Ministerstwa prezentują jednoznaczne stanowisko w sprawie terminu publikacji przepisów dotyczących składki zdrowotnej. Jarosław Neneman z Ministerstwa Finansów podkreśla, że składka zdrowotna nie ma charakteru podatku. W jego opinii wyrok Trybunału Konstytucyjnego, który nakazuje publikowanie zmian w systemie podatkowym z odpowiednim wyprzedzeniem, odnosił się wyłącznie do podatku dochodowego od osób fizycznych.
Zgodnie z obecnymi planami legislacyjnymi, od początku 2025 roku przedsiębiorcy nie będą musieli naliczać składki zdrowotnej od dochodów uzyskanych ze sprzedaży środków trwałych. Jednocześnie nowe regulacje wprowadzają istotną zmianę - nie będzie już możliwości pomniejszania podstawy naliczania składki o stratę poniesioną przy sprzedaży środków trwałych.
Zmiany w naliczaniu składki zdrowotnej
Eksperci podatkowi zwracają uwagę na istotny aspekt planowanych zmian. Według niektórych specjalistów brak możliwości uwzględniania strat może okazać się niekorzystny dla części przedsiębiorców. Ta modyfikacja wzbudza szczególne zainteresowanie w kontekście całościowej oceny proponowanych rozwiązań.
Warto przypomnieć, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 2005 roku nakłada na ustawodawcę konkretne wymogi. Zmiany w ustawach o podatkach dochodowych, które są niekorzystne dla podatników, muszą być publikowane z co najmniej 30-dniowym wyprzedzeniem. Jednak zasada ta nie dotyczy zmian korzystnych, czego przykładem były modyfikacje wprowadzone w połowie 2022 roku w ramach Polskiego Ładu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontrowersje wokół terminów
W środowisku ekspertów pojawiły się wątpliwości dotyczące terminu publikacji nowych przepisów. Część specjalistów uważa, że ustawa powinna zostać opublikowana w Dzienniku Ustaw przed końcem listopada. Ministerstwo Finansów wraz z Ministerstwem Zdrowia przedstawiają jednak odmienne stanowisko, argumentując, że taki wymóg nie ma zastosowania w przypadku składki zdrowotnej.
Obniżka składki zdrowotnej budzi niepokój ekspertów
Rządowe projekty dotyczące obniżenia składki zdrowotnej dla części przedsiębiorców, które właśnie trafiły do drugiego czytania w Sejmie, mogą znacząco wpłynąć na finansowanie publicznej ochrony zdrowia. Eksperci ostrzegają przed poważnymi konsekwencjami planowanych zmian dla systemu opieki zdrowotnej i pacjentów.
Wprowadzane modyfikacje spotkały się z krytyką specjalistów. Według szacunków w 2025 roku budżet NFZ zostanie uszczuplony o około miliard złotych. W kolejnym roku kwota ta może wzrosnąć do niemal 6 miliardów złotych, a niektórzy eksperci sugerują, że faktyczna luka w budżecie może okazać się jeszcze większa.
Dr Maria Libura z Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego zwraca uwagę na niepokojące zjawisko.
Damatem jest to, że udało się wytworzyć nośną politycznie narrację, wedle której firmy są ważniejsze, niż ludzie - stwierdziła.
Ekspertka podkreśla, że problem ten wynika w dużej mierze z rozpowszechnienia zjawiska fikcyjnego samozatrudnienia.
Skutki finansowe i systemowe
Planowane zmiany mogą mieć poważne konsekwencje dla systemu ochrony zdrowia. Już teraz placówki medyczne i apteki borykają się z problemami związanymi z płynnością finansową NFZ. Dr Libura wskazuje, że odczuwają to bezpośrednio pacjenci, którym odwoływane są planowane zabiegi.
Eksperci zwracają uwagę na paradoks sytuacji. "W Polsce mamy do czynienia z prywatyzacją przez zagłodzenie systemu publicznego" - stwierdza dr Libura. Zaznacza również, że przy obecnym poziomie finansowania system i tak radzi sobie zaskakująco dobrze, przypominając, że "według oficjalnych danych w Europie ponosimy jedne z najniższych wydatków na zdrowie w relacji do PKB".
Konsekwencje społeczne
Dr Libura zauważa niepokojący trend społeczny. Osoby o niższych dochodach, które dziś zaoszczędzą stosunkowo niewielkie kwoty na składce, w przyszłości mogą stanąć przed koniecznością pokrycia wysokich kosztów leczenia. Ekspertka podkreśla, że realne oszczędności rzędu tysiąca złotych miesięcznie od 2026 roku będą dotyczyć głównie osób w dobrej sytuacji finansowej.
- Osoby te dziś oszczędzą 100 zł na składce zdrowotnej, a jutro będą musiały wydać na najprostszy zabieg kilkadziesiąt tysięcy złotych, albo zapadną na zdrowiu czekając w wieloletniej kolejce coraz mniej wydolnego systemu publicznego - ostrzega dr Libura.