- Nie ma żadnych decyzji dotyczących nowych podatków, na przykład jeśli chodzi o ulgę abolicyjną - mówi w rozmowie z money.pl Piotr Müller, rzecznik rządu.
Dodaje, że faktycznie, resort finansów pracuje nad pewnymi korektami podatkowymi, ale wcale nie muszą być one niekorzystne dla pracowników i dla firm. Za przykład podaje tu "estoński CIT", który - jego zdaniem - oznacza wielomiliardowe oszczędności dla firm.
Najbardziej jednoznacznie Müller wypowiada się na temat daniny od reklam. Pojawiły się informacje, że taki podatek chcieliby wprowadzić współpracownicy Zbigniewa Ziobry. - Ja nic na ten temat nie wiem - odpowiada rzecznik rządu.
"Rząd szuka pieniędzy. To jasne jak słońce"
Nawet jeśli abolicja nie zostanie zniesiona, a podatek od reklam nie wejdzie w życie, to i tak czeka nas sporo nowych danin.
Są takie, które już są przesądzone. Od stycznia 2021 r. zapłacimy podatek cukrowy - prezydent już złożył podpis pod ustawą. Ta sama regulacja przesądza też o podwyżce cen alkoholi, sprzedawanych w małych opakowaniach, tzw. małpek.
W tym samym momencie w życie może wejść podatek od sprzedaży detalicznej, którym zostaną objęte przede wszystkim supermarkety. Skąd podejrzenia, że podatek ma być wprowadzony już za kilka miesięcy? Wpływy z niego w wysokości 1,5 mld zł pojawiły się w uzasadnieniu do projektu budżetu na 2021 rok. Rząd PiS walczy o wejście podatku od 2016 r.
Co jeszcze? Zmiany w CIT nie dla każdego będą korzystne. Prawdopodobnie już niebawem spółki komandytowe staną się podatnikami CIT, choć do tej pory płacić takiej daniny nie musiały. O tym, że projekt w tej sprawie jest gotowy, poinformował już resort finansów. Choć pomysł czeka jeszcze ścieżka legislacyjna.
O ok. 5 zł wzrośnie nawet podatek od psa - to akurat już pewne. Choć tak naprawdę zmieni się jego górny limit - do nieco ponad 130 zł. O jego nałożeniu i wysokości decydują samorządy.
Na pewno wzrośnie też abonament RTV - o 50 groszy, do 7,5 zł miesięcznie za jeden odbiornik radiowy. Kwota za radio i telewizor wyniesie w przyszłym roku 24,5 zł (w tym roku - 22,7 zł). Decyzję w tej sprawie podjęła już KRRiT.
"Ofensywa" nie zaskakuje Piotra Kuczyńskiego, analityka rynków finansowych. - Sprawa jest oczywista. Rząd szuka pieniędzy. Będzie więc dociskanie śruby - mówi w rozmowie z money.pl. I radzi "zapiąć pasy", bo - jak wskazuje - możemy się spodziewać wielu nowych danin.
- Na przykład nowych opłat, bo wtedy rząd może powiedzieć, że nie wprowadza nowych podatków - mówi pół żartem, pół serio analityk. Jego zdaniem przedsiębiorcy muszą się też spodziewać częstych kontroli ze strony skarbówki.
Według Kuczyńskiego rząd zresztą nie ma wielu alternatyw: albo będzie tworzył nowe daniny, albo będzie generował dług.
Z tą drugą opcją jest problem, bo według konstytucji dług publiczny nie może przekroczyć 60 proc. PKB. Na ten temat jednak wypowiadał się wiceminister finansów Piotr Patkowski. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" nazywał limit "nieadekwatnym do rzeczywistości" i sugerował, że można by ten zapis zmienić.
- Moim zdaniem idziemy w kierunku zmiany tego limitu. Nie zdziwiłbym się, gdyby propozycja znalazła się niebawem w Sejmie. I jestem bardzo ciekawy, jak zachowa się tu opozycja - komentuje Kuczyński. Do zmiany ustawy zasadniczej potrzebna jest tymczasem zgoda 2/3 posłów, a więc sama Zjednoczona Prawica nie ma wystarczająco szabel w Sejmie, by samej o tym zadecydować.
Czy na pewno są tylko te dwie opcje, nowe podatki albo rosnący dług? Piotr Kuczyński odpowiada, że można by jeszcze zredukować programy socjalne rządu. Ale tego się nie spodziewa ze względów politycznych. W końcu 500 plus czy 13. emerytura to sztandarowe programy rządów PiS.