego dnia trzeba ustalić oprocentowanie dla kredytów. Tym samym bywa ono określane bardziej uznaniowo, na podstawie samych deklaracji banków.
Będą pozwy za WIBOR?
- Po ostatnim wzroście stóp procentowych zaczęliśmy analizować tę kwestię i wiem, że prawnicy przymierzają się już do podjęcia pierwszych działań w kierunku wyjaśnienia różnych nieścisłości związanych z ustalaniem stawek WIBOR - wskazuje w rozmowie z money.pl Arkadiusz Szcześniak, prezes stowarzyszenia Stop Bankowemu Bezprawiu (SBB).
- WIBOR nie wygląda tak, jak powinien wyglądać. Ustalanie wskaźnika na podstawie średnich wartości, których nie ma, wydaje się absurdalne. Są dni czy miesiące, gdy banki nie pożyczają między sobą pieniędzy - zauważa.
Prezes SBB przyznaje, że nie zdziwi się, jak przy kolejnych podwyżkach stóp procentowych w NBP, WIBOR wzrośnie tak mocno, że pojawi się jakiś pozew wobec banku na niedużą kwotę właśnie w związku z kontrowersjami wokół WIBOR-u. Kto wie, jak to się dalej potoczy.
Warto przypomnieć, że nie tak dawno temu na Wyspach Brytyjskich była afera z oprocentowaniem LIBOR (tamtejszy odpowiednik WIBOR). Kilka wielkich banków zostało ukaranych na miliardy dolarów za manipulowanie przy tej stawce. Skutkowało to m.in. decyzją o likwidacji LIBOR.
Bankowi prawnicy spokojni
Czy szykuje się kolejna afera na miarę tej związanej z kredytami frankowymi? W sektorze bankowym panuje spokój.
- Nie obawiałbym się tego jakoś strasznie - mówi w rozmowie z money.pl dr Piotr Bodył-Szymala, radca prawny Monitora Prawa Bankowego.
- Oczywiście mogą znaleźć się osoby i prawnicy, którzy w przyszłości będą kwestionować regulacje dotyczące stawek WIBOR. Na rynku finansowym jest liczna grupa wysoko wykwalifikowanych prawników. Widać to przy okazji np. spraw związanych z kredytami frankowymi. Taka jest ich praca, więc nie wykluczam ich aktywności także w tym aspekcie i wielu innych - dodaje.
Piotr Bodył-Szymala podkreśla, że według jego najlepszej wiedzy nie ma śladu uprawdopodobnienia tezy, że instytucje finansowe w Polsce mogłyby lub chciałyby manipulować stawkami WIBOR.
- Takie podejrzenie samo w sobie jest krzywdzące. Historia już wielokrotnie pokazywała, że każdy, kto na regulowanym rynku próbował zachować się nieetycznie, ponosił konsekwencje, które były większe niż potencjalne zyski z takich działań. Rynek usług finansowych, zwłaszcza w segmencie konsumenckim, jest tak mocno regulowany i nadzorowany, że to prawdopodobieństwo wydaje się bardzo niskie - zaznacza.
Warto dodać, że za administrację procesu ustalania stawek WIBOR odpowiada w Polsce GPW Benchmark - podmiot specjalnie do tego wyznaczony. Ustalanie stawek odbywa się zgodnie z ustaloną przez niego metodą i podlega ścisłej kontroli.
A co z zarzutem, że WIBOR wyliczany jest często na podstawie małej liczby transakcji i dość uznaniowych deklaracji banków?
- Transakcji na rynku międzybankowym raz jest więcej, raz trochę mniej. Życzyłbym sobie, żeby było ich jak najwięcej, bo wtedy rynek staje się jeszcze bardziej efektywnym miernikiem wartości. Ale jest jak jest - przyznaje radca prawny.
Wyraźnie podkreśla, że nie można np. sztucznie kreować transakcji, bo to właśnie byłoby zniekształcanie rynku. Zauważa też, że banki ustalające stawki WIBOR są zobowiązane do dokonywania transakcji depozytowych na rynku międzybankowym według tych właśnie poziomów.
Piotr Bodył-Szymala przekonuje, że WIBOR to efektywne narzędzie ustalania wartości pieniądza w czasie i sprawdza się od lat. Dodaje, że lepszego narzędzia nie mamy.
- Oczywiście nie oznacza to, że nie można szukać bardziej efektywnych rozwiązań. Jednak najpierw ktoś powinien położyć na stole konkretną propozycję. W tej chwili nie znam żadnej takiej zamkniętej, szeroko akceptowanej koncepcji, o której można poważnie rozmawiać - wskazuje ekspert prawa bankowego.
Kredyty bez WIBOR
Inaczej widzi to prezes SBB. Według Arkadiusza Szcześniaka rozwiązaniem problemu WIBOR-u i ryzyka zmiany stóp procentowych dla kredytobiorców jest po prostu oferowanie kredytów ze stałym oprocentowaniem. To popularne rozwiązanie w Europie Zachodniej.
Tego typu oferta kredytów jest dostępna w bankach, ale ustalają one w nich wyraźnie wyższe oprocentowanie, co zniechęca praktycznie wszystkich kredytobiorców.
Gdy do wyboru jest np. kredyt z bieżącym oprocentowaniem (zmiennym) na 4 proc., to oferta ze stałym oprocentowaniem na 6 proc. jest niemal z automatu odrzucana przez klientów. Tyle tylko, że z czasem odsetki w tym pierwszym mogą urosnąć do 7 proc. (przy wzroście stóp procentowych i stawki WIBOR), ale o tym mało kto myśli.
- Mam wrażenie, że banki chcą zniechęcić klientów do wybierania kredytów ze stałym oprocentowaniem, narzucając sporo wyższe odsetki już na starcie - podkreśla Szcześniak. Jest to dla nich wygodniejsze, bo ryzyko zmiany stóp procentowych pozostaje po stronie klienta i nie jest transferowane na bank.