Gdybyśmy mieli wybór, to chyba znacząca większość z nas zrezygnowałaby z ZUS. Z pewnością każdy ma lepszy pomysł na wydanie zarobionych pieniędzy niż ponad 36% składka na fundusz ubezpieczeń społecznych. Obowiązuje nas jednak przymus ubezpieczania się w niewydolnym ZUS, ale nie tylko tam. Obowiązkowo musimy płacić ubezpieczenie zdrowotne, a posiadacze samochodów także ubezpieczenie OC komunikacyjne.
Ideą reformy ubezpieczeń emerytalnych było hasło, iż „emerytura otrzymywana musi bezpośrednio odzwierciedlać wpłacane składki”. Czyli ile wpłacisz - tyle otrzymasz, pod warunkiem że dożyjesz. Nikt jednak nie zauważył dwóch drobnych kwestii.
Pierwsza to fakt, iż mówimy tylko o składce na ubezpieczenie emerytalne, która stanowi mniej więcej połowę całości składek płaconych na rzecz ZUS. Płacimy obok niego niewiarygodnie wysokie ubezpieczenie rentowe – chociaż znakomita większość z nas na rentę nie pójdzie, chorobowe – którego wysokość nie zależy absolutnie od tego czy mam zwyczaju chorować, czy też nie, wypadkowe – które nie wiedzieć czemu także jest obowiązkowe.
Z tych trzech ubezpieczeń ZUS finansuje swoje zobowiązania, a my praktycznie otrzymujemy w zamian sporadyczne i nikłe świadczenia. Rząd może hojną ręką walczyć z bezrobociem rejestrowanym – rozdając renty, wcześniejsze emerytury, emerytury pomostowe
Druga to fakt, że to tego aby otrzymać to, co się wcześniej wpłaciło nie jest potrzebny ZUS – wystarczy zwykłe konto w banku. Tutaj ewidentnie widać, że te pieniądze z definicji już na starcie mają służyć nie nam lecz komuś zupełnie innemu. De facto więc ktoś pożycza bez naszej wiedzy nasze składki emerytalne obiecując, że odda nam później – bez jednak żadnych gwarancji –czy to w formie zastawu bądź weksla.
O tym jak wielkie spustoszenie w gospodarce wywołuje ZUS – to chyba nie muszę nikogo przekonywać. Wymienię tylko kilka argumentów. Po pierwsze nasze składki – w większości wydawane na bieżąco, nie pracują jako oszczędności w gospodarce, nie poszerzają oferty kredytowej i kapitałowej dla przedsiębiorstw. ZUS zabiera więc ogromne możliwości inwestycyjne dla gospodarki, co zmusza przedsiębiorstwa do sięgania po niestabilny i drogi kredyt zagraniczny.
Po drugie, ZUS będąc nadmiernie wysokim para-podatkiem, wydatnie osłabia możliwości konsumpcyjne gospodarstw domowych, tym samym osłabia potencjalny popyt na rynku krajowym. O ileż wzrosłaby produkcja, dochody i liczba miejsc pracy, gdyby chociaż część pieniędzy idących na składki ZUS trafiła do konsumpcji.
Po trzecie ZUS niewiarygodnie wręcz obciąża koszty pracy i jest głównym winowajcą wysokiego poziomu bezrobocia oraz braku rentowności w wielu branżach przemysłu charakteryzujących się dużą pracochłonnością. To ZUS doprowadził do nie konkurencyjności górnictwa, hutnictwa, przemysłu lekkiego, a ostatnio ciężkiej chemii. To głównie ZUS hamuje rozwój drobnej przedsiębiorczości i zmusza przedsiębiorców do zmian w technologii produkcji na coraz mniej pracochłonne a coraz bardziej kapitałochłonne.
Po czwarte ZUS ogranicza wolność i samodzielność jednostek, utwierdza je w poczuciu zależności od państwa. Dzięki ZUS decyzje polityczne mają bardzo szeroki wydźwięk społeczny, a wybory mogą sprowadzać się do obietnic podwyżki rent i emerytur. Elektorat 9 mln emerytów i rencistów staje się decydującą - o przyszłości - grupą elektoratu. Zniesienie przymusu ubezpieczeń społecznych częściowo znosi to uzależnienie obywatela od państwa, jego decyzje wyborcze stają się niezależne.
Po piąte ZUS jest winny katastrofalnej sytuacji demograficznej. Następuje swoisty efekt kanibalistyczny. Przymus wysokich składek ogranicza możliwości wychowywania większej liczby dzieci, ogranicza prokreację. Dzieci nie są potrzebne do zapewnienia godnej starości – zastępuje je ZUS. Ograniczona prokreacja to w przyszłości mniejsze składki nie wystarczające do pokrycia zobowiązań wobec starszego pokolenia. Następuje podwyżka składek, co z kolei dalej obniża prokreację. Pętla nie ma końca, aż do momentu bankructwa systemu. To nie przypadek, że rodziny rolnicze charakteryzują się większą prokreacją.
Jakie są korzyści dla gospodarki z istnienia systemu ubezpieczeń społecznych? Nie płacący składek też mogą liczyć na świadczenia – o ile to jest korzyść. Bezrobotni przy odrobinie sprytu mogą stać się rencistami bądź emerytami – o ile to jest korzyść. Nie musimy martwić się o starość, przynajmniej teoretycznie – o ile to jest korzyść. Kilkadziesiąt tysięcy (dokładna liczba jest nieznana) osób ma dobrą stabilną pracę – o ile to jest korzyść dla gospodarki.
Dlaczego więc istnieje przymus, dlatego że państwo nie chce się przyznać do błędu, nie rozumiejąc, że mimo wszystko jest to mniejsze zło niż trwanie w nim. Mamy zapisaną społeczną gospodarkę rynkową w konstytucji, cokolwiek to znaczy – można pod to określenie podłączyć również istnienie obowiązku ZUS. To prawda, że zobowiązania ZUS idą w już w setki mld zł. Z drugiej strony dalsze trwanie w tym systemie nie polepsza kondycji naszego państwa. Podobnie rzecz się ma z ubezpieczeniami zdrowotnymi, są niewydolne, nie zaspokajalne finansowo, nie wypełniające swoich zadań i generujące ogromne długi, póki co wszelkie zmiany dotyczą jedynie dysponentów środków ze składek i samej wysokości składek (zawsze w górę).
Na koniec kilka słów o obowiązkowym ubezpieczeniu OC. To dzięki niemu nieletni kierowcy szaleją na drogach, to dzięki niemu tyle kolizji i strat. OC każdy musi zapłacić, jak podatek – ale za to nie musi ponosić odpowiedzialności za wyrządzone straty. Ale ktoś za to musi płacić. W rezultacie za brak rozsądku jednych, płacą zupełnie spokojni kierowcy. Gdyby nie było obowiązkowego OC, byłoby ono znacznie droższe, a wysokości odszkodowań o wiele skuteczniej odstraszałyby amatorów szalonej jazdy.
Pojawia się pytanie, od kogo powinien oczekiwać odszkodowania pokrzywdzony w przypadku, kiedy kierowca wariant jest oficjalnie „goły jak święty turecki”? Oczywiście od państwa, bo to państwo wydało stosowne dokumenty nieodpowiedniemu człowiekowi. A państwo powinno ściągnąć swoje należności od winowajcy – choćby i do końca życia. Winowajca nie mógłby ponownie zasiąść za kierownicą dopóki nie spłaciłby należności i nie udowodni, że nadaje się do posiadania prawa jazdy.
Rozwiązania przymusu solidarności z reguły wywołują wzrost patologii, a w długim okresie efekt odwrotny do zamierzonego.