Trwa ładowanie...
Zaloguj
Przejdź na
Podatek zdrowotny zamiast składki? Takie byłyby skutki
Tomasz Żółciak
Tomasz Żółciak
|

Podatek zdrowotny zamiast składki? Takie byłyby skutki

(Agencja Wyborcza.pl, Jakub Orzechowski, lisssbet)

Lewica chce w 2026 r. zastąpić składkę zdrowotną 9-proc. podatkiem, nakładanym na płatników PIT i CIT. - Dla etatowców i części przedsiębiorców nic się nie zmieni. Liniowcy i ryczałtowy? Rzeczywiście może dojść do sytuacji, że będą płacić więcej - mówi money.pl wiceminister zdrowia Wojciech Konieczny.

  • Koncepcja Lewicy zakłada zastąpienie od 2026 r. obecnej składki zdrowotnej 9-proc. podatkiem od zdrowia, który uiszczać będą zarówno płatnicy PIT, jak i CIT.
  • - Docelowo te stawki określałby minister finansów - wskazuje Wojciech Konieczny.
  • Szacuje, że propozycja Lewicy może zwiększyć nakłady o około 32 mld zł rocznie.
  • W tym tygodniu mają zacząć się w tej sprawie rozmowy z resortem finansów.
  • - Mamy dwie drogi: utrzymać obecny system składkowy i coraz więcej do niego dopłacać, albo przejść na system w całości budżetowy - mówi wiceminister.

Tomasz Żółciak, dziennikarz money.pl: Lewica dołącza do "koalicyjnej sztafety składkowej" - każde ugrupowanie koalicyjne już wyszło lub zapowiedziało własną propozycję reformy składki zdrowotnej. Teraz wy proponujecie rewolucję, polegającą na likwidacji składki i wprowadzeniu w jej miejsce podatku zdrowotnego. Skąd w ogóle taki pomysł?

Wojciech Konieczny, wiceminister zdrowia: Ten pomysł był już wcześniej zgłaszany m.in. przez środowiska lewicowe, w dodatku jest wdrażany w krajach takich jak Dania, Szwecja czy Wielka Brytania, które w ponad 80 proc. finansują ochronę zdrowia budżetowo, a nie składkowo.

W Polsce zmiany, które nastąpiły wskutek Polskiego Ładu, zburzyły ten system. Cofnięto dotację budżetową do tego systemu składkowego, miało tak być, że w NFZ wystarczy pieniędzy na wszystko. Okazało się to całkowitą nieprawdą, przez co budżet zaczyna dopłacać coraz więcej do NFZ. Pytanie więc, czy ta paraskładka, a właściwie parapodatek, powinna być utrzymana. A może lepiej stanąć w prawdzie i zmienić system na taki, który będzie wydolny, czyli finansowanie budżetowe w miejsce dzisiejszego składkowego?

Obecnie podstawowa stawka składki zdrowotnej to 9 proc., którą płacą pracujący oraz prowadzący działalność na skali podatkowej. Z kolei liniowcy płacą 4,9 proc., a ryczałtowcy trzy poziomy składki ryczałtowej w zależności od przychodu. Jak to ma wyglądać według waszej propozycji?

Dla etatowców i części przedsiębiorców nic się nie zmieni, bo w ich przypadku wprowadzimy 9-proc. stawkę tego podatku, czyli tyle, ile dziś wynosi ich składka. Co do liniowców i ryczałtowców, to rzeczywiście może dojść do sytuacji, że będą płacić więcej, gdyż tak jak trzeba płacić podatki, tak trzeba będzie płacić podatek zdrowotny o wysokości 9 proc. Oczywiście podniesie się pewnie krzyk, że to jest pogorszenie ich sytuacji, ale nie do końca tak jest.

Jednak w przypadku takich liniowców to prawie dwukrotnie większe obciążenie.

Wiele zależy też od tego, ile zarabiają. Jeżeli w danych miesiącach nie płacą podatków albo płacą je bardzo niskie, ponieważ ich firma nie prosperuje dobrze, to też nie będą płacić tych składek czy też podatku zdrowotnego, ponieważ będzie on odprowadzany tak jak zwykły podatek - czyli od tego, co zarobili, od zysku, który mają.

Ma pan na myśli np. tych przedsiębiorców, którzy - jak to się mawia - "jadą na stracie", bardziej księgowej niż faktycznej?

Na przykład. I tutaj oczywiście rolą państwa będzie pilnować, czy ta strata jest prawdziwa. Niemniej wprowadzając podatek zdrowotny, rozwiążemy dzisiejsze dylematy, jaka działalność powinna być opodatkowana, a jaka nie. Odpadnie argument, że przedsiębiorca musi płacić dzisiaj składkę przy sprzedaży środków trwałych, takich jak samochód firmowy. Po zmianach będzie jasne, że jeśli w danym roku przedsiębiorca osiągnął przychód, to odprowadza od tego po prostu podatek zdrowotny.

Proponowana przez was 9-proc. stawka podatku zdrowotnego w PIT jest negocjowalna?

Zaletą tego rozwiązania jest to, że choć my mamy swoją wyjściową propozycję, to docelowo minister finansów określałby te stawki. Zagwarantuje to elastyczność tego systemu. Druga zaleta to możliwość opodatkowania płatników CIT.

Czyli podatek zdrowotny miałby też być objąć firmy.

Tak. Chodzi nam o to, by taki Orlen czy inni duzi płatnicy CIT również wspomagali publiczny system ochrony zdrowia.

Stawka też wyniesie 9 proc.?

Wyjściowo tak, ale to też jest do ustalenia, w zależności od tego, jakie nakłady chcemy mieć na ochronę zdrowia. Tak więc w tym przypadku Ministerstwo Finansów również stałoby się dysponentem tych środków.

Minister finansów mógłby np. corocznie regulować te stawki?

Myślę, że to jest do negocjacji. Mechanizm wzrostu nakładów na ochronę zdrowia musi być czytelny. On jest nieunikniony, bo mamy rosnącą lukę w tych nakładach. Tzw. ustawa nakładowa wylicza proc. PKB wydawany na zdrowie, jednak jest liczony według zasady N-2, czyli w odniesieniu do PKB sprzed dwóch lat. Gdyby było N-0, to tej luki by nie było, więc to też jest rzecz, którą należałoby uregulować.

Ile więcej pieniędzy na ochronę zdrowia da wdrożenie waszej propozycji?

Uważamy, że ta propozycja może zwiększyć nakłady o około 32 mld zł rocznie.

To głównie efekt wprowadzenia 9-proc. podatku zdrowotnego w CIT?

Tak. A także objęcia podatkiem zdrowotnym niektórych tych umów cywilnoprawnych, które w tej chwili są objęte mniejszą składką. Oczywiście rozumiemy, że minister finansów może mieć swoje uwagi, np. by zachować jakieś ulgi dla przedsiębiorców itd. Tyle że każdy taki ruch będzie generował potrzebę zwiększenia dotacji budżetowej dla NFZ, będzie to robione dookoła, zamiast bezpośrednio z podatków. Niestety to efekt tego, że dzisiejszy system składkowy jest niewydolny.

Według ostatniego raportu "Luka finansowa systemu ochrony zdrowia w Polsce" w latach 2025-2027 w skrajnym scenariuszu do NFZ trzeba będzie dopłacić prawie 159 mld zł, czyli ponad 1/3 wydatków NFZ będzie finansowana z dotacji pochodzącej z budżetu państwa.

I właśnie my o tym mówimy i proponujemy zwiększenie skali finansowania systemu o 32 mld zł rocznie, co w jakiejś części rozwiązuje problem.

Tylko czy wasza propozycja jest możliwa do zrealizowania z politycznego punktu widzenia? Efektem Polskiego Ładu z jednej strony były krytykowane dziś zmiany w składce, ale z drugiej - obniżenie stawki PIT z 17 do 12 proc. Obecna większość też mówi raczej o odciążaniu ludzi przedsiębiorczych niż dociążaniu. A tymczasem wy wychodzicie z propozycją nowego podatku, sięgającego głębiej do kieszeni niż dzisiejsza składka zdrowotna.

Możemy obniżać podatki, ale potem i tak skądś trzeba dopłacać do tej ochrony zdrowia. Z czego? Niestety ze zwiększonego deficytu państwa, a to wszystko w sytuacji, gdy jesteśmy objęci unijną procedurą nadmiernego deficytu, gdzie po przekroczeniu pewnych pułapów, możemy być dotkliwie ukarani przez Brukselę. Dlatego, aby nie dopuścić do załamania systemu ochrony zdrowia, mamy dwie drogi - utrzymać obecny system składkowy i coraz więcej do niego dopłacać, albo przejść na system w całości budżetowy.

Niektórzy ekonomiści twierdzą, że zamiast rewolucji wystarczy podnieść stawkę składki zdrowotnej z 9 do 12 proc.

To byłoby sensowne, gdyby nie to, że Polski Ład rozmontował ten system. Podniesienie stawki składki w obecnych warunkach spowodowałoby, że i tak nie wszędzie to by zadziałało, wciąż byłaby luka, którą trzeba byłoby jakoś zapełniać. 

Czy macie szacunki, ile milionów Polaków na waszej propozycji zyskuje, a ile traci?

Pewnym minusem naszego rozwiązania jest to, że właściwie musiałby je wdrożyć minister finansów, a nie minister zdrowia, więc to on miałby takie dane, nie my. Ogólnie możemy powiedzieć, że np. pracownicy na etacie nic na tym rozwiązaniu nie stracą.

Można nawet powiedzieć, że zaszyta jest tu nawet pewna możliwość obniżenia składki dla takich osób, zwłaszcza jeśli będziemy ściągać dużo pieniędzy z CIT. Generalnie nasz projekt będzie zakładał bardzo wiele zmian w wielu innych ustawach, choćby zbieranie pieniędzy składkowych przez ZUS i pobieranie 0,2 proc. prowizji przy przekazywaniu ich do urzędów skarbowych. Efektem zmian będzie też redefinicja osoby ubezpieczonej i mającej dostęp do ochrony zdrowia.

W sensie, że po prostu znika tytuł osoby ubezpieczonej, bo podatek zapłacą wszyscy i wszyscy zyskają dostęp do państwowej opieki zdrowotnej.

Dokładnie. Poza tym mamy jeszcze kwestię rolników, dla których składka w tej chwili wynosi 1 zł od hektara. I tak jest bodajże od 15 lat. Do tego płacą podatek rolny.

Ich też czekają zmiany według waszej koncepcji?

Możemy się nad tym zastanowić. Zwłaszcza jeśli chodzi przedsiębiorstwa rolne, które mają zyski i płacą podatki. No bo dlaczego mielibyśmy mówić, że na jednych przedsiębiorców nakładamy jakieś podatki, a na innych nie?

Kiedy w takim razie wyjdziecie z projektem ustawy?

Na razie przygotowaliśmy projekt założeń do ustawy, bo sama ustawa będzie przeogromna, będzie zmieniać przepisy zarówno w zakresie działalności NFZ, jak i działalności całego systemu ochrony zdrowia, funkcjonowania ZUS czy wreszcie kwestii zmian podatkowych. Napisanie tej ustawy nie będzie proste i zapewne zajmie dość dużo czasu. Jesteśmy jednak gotowi, by ją napisać, o ile będzie akceptacja wstępnych założeń do tej ustawy. I rozmowy takie rozpoczną się w tym tygodniu w Ministerstwie Finansów (15-21 lipca - przyp. red.).

Ustawa będzie musiała przejść przez Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów, który - jak pisaliśmy w money.pl - pełni rolę rządowego sita dla koalicyjnych pomysłów?

Naturalnie projekt będzie musiał przejść takie konsultacje. W kontekście budżetu państwa i systemu ochrony zdrowia traktujemy go jako ustawę ratunkową. Tym bardziej, że minister finansów jest postawiony przed bardzo trudnym dylematem. Zgodnie z projektem zmian w składce, przedstawionym w marcu przez ministra Domańskiego i minister Leszczynę, budżet czeka ubytek rzędu 8 mld zł w systemie składkowym. I to musi być czymś uzupełnione, by pozostać na tegorocznym poziomie, a jest jeszcze ok. 20 mld zł, których brakuje na rok przyszły. Trzeba być wielkim optymistą, by wierzyć, że da się tę propozycję wdrożyć i to już od stycznia 2025 r.

A jeśli chodzi o waszą propozycję podatku zdrowotnego, to od kiedy mogłaby wejść w życie?

Sądzę, że z początkiem 2026 r. To duża zmiana, zarówno merytorycznie, jak i politycznie, niemniej dane, jakie z każdym miesiącem będą się ujawniać w zakresie finansowania ochrony zdrowia, moim zdaniem będą skłaniać decydentów politycznych do tego, by coraz mocniej się pochylać nad naszym projektem.

Pokazaliście swój projekt koalicjantom? Jakie są pierwsze reakcje?

Nie rozmawiałem jeszcze z Ryszardem Petru, którego projekt jest całkowicie odmienny od naszego i opiera się na - delikatnie ujmując - na innych założeniach od stanu faktycznego.

Resort finansów na naszą prośbę wyliczył, że skutki jego projektu, wprowadzającego trzy stawki składki w zależności od osiąganych przychodów, nie będzie kosztować 15 mld zł, jak wyliczyli projektodawcy, tylko prawie 70 mld zł.

I gdybyśmy mieli taką nadwyżkę w budżecie, moglibyśmy sobie na taki pomysł pozwolić. Ale takiej sytuacji nie mamy.

Jeśli chodzi o nasz projekt, to spotkał się z zainteresowaniem koalicjantów, natomiast przyznają oni, że politycznie będzie bardzo trudny.

Od kogo konkretnie pan to usłyszał?

Powiedzmy, że od osób związanych z Koalicją Obywatelską związanych z systemem finansów państwa. Niemniej stoimy przed wyzwaniem, w którym i tak dopłacamy coraz więcej z budżetu państwa do NFZ, sądzę, że już niedługo będzie to 20-30 proc. Jednocześnie uważam, że po Polskim Ładzie, z przyczyn technicznych, nie podniesiemy składki w sposób efektywny. Dlatego musimy się zastanowić, czy politycznie stać nas na przemianę tego systemu.

Tylko jak chcecie znaleźć społeczne poparcie dla podatku zdrowotnego? 

Jeśli ktoś jest na etacie, to jemu akurat nic się nie stanie. To także kwestie sprawiedliwości społecznej. Dlaczego jedne osoby mają pokrywać koszty działania systemu, a inne nie - bo mają inną metodę rozliczania składki i "jadą na stracie"?

Mam wiele sygnałów od przedsiębiorców, jeden z nich powiedział, że zapłacił 7,5 tys. zł składki, na co mu odpowiedziałem, że zapłacił bardzo dużo, bo bardzo dużo zarabia. My jednak nie planujemy dodatkowego podatku, jeśli już, to pojawi się on w CIT. W przypadku wielu osób to będzie prosta zamiana składki na podatek, w dodatku którego wysokość może być elastyczna. Zarabiasz - musisz płacić ten podatek.

A co zwykły Kowalski otrzyma w zamian? Na co przełoży się dosypanie ponad 30 mld zł do systemu opieki zdrowotnej? Skrócą się kolejki do lekarzy? Zamiast 10 lat na wizytę u specjalisty poczekam 8 lat?

Przede wszystkim zamiast słowa "dosypywać", wolę słowo "inwestować". Nie mówimy przecież, że dosypujemy na zakup uzbrojenia, tylko że inwestujemy w bezpieczeństwo. Chcę, by tak samo zaczęto mówić o obszarze zdrowia.

A co się poprawi? Przede wszystkim to, w jaki sposób pozyskujemy pieniądze na zdrowie oraz to, co z tymi pieniędzmi robimy. Niestety jedyną gwarancją poprawy w ochronie zdrowia jest większe jej finansowanie, tak jak to się dzieje w obszarze obronności. Nie możemy dziś odpowiedzialnie powiedzieć, że skrócą się kolejki do lekarza. Ale inwestycje np. w profilaktykę na pewno przyniosą po jakimś czasie efekty, choćby poprawią się wskaźniki dotyczące umieralności czy zapadalności na określone choroby.

Trzeba też w większym stopniu finansować kształcenie lekarzy i zapewnić im warunki, które spowodują, że nie będą wyjeżdżali za granicę. Inaczej już za 3-4 lata będziemy mieć poważne braki kadrowe. Ważne też, by ci, którzy w kraju zostają, wybierali specjalizacje, w których mamy deficyty kadrowe, a nie te, które są dobrze płatne, jak medycyna estetyczna czy dermatologia. Natomiast nie da się jednoznacznie stwierdzić, że zwiększenie finansowania obszaru zdrowia o 20 mld zł skróci kolejki np. o 20 proc. 

Jak wy, jako koalicja, dogadacie się co do zmian w składce? Każdy forsuje swój pomysł, skrajnie różny od pozostałych i często poprzedzony krytyką pomysłów innych ugrupowań.

Musimy dbać o pewną równowagę. Nie może być tak, że ktoś płaci składkę dwukrotnie większą niż ktoś inny, a i tak mają obaj mają ten sam zakres opieki zdrowotnej. Jeśli ktoś ma płacić, to proporcjonalnie do swoich zarobków. Nasz projekt nie jest taki bardzo lewicowy, jak może się wydawać na pierwszy rzut oka. On przede wszystkim jest sprawiedliwy. 

Pan odwołuje się do takiej elementarnej sprawiedliwości społecznej, a ja pytam o twardą politykę. Jak z 3-4 skrajnie różnych projektów koalicyjnych miałby się wykuć jeden projekt rządowy? A może każdy klub pójdzie w swoją stronę i poszuka większości dla swojego projektu na sali sejmowej?

To nie jest problem jak przy trzech projektach ustaw regulujących prawo aborcyjne, gdzie każdy prezentuje jakiś swój światopogląd albo sprawa związków partnerskich, co do zakresu których możemy się jeszcze długo spierać. W przypadku ochrony zdrowia nie ma dużo czasu na dyskusje, bo pieniędzy brakuje już dziś i będzie tylko gorzej. Bo w przyszłym roku dopłacimy ok. 28 mld zł z budżetu, w następnym roku zapewne ok. 60 mld zł i tak będziemy dopłacać więcej z roku na rok.

Uważam, że mimo kilku złożonych projektów, ostatecznie musi to być jeden projekt rządowy. Dla nas ważne jest porzucenie tej niewydolnej składki i usunięcie tych wszystkich zwolnień i przywilejów, które pogłębiają poczucie niesprawiedliwości. Nie wyobrażam sobie sytuacji - chociaż oczywiście ona jest prawdopodobna - że wszystko zostanie tak jak jest.

Zobaczymy, co na nasz pomysł powie Ministerstwo Finansów, będziemy na ten temat rozmawiać. Na pewno nie jest tak, że ten projekt został już na starcie odrzucony jako zupełnie nierealny.

Wierzy pan, że jeśli nie w całości, to przynajmniej w jakiejś części wasz projekt zostanie uwzględniony w pracach nad finalną propozycją rządu?

Uważam, że nasz projekt najlepiej odpowiada na aktualne problemy systemu składkowego, ale równocześnie deklarujemy chęć do rozmów. Możemy przymknąć oczy i powiedzieć, że skoro obecny system jeszcze się nie zawalił, to niech sobie podziała jeszcze przez rok i zobaczymy, co dalej. Ale my chcemy rozpocząć poważną rozmowę o reformie.

Z jakiegoś powodu system, który obowiązywał w Polsce przed Polskim Ładem stosowany był jeszcze tylko na Węgrzech i w Grecji. Już samo to chyba świadczy, że nie był to normalny system. Zresztą ten dzisiejszy też nie jest. Naszym zdaniem normalnym będzie system budżetowy, oczywiście dopuszczający ubezpieczenia prywatne. Nikt wtedy nie będzie już też udawać, że finansowanie ochrony zdrowia bierze się częściowo z jakiejś tam dotacji budżetowej, tylko po prostu w całości z naszych podatków.

Rozmawiał Tomasz Żółciak, dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(811)
Magda
28 min. temu
2411 Wiesz że po wpisaniu Braika19😚 (bez emotikonki) wyświetlą ci się strona na której są ogłoszenia pań do towarzystwa z całej Polski.
Adam.
2 godz. temu
Czy spółka zoo też pójdzie do lekarza ?
bwa
2 godz. temu
Opieka medyczna jest bardzo droga w calym swiecie "zachodnim". Nie sprzeciwie sie podniesieniu skladki (czy podatku) zdrowotnej do 15% dochodow, o ile opieka medyczna bedzie dzialala tak jak powinna. Ale to jest chyba jest niewykonalne.
musimy
3 godz. temu
roz ten system , jak trzeba to nawet Pb 95
#gufno
3 godz. temu
Powinien obowiązywać jeden 10% podatek dochodowy i nic więcej. Przepisy powinny być uproszczone do absolutnego minimum. W tym momencie zabierają 70% pensji tylko jest to rozdrobnione na kilkanaście pozycji. Z NFZ nie korzystam a place 20 tysięcy rocznie. Wszędzie chodzę prywatnie. Powinno to być zlikwidowane. Dlaczego państwo mam kogokolwiek leczyć za darmo!!!
...
Następna strona