Opłata deszczowa ma rekompensować Skarbowi Państwa walkę z suszą, gdyż cel ten z roku na rok pochłania coraz większe fundusze. Ustawodawcy tłumaczyli, że na działkach mniej zalesionych, a gęściej zabudowanych ograniczona jest retencja wody i gromadzenie się jej w ziemi. Większość po prostu spływa do kanalizacji. Dlatego też właściciele takich gruntów muszą opłacać specjalny podatek.
Podatek od deszczu. Kto musi zapłacić?
Opłata ta ma zatem zachęcać do stosowania ekologicznych rozwiązań zwiększających retencję, a także ograniczać powszechną "betonozę". Jak? Głównie poprzez budowę zbiorników retencyjnych czy zbieranie "deszczówki" do specjalnie przeznaczonych do tego urządzeń, ale również za sprawą dbania o zieleń.
Daninę muszą uiszczać wszyscy właściciele nieruchomości od 600 m kw. i wskaźnika zabudowy na poziomie przynajmniej 50 proc. Przez "zabudowę" należy rozumieć: dom, garaż, taras, pomieszczenie gospodarcze czy powierzchnię wybrukowaną kostką.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tak skonstruowany podatek sprawia, że płacą go m.in. spółdzielnie, wspólnoty szpitale, czy zakłady pracy. Dotyczy on jednak też indywidualnych właścicieli posiadłości.
Podatek od deszczu. Ile trzeba zapłacić?
Wysokość podatku od deszczu jest uzależniona od posiadanej na działce infrastruktury retencyjnej. Najwyższą stawkę płacą osoby nieposiadające żadnych tego typu urządzeń. W takim przypadku stawka podatku wynosi 1,50 zł za każdy m kw. powierzchni.
Nieco niższa, bo 0,90 zł za 1 m kw., stawka dotyczy osób, które na swojej nieruchomości posiadają infrastrukturę retencyjną o wydajności do 10 proc. odpływu rocznego. Wydajniejsze instalacje (osiągające retencję na poziomie 11-30 proc.) zapewniają mniejszą stawkę - 0,45 zł za 1 m kw.
Stawki oraz zakres osób, które muszą uiszczać opłatę, znacznie wzrosły od początku 2022 r., po wejściu w życie nowelizacji przepisów wprowadzających daninę, które z kolei obowiązują od 2018 r.
Podatek od deszczu. Do kogo trafiają pieniądze?
80 proc. z pozyskanych w ten sposób funduszy trafia do Państwowego Gospodarstwa Wodnego "Wody Polskie", a pozostałe 20 proc. - do gmin. Wody Polskie lwią część przychodów z tej opłaty przeznaczają na statutowe cele (m.in. badanie stanu hydrologicznego, czy eksploatowanie zasobów), a pozostała część (od 5 do 10 proc.) to tzw. koszty manipulacyjne. Samorządy muszą większość z uzyskanej w ten sposób kwoty (80 proc.) przeznaczyć na rozwój zlewni. Pozostałe 20 proc. to koszty administracyjne.