W środę po godzinie 15.30 za dolara płaciło się 4,7410 zł, za euro 4,7516 zł, za franka 4,8203, a za funta 5,4842 zł.
Jak zauważa Stefanik, notowania naszej krajowej waluty radziły sobie całkiem nieźle w ostatnich dniach, a polski złoty jest beneficjentem korekty wzrostowej na parze euro dolar.
W ostatnich dniach możemy obserwować wyraźne cofnięcie na rynku dolara. Gorszą kondycję amerykańskiej waluty ekspert tłumaczy spadkiem rentowności obligacji skarbowych, a także tym, że – jak podał Reuters – chińskie banki państwowe rozpoczęły wczoraj sprzedaż dolarów w celu wsparcia słabnącego juana. Na rynku widać też nadzieje na tzw. piwot, czyli potencjalny zwrot w polityce monetarnej Fed (amerykański bank centralny).
Taki scenariusz – w jego opinii – jest wspierany przez słabsze dane makro z USA. "Jak na razie są to jedynie nadzieje na zmianę stanowiska Rezerwy Federalnej, a jakiekolwiek odpowiedzi na pytanie dotyczące zmniejszenia tempa podwyżek stóp procentowych możemy poznać dopiero na grudniowym posiedzeniu" – podkreśla Stefanik.
Za mocnym euro idzie złoty. Ważne decyzja EBC już w czwartek
Słabość dolara przełożyła się na wzrosty euro, które zdołało przebić się powyżej psychologicznej bariery jednego dolara za euro.
Kolejnymi ważnymi wydarzeniami dla rynku walutowego mają być środowa decyzja Banku Kanady (oczekiwana podwyżka o 75 pb.) i czwartkowa Europejskiego Banku Centralnego. Jeśli chodzi o EBC, rynek oczekuje kolejnej podwyżki stóp o 75 punktów bazowych.
W opinii Stefanika, jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie po jutrzejszej decyzji EBC, niewykluczone, że notowania głównej pary walutowej ruszą w kierunku linii oporu na poziomie 1,0170 - czyli szczytów z połowy września.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wzmocnienie euro to dobry prognostyk dla złotego, który ostatnio podąża za notowaniami wspólnej waluty strefy euro. Szczególnie bolesna dla złotego i innych walut w regionie ma być sytuacja, gdy kurs euro przez dłuższy czas będzie utrzymywał się poniżej 1 dolara. Może to nastąpić, jeśli sytuacja w Ukrainie pogorszy się i równocześnie pogłębi się kryzys energetyczny w Europie, co znacznie zwiększy ryzyko recesji w krajach strefy euro.