Jak pisaliśmy, objęcie podatkiem CIT spółek komandytowych ma ukrócić optymalizację podatkową lub po prostu "uchylanie się od opodatkowania". Zdaniem resortu finansów, jeśli ktoś zakłada spółkę komandytową, to najprawdopodobniej chce "wykiwać" fiskusa.
Eksperci nie zgadzają się z tą opinią i alarmują, że rodzinne firmy mogą sporo na tym stracić.
Pomysłu bronił w czwartek Kościński na antenie Polskiego Radia 24. - Nie może być tak, że właściciele spółek z ograniczoną odpowiedzialnością płacą podatek CIT i później, jak otrzymują dywidendy, to płacą PIT, a inwestorzy w spółki komandytowe omijają to i płacą tylko jeden z tych podatków - przekonywał.
Minister zaznaczał też, że wpływy z uszczelnienia będą wykorzystywane, "żeby obniżyć podatek CIT dla spółek, które będą wybierały tzw. estoński CIT".
Kościński przekonywał też, że rząd "ani o jeden gorsz nie podwyższa żadnego podatku w przyszłym roku".
- Jedyny nowy podatek, jaki wchodzi od 1 stycznia, to od sprzedaży detalicznej, który już 3-4 lata temu miał wejść, ale przez to, że jest spór w KE przytrzymaliśmy go do 1 stycznia - dodał.
Kościński, pytany o założenia budżetu na 2021 r., z których wynika, że deficyt będzie mniejszy o 27 mld zł niż w projekcie nowelizacji budżetu na 2020 r., podkreślił, że w tym roku rząd próbuje zbudować jak największą poduszkę finansową, dlatego deficyt jest wysoki.
- Chcemy nie tylko podtrzymywać gospodarkę, ale raczej inwestować w nią, żebyśmy mogli wyjść na tory szybkiego wzrostu - tłumaczył minister.