Środa przynosi nie tylko pogorszenie nastrojów inwestorów z warszawskiej giełdy, ale też widać mniejsze zainteresowanie polską walutą. Traci na wartości w stosunku do najważniejszych konkurentów. Najmocniej względem dolara, który znowu pokazuje siłę.
Jeszcze we wtorek wieczorem i w środę wczesnym porankiem kurs wymiany dolara na foreksie nie przekraczał 4,12 zł. Po godzinie 8:00 złoty zaczął się jednak wyraźnie osłabiać. Mniej więcej do południa mieliśmy pierwszą falę wzrostową, która wywindowała notowania dolara do 4,15 zł. W kolejnych godzinach doszło do kolejnego przyspieszenia i w szczytowym momencie kurs przebił 4,18 zł.
Blisko 6-groszowy wzrost notowań dolara w ciągu kilku godzin nie jest normą. Widać wyraźnie, że inwestorzy preferują amerykańską walutę nad polską. Podobnie, choć w mniejszej skali, widać to na kursach euro i franka szwajcarskiego.
Obecnie euro wyceniane jest na około 4,54 zł, a frank na 4,31 zł. Tym samym większość wtorkowego spadku na ich kursach została zniwelowana.
- Środa przynosi wyraźne odreagowanie słabości dolara z ostatnich dni w ślad za pogorszeniem się nastrojów na rynkach akcji - komentuje sytuację Marek Rogalski, analityk Domu Maklerskiego BOŚ.
Ekspert wskazuje, że nastroje na rynkach pogorszyły się po tym, jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy przedstawił fatalne prognozy dla globalnej gospodarki zaznaczając, że czeka nas największa recesja od lat 30-tych XX wieku.
- W efekcie inwestorzy na powrót stali się bardziej wyczuleni na dane makro, a te wciąż są słabe - podkreśla Rogalski.
Czytaj więcej: Koronawirus. Francja gotowa do nacjonalizacji firm
Wskazuje, że MFW wylał kubeł zimnej wody na gorące głowy inwestorów, którym wydawało się już, że wszystko co złe jest za nami, a tani pieniądz, którym amerykański bank centralny "zaleje" świat, stanie się kreatorem nowej hossy.
- Proces znoszenia lockdownów (odblokowania gospodarek - przyp. red.) będzie uzależniony od tego, na ile finansowo i logistycznie decydenci są w stanie zapewnić masową dostępność testów na COVID-19, a obywatele zgodzić się na masową inwigilację w imię wyższych celów. Obawiam się, że oba te wątki mogą napotkać spore problemy w realizacji, w efekcie oczekiwania rynków mogą się boleśnie rozminąć z rzeczywistością - ocenia analityk DM BOŚ.
Zauważa też, że nikt nie jest w stanie zagwarantować, iż nie będzie dochodziło do nawrotów uderzenia pandemii. Epidemiolodzy nadal nie wykluczają drugiej fali zachorowań na jesieni.
Konrad Białas z TMS Brokers dodaje, że przy rozczarowaniu porozumieniem OPEC+ i ulotnieniem się entuzjazmu z rynku ropy naftowej rośnie presja na kanadyjskiego dolara, norweską koronę i rosyjskiego rubla. Wraca za to siła amerykańskiego dolara i japońskiego jena. Za to dla złotego oznacza to tyle, że za wcześnie na liczenie na spadek kursu euro poniżej 4,50 zł.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie