Do 82 bln dolarów urosła w ubiegłym roku globalna podaż pieniądza. Prawie trzy czwarte tej kwoty pochodzi z czworokąta: Chiny-USA-Japonia-Strefa Euro. Szczególnie aktywne w produkowaniu nowego pieniądza są w ostatnim czasie Chiny, które wyprzedziły nawet Stany Zjednoczone. Ale w porównaniu ze skalą gospodarki mistrzem "drukarzy" nadal pozostaje Japonia.
Według danych Banku Światowego ilość pieniądza w ostatniej dekadzie na świecie wzrosła ponad dwukrotnie, tj. o 42 bln dolarów, podczas gdy światowa gospodarka zwiększyła swoją wartość roczną o 76 proc., tj. o 33 bln dolarów.
Jak na dłoni widać, że tempo przyrostu ilości pieniądza jest dużo wyższe niż tempo, w jakim rośnie gospodarka. Znaczna część nadwyżki podaży - konkretnie chodzi o podaż pieniądza M2 (gotówka oraz depozyty w bankach płatne do dwóch lat) - trafiła na giełdy akcji. Kapitalizacja najważniejszego indeksu na Wall Street - S&P 500 - w wyniku tych tendencji wzrosła od kryzysu z 12 aż do 18 bilionów dolarów.
Świat jest zalewany przez pieniądz
W ostatnich latach banki centralne z dużą swobodą używają instrumentów tworzenia pieniądza. Po kryzysie finansowym w 2008 roku największe światowe gospodarki ratowane są dwoma mechanizmami: najniższymi historycznie stopami procentowymi oraz "luzowaniem ilościowym" (z ang. quantitive easing, QE), czyli dodrukiem walut.
Luzowanie ilościowe polega na wpuszczeniu na rynek pustego pieniądza przez bank centralny, poprzez skup obligacji. Skup obniża rentowność tych papierów, a zarazem rynkowe stopy procentowe długu i kredytu. Dodatkowo inwestorzy przechodzą z rynku obligacji na giełdy akcji, zasilając spółki dodatkowym kapitałem.
Stopy procentowe banków centralnych są regularnie cięte, w niektórych krajach, jak Szwajcaria, do nawet ujemnych poziomów. W największych gospodarkach świata: USA, Strefie Euro i Japonii są teraz na historycznie niskich poziomach, bliskich zeru.
Przy dodatkowo niskich stopach rezerw obowiązkowych (ta część depozytów, którą banki komercyjne muszą trzymać na rachunku w banku centralnym) kreowanie kapitału przez zarówno banki centralne, jak i system bankowości komercyjnej osiągnęło dziś maksymalnie możliwe poziomy. Świat jest obecnie wręcz zalany przez pieniądz.
Chiny drukują szybciej niż produkują
Prym w kreowaniu pieniądza wiodą Azjaci. Podaż chińskiego juana to już 24 proc. liczonej w dolarach podaży światowej. Kraj Środka przegonił w 2012 roku w ilości nowoutworzonej waluty nawet Stany Zjednoczone, które z udziałem 19-proc. zajmują drugie miejsce w rankingu "drukarzy". Na podium znajduje się jeszcze strefa euro z 15-procentowym udziałem, a czwarte miejsce zajmuje Japonia - 14 proc.
Rozwój bankowości komercyjnej w Chinach oraz luzowanie polityki pieniężnej przez Ludowy Bank Chin spowodowały, że w ostatniej dekadzie podaż juana wzrosła w przeliczeniu na walutę USA o 17,1 bln dolarów, tj. o aż 583 proc. i na koniec ubiegłego roku osiągnęła wartość prawie 20 bln dolarów!
W tym czasie gospodarka (PKB) Państwa Środka urosła o 8,4 bln dolarów (+434 proc.) do 10,4 bln dolarów.
Zmiana podaży pieniądza a PKB w Chinach src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1444287600&de=1444314600&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=S%26P&colors%5B0%5D=%230082ff&s%5B1%5D=DJI&colors%5B1%5D=%23e823ef&s%5B2%5D=Nasdaq&colors%5B2%5D=%23ef2361&fg=1&w=605&h=284&cm=1&lp=1&rl=1"/>
W samym tylko ubiegłym roku podaż pieniądza w Chinach wzrosła o 2,2 bln dolarów, podczas gdy PKB o "tylko" 0,9 bln dolarów. Na wzrost podaży złożyła się dewaluacja juana o 3 proc. (chińska waluta ma kurs sztywny ustalany przez bank centralny) a pod koniec roku obniżono stopy procentowe z 6 do 5,6 proc. Obniżki, kontynuowane potem w 2015 r. (do sierpnia b.r. obniżono stopy do 4,6 proc.), miały podtrzymać wzrost notowań giełdowych. I podtrzymały, nawet za bardzo, aż do tegorocznego krachu, kiedy okazało się, że giełda jest już mocno przegrzana.
Mistrz świata drukarzy. Gospodarka Japonii trzy razy mniejsza niż podaż pieniądza
Bank Japonii należy od lat do największych "drukarzy" spośród światowych banków centralnych. W relacji do swojej gospodarki można nawet powiedzieć, że jest mistrzem.
Na koniec 2014 roku, według danych Banku Światowego, wyprodukowano tyle jenów, że stanowią one już aż 14 proc. światowej podaży pieniądza. Podaż jena to w przeliczeniu na amerykańską walutę 11,5 bln dolarów. *Tymczasem gospodarka Kraju Kwitnącej Wiśni daje zaledwie 6 proc. Produktu Krajowego Brutto całego globu, czyli 4,6 bln dolarów. *Podaż pieniądza jest więc trzykrotnie wyższa niż roczne wyniki gospodarki!
Od 2010 do 2011 roku w ramach tzw. "abenomiki" Bank Japonii za dodrukowane pieniądze skupił z rynku aktywa o wartości 55 bilionów jenów (730 mld dolarów). W 2013 roku ogłoszono skup za 70 bilionów jenów rocznie (690 mld dolarów), by zwiększyć go w 2014 do 80 bilionów (w wyniku spadku kursu jena było to 680 mld dolarów).
O ile w latach 2012-2013 wydawało się, że dodruk daje efekty, bo przy braku inflacji wzrost produkcji przemysłowej był 1,6-1,8-procentowy, to ubiegły rok był już słaby i wartość przemysłu skurczyła się o 0,1 proc.
W tym roku, pod koniec września pojawiły się słabe dane makroekonomiczne, które potwierdzają, że drukowanie przestało już działać. Produkcja przemysłowa w sierpniu spadła o 0,5 proc. w porównaniu z lipcem. Był to już drugi spadek miesięczny z rzędu, a od stycznia produkcja obniżyła się już o 1,5 proc.
- Słabe dane makroekonomiczne z Japonii budzą obawy o powrót recesji w tym kraju. Mimo że rząd Japonii wyraża się optymistycznie w kwestii przyszłości gospodarki, "abenomika" ma także wielu krytyków, którzy wskazują na fakt, że mimo pompowania do gospodarki ogromnych ilości papierowej waluty, dane makroekonomiczne wciąż nie są dobre - oceniła w komentarzu walutowym Dorota Sierakowska, analityk z DM BOŚ. - Jeśli słabsze dane się potwierdzą, to japoński bank centralny może być zmuszony do rozszerzenia programu QE. To jednak wiązałoby się z perspektywą słabszego jena i, co się z tym wiąże, wyższych kosztów importu.
Fed skończył dodruk, a Europejski Bank Centralny go rozkręca
Mimo że największe tempo dodruku mają Chińczycy, to ich waluta nie jest poddana notowaniom rynkowym, a kurs ustalany na sztywno. Dlatego nadal najważniejsze dla świata są posunięcia amerykańskiej Rezerwy Federalnej.
Od grudnia 2008 r. główną stopę procentową Fed sprowadzono do najniższego poziomu w historii 0,25 proc. To posunięcie w połączeniu ze skupem obligacji z rynku (luzowanie ilościowe) wyhamowało spadki giełdowe po upadku banku Lehman Brothers i początku globalnego kryzysu finansowego.
W ramach programu luzowania ilościowego bank centralny USA od 2008 roku wydrukował łącznie 7,2 biliona dolarów.
Za 2,1 bln dolarów skupione zostały papiery dłużne i listy zastawne w latach od 2008 r. do czerwca 2010 r. (tzw. QE1), co uratowało przed bankructwem wielkie banki inwestycyjne („za duże, żeby upaść”). Od listopada 2010 r. do czerwca 2011 r. dorzucono kolejne 600 mld dolarów (QE2). Ostatni etap skończył się w październiku ubiegłego roku dodrukiem łącznie 4,5 bln dolarów (QE3).
W przypadku USA można powiedzieć, że program zakończył się pozytywnie. Od października 2009 r. gospodarka wróciła na wzrostowe tory i pozostaje na nich do dzisiaj.
Obecnie giełdy wyczekują na zacieśnienie polityki pieniężnej Fed. Podwyżka nastąpi na pewno w tym roku, niewykluczone, że już w październiku. To wywołuje silne emocje u inwestorów giełdowych, bo luźna polityka pieniężna wybiła indeksy akcji w lipcu b.r. na najwyższe poziomy w historii.
Notowania 10-letnie na Wall Street src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1128264464&de=1443736800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=S%26P&colors%5B0%5D=%230082ff&w=605&h=284&cm=0&lp=1"/>
Podobnie do amerykańskiego działa dodruk pieniądza przez Europejski Bank Centralny *(EBC). Rozpoczęty w marcu program przewiduje *skup papierów dłużnych państw strefy euro za 60 mld euro miesięcznie. To zbiło w kwietniu rentowności 10-letnich obligacji niemieckich do poziomów bliskich zeru i wywołało historyczne rekordy indeksu giełdy we Frankfurcie (DAX).
Do wdrożenia programu EBC zachęciła deflacja i chęć przywrócenia wzrostu w gospodarce europejskiej. Gospodarka strefy euro faktycznie przyśpieszyła w drugim kwartale, osiągając wzrost 1,5-procentowy, ale mimo dodruku utrzymała się deflacja (we wrześniu ceny spadły o 0,2 proc.). Indeksy koniunktury wskazują obecnie na hamowanie wzrostu, głównie przez spadek popytu z Chin.
- Wzmogły się spekulacje o potencjalnym rozszerzeniu programu luzowania ilościowego QE w strefie euro - podał Robert Pietrzak, analityk HFT Brokers w komentarzu giełdowym. - Dane o inflacji HICP z eurolandu za wrzesień zdecydowanie rozczarowały - w ujęciu rocznym możemy ponownie mówić o deflacji. To wywołuje presję na Europejskim Banku Centralnym, którego program odbudowy europejskich gospodarek jest jak na razie nieskuteczny. Agencja Standard & Poor's_ _zaznaczyła, że spodziewa się wydłużenia czasu trwania QE w strefie euro nawet do połowy 2018 roku.
Polska ostrożna
Na stosunkowo ostrożnych poziomach utrzymuje podaż pieniądza nasz kraj. Na koniec 2014 r. stanowiła ona 61 proc. Produktu Krajowego Brutto, przy średniej dla strefy euro 95 proc. Przyrost podaży też następuje w tempie europejskim, tj. nie różni się wiele od strefy euro.
Największy przyrost liczby złotówek w gospodarce miał miejsce w 2008 r. Przybyło wtedy w obiegu 111 mld zł, tj. aż 20 proc. w porównaniu z końcem 2007 roku. To był czas kryzysu światowych finansów, ale i czas obrony złotówki przed atakiem spekulacyjnym Goldman Sachs. Od 2008 r. udział podaży pieniądza przekracza w Polsce połowę PKB.
Gdzie jest inflacja?
Wlewanie pustego pieniądza do gospodarki często w historii kończyło się hiperinflacją lub krachami giełdowymi. Nie jest powiedziane oczywiście, że tak się nie stanie i tym razem.
Dzięki postępowi technologicznemu i nadprodukcji surowców chwilowo jednak wielki wzrost cen nam nie grozi.
Dodatkowo, obecnie masa pieniądza w światowej gospodarce jest już olbrzymia. Wlanie "do kotła" przez banki centralne nawet olbrzymich kwot nowych środków nie wywołuje reakcji, bo większość podaży pochodzi z kreacji przez banki komercyjne, a nie z emisji pieniądza.
Kreacja wygląda następująco: Wpłacane do banku depozyty stają się kredytami, które trafiają jako depozyty do kolejnego banku i tam znowu zamieniane są na kredyty. Ten proces zwielokrotnia ilość krążącego pieniądza, a umożliwia go tzw. system rezerwy cząstkowej, tj. zasada, że banki nie muszą trzymać w skarbcach wszystkich środków złożonych przez klientów.
Przed nieograniczonym wzrostem podaży powstrzymuje zwykle stopa rezerw obowiązkowych, czyli narzucony odgórnie limit kwoty depozytów, które banki komercyjne muszą przechowywać w bankach centralnych. Obecnie jednak w większości wielkich krajów rezerwy są na bardzo niskich poziomach, np. w strefie euro tylko 1 proc. W największych gospodarkach względnie wysoki poziom rezerw - 10 proc. - muszą utrzymywać tylko wielkie banki amerykańskie.