*Zaprezentowany przez wicepremier Zytę Gilowską projekty zmian podatkowych Ministerstwa Finansów rozpoczynają dyskusję nad systemem podatkowym w Polsce. Może ona potrwać nawet do listopada, bo właśnie do listopada Sejm ma czas na zmianę przepisów podatkowych na 2007 rok. *
Propozycje zmian można podzielić na korzystne dla społeczeństwa i gospodarki, niekorzystne oraz kontrowersyjne. Niewątpliwie korzystna dla gospodarki jest propozycja obniżenia kosztów pracy przez zmniejszenie składki rentowej o 3 pkt procentowe. Nie jest to dużo, ale to krok w dobrym kierunku – im niższe będą koszty pracy, tym mniejsze będzie bezrobocie, a im wyższe będzie zatrudnienie, tym większy będzie popyt wewnętrzny. Wśród korzystnych propozycji z pewnością znajdują się ułatwienia, które MF proponuje dla biznesu, np. deklaracje VAT miałyby być składane co kwartał, a nie co miesiąc, nie będzie trzeba składać deklaracji podatkowych CIT w ciągu roku, a do 35 tys. euro rocznego obrotu nie będzie konieczności posiadania kas fiskalnych. Pojawia się jednak i znak zapytania. Ministerstwo chce wprowadzić dla mniejszych podmiotów ryczałt VAT. Po pierwsze, wcale nie jest pewne, czy tym ryczałtem uszczęśliwi podatników – wszystko zależy od jego wysokości. Po drugie, propozycję zniesienia ryczałtów w podatku
dochodowym (nie jest to korzystne dla wielu małych przedsiębiorców) motywowano chęcią uniknięcia wielu wynikających z tego systemu nadużyć. Czy więc wprowadzenie ryczałtu VAT nie będzie potencjalnie kryminogenne?
*Sprawiedliwość dla podatników *
Krokiem w dobrym kierunku jest również cały pakiet posunięć określanych przez wicepremier Gilowską mianem „oddania sprawiedliwości podatnikowi”. Chodzi o odmrożenie kwoty wolnej od podatku i progów podatkowych w podatku PIT. Rzeczywiście brak rewaloryzacji tych elementów systemu nie był sprawiedliwy i de facto podnosił podatki. Jednak niestety jest w tej beczce miodu i łyżka dziegciu. Wicepremier Gilowska mówi, że będzie wnioskowała o wprowadzenie zmian w PIT już w przypadku podatków płaconych za 2006 rok – to oczywiście bardzo słuszne posunięcie, ale pani minister twierdzi, że musi porozmawiać z prawnikami, bo nie wie, czy można będzie zastosować prawo, które działa wstecz. Wygląda to na szukanie pretekstu do użycia wtedy, gdyby stan budżetu nie pozwoli na zrealizowanie tych obietnic. Pretekstu, dlatego, że pani wicepremier przecież doskonale wie, że każde zmiany korzystne dla podatnika można wprowadzać w ciągu roku podatkowego i nie ma tu zastosowania zasada o nie działaniu prawa wstecz.
*Obietnice wyborcze a rzeczywistość *Są jednak i niekorzystne informacje. Najbardziej istotne jest złamanie obietnic wyborczych PiS, tzn. nie będzie likwidacji podatku od zysków kapitałowych, a stawki podatku PIT nawet nie drgną w kierunku obiecywanych dwóch progów (18 i 32 proc.). Nie zostanie też wprowadzone w życie rozliczanie się rodziców z dziećmi. Odmrożenie progów ma podatnikom osłodzić tę informację, ale prawdą jest, że jest to jedynie zmiana kosmetyczna. Wicepremier Gilowska twierdzi, i słusznie, że państwa na taką reformę nie stać. Naraża się w ten sposób na zarzuty, też słuszne, Jana Rokity, który mówi, że kiedy pani profesor była członkiem Platformy to uważała, iż jedyną drogą do uniknięcia bankructwa państwa i rozruszania gospodarki jest obniżenie podatków, a teraz zmieniła zdanie. Prawdą jest, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i wcale nie winię pani wicepremier za częściową zmianę poglądów. Nie można wprowadzać zmian, które zrujnują budżet państwa. Można je robić wtedy, kiedy
państwo będzie na to stać. W ten sposób obietnice wyborcze PiS przechodzą na razie do historii.
Kontrowersje i populizm
Są też propozycje kontrowersyjne. Pomysł wydawania jednolitych interpretacji podatkowych przez Ministerstwo Finansów, a nie przez poszczególne urzędy skarbowe jest jednym z nich. Wydawałoby się, że jest to propozycja bardzo słuszna, bo uniknie się różnych decyzji w tej samej sprawie. Jest to jednak nieporozumienie, bo taką spójność można zapewnić w inny sposób, a scentralizowanie interpretacji może doprowadzić do tego, że czas ich udzielania znacznie się wydłuży. Kontrowersyjna i populistyczna jest też propozycja likwidacji podatku spadkowego i od darowizn, jeśli dotyczy to najbliższej rodziny. Podatników to ucieszy, ale warto zdawać sobie sprawę, że przy darowaniu dzieciom gotówki i tak najczęściej nikt do urzędu się nie fatyguje. Poza tym, kwoty wolne od podatku są dosyć wysokie, a opodatkowanie niezbyt duże. W USA toczy się dyskusja na temat zniesienia podatku spadkowego, nazywanego tam przez jego przeciwników „podatkiem od śmierci” i wcale nie jest pewne, że zostanie on zlikwidowany. Jest wielu bardzo
bogatych Amerykanów (np. Bill Gates czy Warren Buffet), którzy uważają, że zniesienie tego podatku byłoby niemoralne. Wydaje się jednak, że nie ma żadnej możliwości, żeby naprawdę zrezygnowano z takich podatków. Posłowie szybko uzmysłowią sobie, że nasi najbogatsi Polacy będą przekazywali olbrzymie majątki dzieciom nie płacąc ani grosza. Tego nasi parlamentarzyści nie wytrzymają i wprowadzą ograniczenia, czyli de facto podniosą kwotę wolną od podatku. Możliwość odliczania VAT od osobowych samochodów służbowych i paliwa do nich też jest kontrowersyjna, mimo że biznes się z niej cieszy. Co prawda proponuje się inny mechanizm, w którym pieniądze odbiera się w podatku dochodowym płaconym w czasie posiadania samochodu, ale jeśli będzie to korzystne, to można poważnie obawiać się, że pojawi się w firmach bardzo dużo samochodów, które nie będą wykorzystywane przez pracowników firm lub będą wykorzystywane nie dla celów służbowych.
Informatyzacja urzędów skarbowych
Bardzo ciekawa, szczególnie dla młodszego pokolenia Polaków, jest propozycja „rewolucji informatycznej” – elektronicznego urzędu skarbowego. Jest to projekt, którego realizacja pochłonie wiele lat i będzie bardzo dużo kosztowała. Poza tym, wymagać będzie wymiany lub przeszkolenia pracowników urzędów i zmniejszenia ich ilości. Niewątpliwie jest to jednak cel, do którego warto i trzeba dążyć i bardzo dobrze, że rząd się do tego zabiera.
*Losy deficytu *
Powstaje pytanie o możliwość zrealizowania tych projektów, które podobno będą kosztowały w 2007 roku około 11 mld zł, czyli blisko 40 proc. tegorocznego deficytu budżetowego. Jeśli składa się takie propozycje, to trzeba pokazać jak je może sfinansować. Bez tego zmieniają się one z projektów w obiecanki. Pani wicepremier nie wskazała źródeł finansowania, co bardzo mocno podważa wiarogodność tej propozycji. Propozycje musi przyjąć Sejm, który bardzo je jeszcze może zmienić. Wiemy, że Platforma chce zgłosić jako własne projekty ustaw wyborcze obietnice PiS, czyli dwa progi podatkowe (18 i 32 proc.) i rozliczanie się rodziców z dziećmi. Przed jesiennymi wyborami samorządowymi bardzo trudno będzie partiom takim jak Samoobrona czy LPR głosować przeciwko ustawom korzystnym dla dużej części elektoratu. Politycy przed wyborami stają się całkowicie nieobliczalni, więc mogą propozycje PO przyjąć i można sobie tylko wyobrazić, co stałoby się z przyszłorocznym budżetem i ze złotym. Może jednak uchwalenie takich zmian nie
byłoby wcale takim złym rozwiązaniem, bo wymusiłoby poważne reformy włącznie z likwidacją KRUS i opodatkowaniem rolników podatkiem CIT. Warto o tym pomyśleć.